8. Nowe narodzenie.

16 2 3
                                    

Chłód poranka spowodował dreszcze na ciele chłopaka. Usiadł półprzytomnie i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. W głowie szumiało mu nieznośnie, a gardło suszyło i drapało. Postanowił, że zaraz zastanowi się jakim cudem trafił do domu Mori, ale najpierw skupi się na czymś do picia. Już miał wstać gdy coś zatrzymało jego ręce powodując mocny ból. Chłopak przewrócił się na twarz i jęknął. Ból promieniował od nóg i nadgarstków po czoło, na które upadł. Przekręcił się na plecy i uniósł ręce, a wraz z nimi nogi i zaczął przyglądać się spływającej krwii po jego nadgarskach i kostkach. Zbladł i usilnie próbował sobie przypomnieć jak do tego doszło. Dlaczego zielone pnącze opinało jego ręce i nogi skutecznie go unieruchomiając.

-Widzę że ktoś wstał - Morgana ubrana w piękną kwiatową suknie z rozcięciem na nogę weszła do kuchni. Materiał spływał po jej ciele jakby był szyty z kolorowego dymu. Podkreśliła oczy czarny eyelinerem, przypudrowała policzki. Włosy upieła pozostawiając luźne kosmyki. Wyglądała jak księżniczka, Haku wpatrywał się w nią z otwartymi ustami.

- Emm... Co to za okazja? - zapytał mając złe przeczucie.

- Twoje nowe narodziny słoneczko! - zachichotała Morgana i w wysokich butach okrążyła go podchodzadzac do jednej z szafek. Zaczęła przygotowywać płatki owsiane. Różany zapach uniósł się w powietrzu. Pojedyńcze maliny wpadały do miseczki z chlupotem mleka. Następne w kolejce były borówki, poziomki i truskawki, które wpadały wprost z ogródka uniesione magią.

-Eh nie leż tak, bo przeszkadzasz.- ruchem palca podniosła chłopaka z podłogi i oparła o szafki, a następnie z miska w dłoniach przeszła do stołu. Zaczęła zajadać się płatkami wpatrując się w wstrząśnietego Haku.

-Co jest słoneczko? Coś nie tak? Nie brudź mi sobą podłogi - powiedziała jedząc i wpatrując się w kapiącą na podłogę krew. - O nic nie chcesz zapytać zanim przedstawienie się zacznie? -

-Jakie przedstawienie? - wydusił z siebie.

- No twoje narodziny na nowo. - spojrzała na niego jak na głupka - Nie pamiętasz wczorajszego wieczoru? - zapytała z uśmieszkiem pełnym świadomości że chłopak przed nią nie pamięta nic co stało się po pierwszym piwie elfim.

- Nie. A powinienem? - zimny pot oblał chłopaka, nie taką Morganę pamiętał. Próbował skupić wszystkie myśli, aby choć strzępek informacji wskazał mu odpowiednią ścieżkę obrony. Pomimo błagań wysyłanych do bogów, cisza w jego głowie trwała uparcie.

- Oczywiście! W końcu powiedziałeś prawdę! - chłopak zbladł po tych słowach.

-T... to znaczy? -

- Hmmm... Mieszkałeś że mną bo nie miałeś gdzie się podziać ble ble ble..., a ja byłam tak łatwa do omamienia że mogłeś żyć jak dawniej ze służbą. Wiesz jak książę z naiwniaczką, która chciała wypruć sobie żyły aby on był szczęśliwy. - posłała krzywy uśmieszek - Ale to się skończyło słoneczko, od wczoraj nie czuje do ciebie nic, ani odrobinę sympatii. Myślałam że jesteś inny... Widziałam w tobie siebie, nie chcianą i niczyją. Poświęciłam dla ciebie wiele. Poświecenie mojej ciszy, jedzenia, miłości to za dużo aby obyło się bez kary. Może i myślałam za dużo, ale chociaż mogę ponownie zbudować sobie mur wśród ulicznych. Będą mieć do mnie ponownie szacunek. A wiesz jak się go zdobywa? Strachem. - zaśmiała się złowieszczo. - Nikt już nigdy nie będzie próbował mnie tknąć, ani ze mnie zakpić. -

Dokończyła śniadanie i przyglądała się mu w zadumie. Z jednej strony nie dziwiła się, że uległa tym niebieskim oczom, w których można utonąć, miękkim, jedwabistym włosom czy pełnym ustom. Z drugiej czuła jednak niechęć do samej siebie, za zaufanie komuś równie zagubionemu jak kiedyś ona jednak całkowicie inaczej się zachowującemu.

Obrzydliwe pięknoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz