3 - "Można się do tego przyzwyczaić"

5.1K 178 2
                                    

- Canterbury? - spytałam widząc tablice z dojazdem do miasta. - A czy to nie jest przypadkiem miasto biskupie?

- Ironia losu, czyż nie? - Zaśmiał się Finegan.

- O. Widzę, że wampiry to śmieszki. - Zachichotałam pod nosem.

- Muszę przyznać, czasami jest zabawnie. Mieszkamy kilkanaście minut drogi do miasta.

Spojrzałam za okno na krajobraz. Zielone łąki, jeziora, wysokie, kolorowe budynki. Zupełnie inaczej niż w Londynie. Jest tu tak.. spokojniej.

- Jesteśmy na miejscu. - powiedział mężczyzna kilkanaście minut później.

- To jest twój dom? - spytałam zaskoczona.

Przykleiłam twarz do okna spoglądając na.. to wcale nie stary zamek. No dobrze. Może trochę. Bo niby to jest stary zamek, ale jest częścią.. całkowicie nowoczesnego budynku. W szarym kolorze, wielkimi, nowoczesnymi oknami i otoczony zielonymi krzewami i drzewami. A zaraz za nim połączony z tym budynkiem wielki stary zamek.

Kiedy samochód zatrzymał się na brukowanym podjeździe prawie wypadłam z auta.

- I jak? - spytał Finegan stając obok mnie.

I jak? Przecież to pieprzony pałac! Cały czas wpatrywałam się w budynek z szeroko otwartymi oczami. Bo jednoczenie jest też całkiem nowoczesnym dziełem architektonicznym. Jednak wampiry nie mieszkają tylko w starych zamkach wokół których lata mnóstwo nietoperzy, a z okiem słychać muzykę organów. Bo tu? Wielkie, nowoczesne okna, nowoczesna konstrukcja, piękny, wypielęgnowany ogród. I pełno kręcących się ludzi. Chyba ludzi.

- Wejdźmy. - Wybudził mnie z transu.

Kiwnęłam głową i poprowadził mnie do wejścia. Drzwi były otwarte, a ludzie wchodzili i wychodzili.

Weszliśmy do przestronnego przedpokoju będącego salonem przechodzeniem do innych pomieszczeń.

- Wow - wyrzuciłam z siebie obracając do okoła.

Co dziwne. Wnętrze było.. jasne. Jasne, miejscami pastelowe z mocnymi kolorami. Marmurowe podłogi, rzeźbiony kominek, skórzane kanapy znajdujące się w tym pomieszczeniu.

- Mamo, gdzie my trafiłyśmy? - pytam, obracając się do uśmiechniętej kobiety.

- Nie wiem. Ale nie wiem jak ty, ale ja tu zostaję. - Mrugnęła do mnie. - Jest inaczej niż w naszym mieszkaniu, prawda?

- Określenie, że trafiłyśmy do pałacu nie byłoby tak bardzo błędne. - Spojrzałam przez wielkie okno na konstrukcję zamku.

- Pokaże ci twój pokój. - powiedział Finegan.

- Tutaj? - spytałam obracając się w jego stronę.

- Chyba że chcesz w pałacu. Ale ostrzegam. Jest w remoncie i będzie przez długi czas, chyba że nie przeszkadzają ci nieogrzewane pomieszczenia i słaba elektryka, a nawet jej brak..

- Tu będzie idealnie. - przerywam mu. - Uwielbiam elektryczność i jestem ciepłolubna. - dodaje na co mama obok cicho chichocze.

- Chodź w takim razie. - Kiwa na mnie ręką i kieruje się do dużych, podświetlanych schodów.

Wchodzimy na górę i prowadzi mnie korytarzem. Podchodzi do jednych z otwartych drzwi, a z pomieszczenia wychodzili ludzie i zaprasza mnie do środka. Pokój jest dwa, a nawet trzy razy większy niż mój poprzedni. Jest dość ciemny, nowoczesny, z dużym oknem z jednej strony, wyjściem na balkon. Był idealny. Obracam się nie wierząc własnym oczom.

- Podoba ci się? - pyta.

- Jest wspaniały. Idealny. - Uśmiecham się do niego.

Podchodzę do okna i spoglądam na konstrukcję widoczną tu w półkolu. Na środku znajdował się ogród z ogromną fontanną z kamiennymi figurami w kształcie smoków.

- Co z tym zamkiem? - spytałam spoglądając w okna.

- Należy do moich przodków. Stary i nie spełnia nowoczesnych wymogów budowlanych. Tak więc jeśli przyjdzie ci do głowy się tam wymknąć i zwiedzać to uważaj. Może być niebezpiecznie.

- Nie zamierzam. - Spojrzałam na Finegana, który się uśmiechał.

- Oboje wiemy, że to nie prawda. - Wyprostował się podnosząc głowę wyżej jakby czytał mi w myślach.

- Nie umiesz czytać w myślach, prawda? - spytałam i czułam jak się spinam.

- Nie. Spokojnie. - Uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Po prostu widzę to po tobie. Ten błysk w twoich oczach. No nic - Wstał poprawiając ubranie. - Idę sprawdzić jak radzi sobie Liza. A ty się spokojnie rozgość. Trochę się tu jeszcze pokręcą z pudłami. O piątej zapraszam cię do oranżerii na herbatę. Opowiem ci trochę o naszym świecie. Jeśli nie znajdziesz, spytaj jednego z pracowników. Nic ci nie zrobią.

Kiwnęłam głową i wyszedł zamykając cicho drzwi. Rozejrzałam się znów po pokoju. Meble z egzotycznego drewna, ciemnoszara tapeta ze wzorem czerwonych róż. Mimo nowoczesnego wyglądu budynku, pokój wyglądał jak wnętrze pałacowe. Podeszłam do drugich drzwi w pokoju. Otworzyłam je i moim oczom ukazała się nowoczesna, piękna łazienka z dużą wanną. Miała niski próg, a większość powierzchni znajdowała się w podłodze. Długi blat z umywalką i lustro w podświetlanej oprawie, duży prysznic, toaleta i piękna toaletka. Wyszłam z pomieszczenia przechodząc do kolejnych drzwi gdzie była garderoba.

Wynajęci ludzie przynieśli większość moich rzeczy i od razu zajęłam się uporządkowaniem ubrań w garderobie.

W teorii.

Bo wszystko wywaliłam z pudeł i walizek na podłogę i leżałam na środku puchatego dywanu wpatrując się w sufit z rozetami.

W końcu podniosłam się z westchnieniem. Wstałam i wyszłam z pomieszczenia. Wszystkie moje pudła już stoją porozstawiane po całym pokoju. Drzwi były zamknięte i byłam sama. Wzięłam telefon i rzuciłam się na miękką pościel łóżka żeby napisać do znajomych, że żyje, nie zostałam porwana i wszystko u mnie w porządku.

- O cholera jakie to łóżko jest wygodne. - jęknęłam przymykając oczy i robiąc śnieżnego aniołka na miękkiej, satynowej pościeli w liliowym kolorze.

Przyzwyczaję się do tego.

Randalyn: Więź Krwi ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz