Szum wiatru wpadał do kominu ogromnego domu handlarza. Zapodziane między cegłami liście wpadały do ognia wzniecając go. Zapach świeżych drożdżowych bułek i faworków pomykał między pokojami kusząc domowników. Słońce stało wysoko na niebie topiąc śnieg, pomału i delikatnie.
- Myślisz że mogę zjeść jedną z tych pięknie pachnących dobroci. - Logan starał się zachować pogodny wyraz twarzy patrząc na Viviane.
Dziewczyna jednak była pogrążona w swoich myślach i machinalnie opiekowała się ojcem. Od kilku dni spała mało co było widać po jej lekko podkrążonych oczach i zaschniętych wargach. Codziennie rano przed pracą zdejmowała wieczorne bandaże ojca, zmywała wilgotną, lnianą ściereczką resztki osocza, aby następnie nałożyć ziołową maść chłodzącą ranę. Z każdym dniem handlarz świec wyglądał coraz lepiej. Na policzki wkradł się zdrowy rumieniec a oczy przestały być tak bardzo szkliste. Także koszmary nie wyrywały go ze snu budząc dom aż po fundamenty. Przeraźliwy krwiożerczy potwór, który go nawiedzał gdy tylko zamknął oczy zaczął odchodzić w niepamięć. Jednak o tej postaci nie mogła zapomnieć Viviana. Wykonała szkice oparte na rozmowach z ojcem i wyszukiwała słabych punktów bestii. Spędzała długie wieczory na czytanie starych pism o potworach. Nawet wyuczyła się dziwnego alfabetu i przeczytała postarzały pergamin schowany pomiędzy kartkami jednego z atlasów. Łącząc to z pracą i opieką nad ojcem przemęczała swój organizm doprowadzając go na skraj wytrzymałości. Gdy tylko znalazła chwilę chwytała powieści i zaznaczała fragmenty walk z potworami, próbując odtwarzać ruchy bohaterów z książki. Wykończona zasypiała na papierach przy biurku budzona przez krzyki ojca.
-Vivi! -
- Tak? - wyrwała się z otępienia.
- Zaraz wytrzesz to miejsce do kości! To boli! - Mruknął krzywiąc się.
- Oh - Vivi przewróciła oczami i wrzuciła szmatkę do miski.
- Nie ohuj mi tu! Zajmij się swoim starym ojcem a nie myślisz tylko o tym chłopaku! - Vi drgnęła na słowa ojca zmieszana, ale szybko przeszła na porządek dzienny.
- Tak, tak... - odparła od niechcenia.
- A kiedy w końcu to przyprowadzisz? - Logan uniósł się na przedramieniu i spojrzał na dziewczynę.
- Tato! Nie napinaj klatki! Rana ci się może otworzyć! - uratowała Vivi Mia wchodząc do pokoju i z hukiem odkładając blaszkę na stolik niedaleko łóżka. - Zmykaj już do tego chłoptasia! - powiedziała do siostry przyciskając ojca do łóżka.
- Już się lepiej czuje! Mogę przecież pochodzić! Nie jestem dzieckiem - zdenerwował się Logan opierając się naciskowi córki.
Viviana wymknęła się z pokoju przymykając drzwi. Miała dość kłamstw prosto w twarz swojego ojca. Weszła do garderoby przy swojej sypialni i wdziała długą suknie w kolorze brązu. Suknia wisiała na niej zakrywając wszelkie atuty dziewczyny. Potarła zmęczone oczy i umieściła w skórzanej torbie parę złotych monet. Jej plan posiadał już wyraźne punkty czekające na spełnienie. Pierwszy z nich brzmiał jak obietnica czegoś potwornego i godnego pożałowania. Sztylet. W jednej z jej ulubionych książek to właśnie nim posłużyła się bohaterka podobnej do niej podstawy. Zwalczenie zła, które miało pojawić się na jej drodze było jej celem, a do tego potrzebowała odpowiedniego sprzętu. Postukiwała obcasami mijając obrazy wielmożnych przodków na ścianach. Minęła Mię podlewającą pelargonie i skierowała w stronę podjazdu. Zmusiła swój zmęczony organizm do szybkiej pracy i jako pierwsza opuściła siedzibę diabła. Ruszyła wprost na targ. Gwar rozmów powodował jej ból głowy, więc z radością skręciła w jedną z bocznych uliczek. Pewnym siebie krokiem weszła do sklepu "Gwóźdź i śrubka". Mocniej naciągnęła kaptur wchodząc w głąb pomieszczenia. Ruszyła wprost na zaplecze. Dobrze wiedziała, że sprzedawca ruszy za nią.

CZYTASZ
Obrzydliwe piękno
Fantasía-Jestem potworem. - - Jest potworem. - - Którego powinno się zgładzić. - - Którego ja zgładzę. - Poszukujesz czegoś podobnego do Dworów, bądź Okrutnego księcia? Idealnie trafiłeś, zapraszam do zanurzenia się w Alwerii. Ludzkie zachowanie w...