25. Szklana róża.

8 2 0
                                    

Nastała końcówka stycznia. Płatki śniegu osadzały się na gołych gałązkach. Kilka ciepłych dni, które pojawiły się na początku roku zostały puszczone w niepamięć i określone marzeniami biedaków. Ledwo opadnięte płatki zostawały wzbijane z powrotem w powietrze podczas porywów wiatru wywołanych przez pędzącego konia. Logan z torbą pełną biżuterii i z dwoma książkami pędził w stronę swojej wioski przez magiczny las. Po drodze zamierzał zahaczyć o piękny pałac z niesamowitym ogrodem i biblioteką największą jaka w całym swoim życiu widział. Część drogi pokonał pieszo przedzierając się przez kłujące chaszcze. Srokata na szczęście nie stawiała oporu i wręcz z niebywałą śmiałością szła krok w krok z właścicielem. Wielkie bramy ujawniły się przed twarzą mężczyzny. Skrzyp ich otwierania wzbił pobliskie ptaki do lotu. Blondyn poprawił czapkę i pociągnął uzdę konia w stronę stajni. Drewniane drzwi były uchylone, a z wewnątrz wylewało się ciepłe światło świec. Do jego nozdrzy dotarł zapach świeżego igliwa, sosen i leśnego powietrza.

- Halo? Jest tu kto? - zapytał niepewnie.

Cisza była jedynie przerywana przez odgłosy koni będących w stajni. Srokata witała przyjaciół ocierając się z nimi nozdrzami. Logan chwycił uzdę i zaprowadził przyjaciółkę do jednego z boksów.

- Leśny duszku jeżeli tu jesteś chciałbym cię prosić o dzisiejszy nocleg. Jeśli się zgadzasz przyjmij mnie ciepło w swoim domu. - mężczyzna pozostał w tym miejscu jeszcze chwilę czekając na dźwięk aprobaty, bądź odrzucenia, jednak nic z tego się nie wydarzyło. 

Teraz gdy strach został nieco wygłuszony poprzednią wizytą w tym pałacyku Logan w spokoju rozglądał się po zaśnieżonym ogrodzie. Przed wejściem do budynku wykonanego z białej cegły znajdował się podjazd, pozbawiony śniegu przygotowany jak dla gości. Biało-szare kamyczki były wyłożone aż do bramy którą wchodził wprost pod same schody. Kiedy był tu wcześniej, słońce chyliło się ku ziemi oblewając to piękne miejsce półmrokiem, natomiast gdy wyjeżdżał strach przed zatrzymaniem w tym domu był większy niż chęć oglądania jego dobrodziejstw. Teraz gdy wchodził po marmurowych schodach czuł się jak szlachcic z najwyższego rodu. Hol tak samo ogromny jakim go zapamiętał ugościł jego zdrętwiałe ciało. Usiadł przy jednym z kominków i wysunął dłonie w stronę trzaskającego ognia. Nadal w całym pałacu panowała grobowa cisza. Słychać było każdy szmer ciężkich grubych butów gdy Logan wszedł do kamiennej kuchni. Na palenisku stał wielki garnek w którym gotowała się woda. Pokrywką podskakiwała pod wpływem wrzącej cieczy. Blondyn założył na dłoń jedna ze szmat kuchennych i uwolnił parę z garnka. Nietypowy zapach dotarł do jego nosa. Tak jakby iglany z ostrym świeżym zapachem mięty. Mężczyzna zmarszczył nos i sięgnął po łyżkę, zanurzył ją głęboko w jak mu się wydawało zupie i uniósł ją do ust pełną parującej cieczy. Poczuł miętowy smak połączony z maleńkimi ziarnkami szeleszczącymi w ustach. Nagle cały garnek wywrócił się zalewając część kamiennej posadzki. Logan rzucił się do wycierania szmatką znalezioną na rączce od pieca. Nagle dostrzegł pod brązowym taboretem zwinięty materiał i poczuł gorąco na policzkach. Zupa, której próbował okazała się tak naprawdę praniem w wielkim garnku. Mężczyzna zaczął porządnie płukać usta, zalewając je wodą z kranu. Gdy tak nerwowo sprzątał cały bałagan przed nosem pokazała mu się świeczka. Czerwono niebieski płomień prowadził jego nadal zawstydzone oczy w stronę stołu. Znajdowała się na nim rozsypana mąka wyraźnie roztarta przez czyjąś dłoń. Po chwili pojawił się napis zgody na jego chwilowe zamieszkanie. Mężczyzna z radością zrozumiał wiadomość i przeprosił za wylane pranie. Podłoga sama zaczęła się zmywać, a świeca zaprowadziła go do jednego z saloników. Usiadł przy stole pokrytym szachownicą.

- Umiesz grać w szachy? - zapytał duszka, przyglądając się czarno-białym kwadratom. - Widzę, że tak. - powiedział gdy figury ułożyły się na planszy - Zacznij więc, ale ostrzegam, że masz do czynienie z jednym z szachowych mistrzów. - zatarł dłonie i pochylił się nad planszą.

Obrzydliwe pięknoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz