17. Trutka.

7 1 1
                                    

Różane pola miały cudowny zapach. Haku przesuwał bladymi dłońmi po płatkach kwiatów. Wystawiał wprost do słońca rumiane policzki i oddychał pełną piersią, idąc wzdłuż rabatek krzewów. Czuł jak wszystkie zmartwienia ulotniły się za sprawą pięknego widoku. Pięknego jak sam on. Młoda cera muśnięta słońcem, połyskujące głęboką czernią włosy. Złota korona na jego głowie błyszczała w promieniach słońca. Biała koszula opinała jego ramiona, a nogawki długich czarnych spodni powiewały na wietrze. Róże chylił swe główki przed urodziwym księciem, a on z dumą rozglądał się po polu należącym do niego. Nagle nadleciał znikąd ptaszek. Z wyglądu podobny do słowika, zaczął krążyć wokół głowy następcy tronu. Ćwierkał niezrozumiałe słowa i kąsał księcia w uszy. Zdenerwowany chłopak nie mógł odgonić się od stworzenia, aż przewrócił się w krzew różany.

- Haku! Ktoś jest w tym domu! - Odetta ciągnęła z całych sił za włosy na uchu chłopaka.

Ptasie ćwierkanie dochodziło z otwartego okna. Potwór obrócił się przygniatając chochlika uchem. Zdenerwowana dziewczynka wyczołgała się spod futrzastej skóry i zaczęła skakać po uchu. Musiała go obudzić. Od rana gdy tylko się obudziła słyszała głosy w ogrodzie Haku. Gdy podleciała do niego na swoim przyjacielu ujrzała elfy krzątające się między grządkami. Przycinały trawę i krzewy jakby były u siebie. Przestraszona blondynka poleciała w stronę okna gdzie jeszcze dwa dni temu zostawiła potwora. Spał jak zaklęty, nawet nie drgnął gdy krzyczała ze wszystkich sił o obcych. Odesłała kolibra i za wszelką cenę próbowała obudzić Haku krzycząc skacząc czy ciągnąc go za futro. Podniosła mu nawet powiekę, ale chłopak nawet nie mrugnął.

- Haku! Trzeba bronić pałacu! - krzyknęła wprost do ucha potwora. Uniósł się i siadł na łóżku nieprzytomnie się rozglądając. Powłóczystym spojrzeniem przesunął po stojącej na prześcieradle Odettcie, która odetchnęła z ulgą.

- J-już to załatwię - zająknął się i wstał. Chochlik podleciał i schował się w włosach chłopaka.

Stukot kopyt rozległ się po korytarzu i schodach w holu. Haku minął dwie dygające pokojówki nie widząc ich nawet i wpadł z rozpędem do kuchni. Głośny stukot blaszanych garnków zagłuszył słowa staruszki, która chwyciła się za serce.

-Matko święta co do...- zaczęła mówić.

- Atakują nas! Wezwij armię! - powiedział zaspanym głosem i oparł się na dłoniach o stół.

- Kto-o? - wydukała kobieta i wytarła dłonie w ściereczkę.

- Nie wiem. Odetta mi to powiedziała. Chce mi się pić. Sami zajmijcie się tym. - machnął ręką i zaczął chłeptać z wiaderka wodę. 

-HAKU! - krzyknęła Odetta i wyfrunęła z jego włosów. - To ona! Jedna z nich!! - 

- Amy? Dlaczego? - przekręcił głowę i spojrzał na chochlika.

-No jak?! Przecież wtargnęła do twojego domu! - dziewczyna patrzyła to na elfkę to na Haku.

- Boli mnie głowa. Daj mi święty sposób. Amy wezwij do mnie Gorra. On się tym zajmie. - burknął pocierając skronie i rozsiadając się na swoim krześle.

-Oczywiście jaśnie panie. - sarknęła elfka i chwyciła szmatkę. Rzuciła nią w Haku najmocniej jak potrafiła. Momentalnie otrzeźwiał.

- A to za co?! - krzyknął, ale po chwili złapał się za głowę. Ból wzmocnił się w jego skroniach. Stanowczo za mocno zabalowali wczoraj z elfem.

- Za bycie paskudą. - staruszka sięgnęła po upuszczone wcześniej garnki. - Jesteś Odetta prawda? To ciebie widziałam jak pomagałaś temu gburowi. - uśmiechnęła się ciepło, a chochlik usiadł na piętach na stole ze złożonymi skrzydełkami i niepewną miną. Haku położył czoło na stole i jęknął, ale został zignorowany.

Obrzydliwe pięknoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz