Następnego dnia przyjechaliśmy razem do Akademii. Przed tym jeszcze byliśmy w moim domu zawieść moje rzeczy. Dzisiaj w końcu postanowiłam wrócić do siebie, chociaż Melberwood mnie od tego odwodził. Byłam jednak nieugięta i ze skruszoną miną spełnił moje żądania.
Kiedy tylko weszliśmy poza progi Akademii, wszystkie oczy powędrowały w naszą stronę. Ponieważ poraz kolejny wchodzę do szkoły w jego towarzystwie i na siebie nie krzyczymy. A Melberwood widząc ich wzrok tak po prostu objął mnie ramieniem w talii.
Cała szkoła plotkuje. Jak nic.
Zaraz mi chyba serce wyskoczy ze strachu.
- To, że się wczoraj całowaliśmy, nie oznacza, że możesz się tak zachowywać. - mruknęłam pod nosem.
- Już myślałem, że będziesz udawać, że to się nie wydarzyło. - odpowiedział ze śmiechem.
I mimo że chciałam całemu światu wykrzyczeć, że całowałam się z Orion'em Melberwood'em, to jednak wolałam żeby to był nasz mały sekret. Najlepszy sekret, którego nie mogłam sobie wymarzyć.
- A co się wydarzyło? - spytałam zerkając na niego.
- Dobrze wiesz co. - Spojrzał na mnie. - Bo kiedy tylko o tym myślisz, twój puls przybiera taki ciekawy dźwięk.
Przeszedł mnie dreszcz i ledwo przełknełam ślinę. Cholerne wampiry.
- No cóż. - Odwróciłam od niego wzrok i odchrząknęłam. - Może to puls irytacji.
- Może i tak. - westchnął. - Ale to tylko dlatego, że irytuje cię, bo ci się podobało.
- Pieprz się Melberwood. - burknełam.
- W każdej chwili Quinn. - Zaśmiał się i mnie puścił stając pod salą lekcyjną, kiedy uderzyłam go łokciem w brzuch.
Przewróciłam oczami słysząc jego śmiech i weszłam do sali, kiedy tylko było to możliwe. Słuchając szeptów na około mnie.
Na lekcji historii zostaliśmy zaskoczeni przez profesorkę. Po zajęciu miejsc i sprawdzeniu obecności kazała nam wstać i iść za nią. Każdy się zastanawiał o co może chodzić. Ta bez słowa wyjaśnienia, ale z podekscytowanym uśmiechem zabrała nas do dużej sali, gdzie na środku stała podświetlana gablota, której wszyscy zaczęli się przyglądać. Duża, oszklona, na drewnianej, ciemnej podstawie. W środku na wyłożonym błyszczącym ciemnofioletowym materiałem znajdowała się kryształowa fiolka z ciemnym czerwonym płynem. Tylko jedno mi przychodzi na myśl. Krew. Ale na jaką cholerę trzymać krew w gablocie?
- Podejdźcie bliżej. - powiedziała głośno i wszyscy na nią spojrzeli. - W tym roku wypada niezwykła data. Raz na sto lat, co wypada właśnie teraz, na światło dzienne zostanie wystawiona nasza najważniejsza relikwia. - Odsunęła się na bok i wskazała na gablotę. - Oto relikwia krwi Księżniczki Randalyn.
- Randalyn? Tak jak nazwa szkoły? - powiedziałam myśli na głos.
- Tak. Księżniczka Randalyn założyła tę szkołę kilka stuleci temu. - odpowiedziała kiwając do mnie.
Księżniczka Randalyn. Dlatego właśnie ta szkoła się tak nazywała. Tylko dlaczego w żadnej księdze praktycznie nic o tym nie ma? Widząc miny innych, oni również niewiele o tym wiedzieli.
Nauczycielka zaczęła opowiadać o całej historii tego miejsca i księżniczki o czym w ogóle nie miałam pojęcia. A uczyłam się historii wampirów nocami. Zaczęłam się rozglądać próbując w całej grupie dostrzec tej jednej osoby, kiedy poczułam dłonie na ramionach.
- Tu jestem. - szepnął mi przy uchu, jakby czytał mi w myślach i wiedział o co mi chodzi.
Uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam w podłogę po czym z poważną miną wróciłam do słuchania nauczycielki. Gdybym się wtedy przejęła morderczym wzrokiem, który mnie palił.
CZYTASZ
Randalyn: Więź Krwi ✓
Wampiry✔️ (Przed poprawą) * Blood 1# * Moje imię? Nazywam się Gianny Quinn i spotkała mnie najbardziej absurdalna rzecz na świecie. Odkryłam istnienie wampirów. A ich świat wcale nie wygląda tak jak przedstawiają w książkach i filmach, ani tak jak sobie...