29 - "Kruche ciasto"

3.9K 180 27
                                    

- Cholera, cholera, na wielkie niebiosa..

Mamrocze pod nosem biegając w tą i spowrotem. Nie spałam cały dzień i od ludzkiego rana kręcę się by dopiąć wszystko na ostatni guzik, żeby było p e r f e k c y j n i e. Idealnie. Zadeklarowałam się, że tak ma być, to tak będzie. Mama i tak ma wystarczająco stresu to chciałam go jej ująć. I teraz ja jestem zestresowana!

Wszystko odbędzie się już jutro i wtedy po południu mają zjeżdżać sie goście z daleka. Kilka ludzkich też. A dzisiaj ona. Babcia ze strony mamy, która jest, lekko mówiąc, szurnirta na punkcie wiary. Już się boję co to może oznaczać.

Zważając na to, że śluby zaczynają się w okolicy północy, gdzie wszystkie ludzkie istoty właśnie kładą się spać, za to nocne stwory właśnie są w pełni dnia. Dlatego ten został przełożony na godzinę szóstą po południu. To takie południe dla nich. Ciągle się w tym mylę. Chyba jestem bardziej zestresowana od panny młodej i to ona mnie uspokaja zamiast ja ją.

Z salonu na piętrze zobaczyłam, że pod dom przyjechała taksówka. No proszę. Przyjechała i matrona. Westchnęłam ciężko i odłożyłam listę na bok. Zeszłam na dół i wyszłam na zewnątrz.

- Babcia. - mruknęłam uśmiechając się sztucznie, kiedy staruszka wyszła z taksówki.

- Moja wnuczka. - Podeszła do mnie i ścisnęła tak, że zabrakło mi tchu, a oczy prawie wyskoczyly z orbit. - Marnie wyglądasz. - Położyła dłonie na moich policzkach i zaczęła przekręcać moją głową. - Matka cię nie karmi? Jesteś strasznie blada. Wyglądasz jak trup.

Jak trup. A to ciekawe, bo jestem najżywszą osobą w tym domu.

- Dziękuję. - burknełam przewracając oczami.

- Ale wiesz, że to nie komplement? - Spojrzała na mnie podpierając dłonie na biodrach i marszcząc brwi.

- Nigdy ich od ciebie nie słyszałam. - mruknęłam cicho pod nosem. - Chodźmy do środka. - dodałam głośniej.

Weszliśmy do środka gdzie służąca wniosła już jej bagaże i zaprowadziłam ją do salonu gdzie siedziała mama i Fin.

- Ach. - Babcia klasnęła w dłonie patrząc na Finegan'a. - To ty jesteś tym mężczyzną, którego moja córka okręciła sobie wokół palca.

- I wcale mi to nie przeszkadza. - odpowiedział jej i spojrzał z uśmiechem na blondynkę.

- W życiu bym się nie spodziewała, że moja córka w końcu sobie kogoś znajdzie. Do tego takiego kogoś. Ile ty masz lat? - Zmarszczyła brwi przyglądając mu się, a ja prawie się powietrzem udusiłam.

- Wystarczająco. - odpowiedział jej z uprzejmym uśmiechem.

- Wystarczająco to widzę. - Machnęła ręką.

- Mamo. - wtrąciła się blondynka. - Proszę cię. Odpuść sobie to przesłuchanie. To i tak nic nie zmieni.

- Skoro tak mówisz. - mruknęła na co moja mama westchnęła, a ja przewróciłam oczami.

- Miło nam cię gościć w naszym domu, Gertrudo. - zwrócił się do niej Fin.

- Domu. - prychnęła. - Tyle się tu ludzi kręci, że to bardziej hotel, a nie dom.

- Przyzwyczailiśmy się. - powiedziałam z uśmiechem i opadłam na fotel, bo zaczyna mi brakować sił do tej kobiety.

Zawsze tak jest. Ona nie ma wyłącznika i wiecznie mówi to co myśli. Niestety, czasami to czego nie powinna. Dlatego rzadko się z nią widujemy. Niestety, teraz to było nieuniknione i zostanie tu przez kilka dni. Chyba że po tym co zobaczy wyjedzie stąd jak najszybciej. To byłby plus. Jest jedynym żyjącym rodzicem mamy i najbliższą rodziną, z którą mamy większy kontakt oprócz wysyłania kartek na święta. Trzeba było ją zaprosić. Chociaż ja byłam przeciwko.

Randalyn: Więź Krwi ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz