Mój codzienny plan dnia.
1 - Wstać i wziąć witaminy, których mi brakuje przez nowy rozkład dnia.
2 - Zjeść śniadanie w rodzinnej atmosferze.
3 - Jechać do Akademii.
I 4 - Najlepiej jak się da unikać księcia i zawsze mieć przy sobie coś srebrnego - w tym przypadku mój nowy kolczyk w języku. Nadal boli jak cholera.
Jeśli chcecie wiedzieć - tak. Mama ani Fin o nim nie wiedzą. I raczej się nie dowiedzą.
Dlatego w największym słońcu siedzę na ławce z parasolem u boku i czytam książkę.
- Mogę się schronić pod twoim parasolem? - spytał ktoś.
- Tylko jeśli nie jesteś.. - Spojrzałam na przybysza o jasnych włosach. - O. Nie jesteś.
- Miło mi to słyszeć, że nie jestem tym, kogo chciałaś nie widzieć. - Uśmiechnął się i usiadł obok mnie w cieniu mojego parasola.
- Ale jesteś z nim spokrewniony.
- Och, te oczy. - Wskazał na swoje srebrne tęczówki. - Trudno przegapić.
- Jesteś jego kuzynem? - Podniosłam jedną brew.
Spojrzałam na niego i się mu przyjrzałam. Jasne włosy, srebrne oczy, które wywoływały u mnie dreszcz, mundurek gdzie miał herb swojej rodziny - niebieskiego pawia na brązowym tle.
- Dalekim kuzynem. - poprawił. - Zaszedł ci za skórę?
- Oj i to bardzo. - Przewróciłam oczami i spojrzałam na książkę.
Gdybyś tylko wiedział jak. Hej, twój daleki kuzyn założył się z grupką pół-tępych kolegów, że ugryzie mnie do czasu Święta Krwawego Księżyca i myśli, że mu się to uda i próbuje tych swoich durnych gierek próbowania być czarującym i flirciarakim - co nota bene mnie przyciąga i odrzuca - oraz, że nie wie, że już znam jego plan i jedyne co mu wyjdzie, do przegranie zakładu.
- Co czytasz? - spytał nachylając się nade mną.
- Mroczna historia Aberiana Hortona. - Przechyliłam książkę żeby zobaczyć okładkę.
- Ciekawa? - Spojrzał na mnie.
- No wiesz, jeśli jest wampir, którego się zabija i Książę Mieszko I zjada jego odciętą głowę to tak, ciekawe. Nie wiedziałam, że polował na wampiry.
- Zjada tą głowę? Spojleciara. - Szturchnął mnie ramieniem.
- Och wybacz mi. - Przyłożyłam dłoń do serca. - Co mam zrobić żebyś mi wybaczył.
- Powiedzieć swoje imię.
- Tylko tyle. - Zaśmiałam się cicho. - Gianny. Ale możesz mówić mi Gia.
- Jestem Henry. Możesz mi mówić.. a nie. Nie ma fajnego skrótu od mojego imienia.
- Twoje imię jest w porządku.
- Niektóry komplementują twarz, czy wygląd, a ty skomplementowałaś moje imię?
- Trzeba się jakiś wyróżnić. - Zachichotałam.
Zachichotałam! A w brzuchu poczułam te śmieszne, głupie motyle.
Mam fioła na punkcie spokrewnionych z rodziną królewską!
W złym sensie.
Czemu muszą do siebie tak przyciągać?
♦️
- O czym rozmawialiście? - spytał mnie Orion pojawiając się obok znikąd, kiedy szłam korytarzem.
- Co cię to. - burknełam przewracając oczami. - O książce. I jego olśniewających bicepsach. - dodałam.
- Zabawne Quinn. - Westchnął.
- Bardzo. Prawie tak zabawne jak twoja twarz, kiedy to powiedziałam. - Zatrzymałam się na korytarzu przy wyjściu na dziedziniec i obróciłam się do niego. - Masz bardzo fajnego kuzyna. I przystojnego. Jak myślisz, srebrne oczy będą mi pasować? - Zatrzepotałam rzęsami.
On chciał ze mną grać? To teraz ja rozdaje karty i gramy na moich zasadach. Jeśli umawianie się z kuzynem tego dupka go tak wkurzy, to czemu tego nie zrobić?
- Po co ci srebrne oczy skoro możesz mieć złote? - Poruszył brwiami.
- Za nic w przeklętym świecie. - syknęłam. Ledwo się powstrzymuje, żeby nie krzyknąć mu w twarz, że o wszystkim wiem.
Zrobił krok w moją stronę. Wydęłam policzki czerwieniąc się ze złości, jaki on w ogóle ma tupet. Złożyłam parasol i zrobiłam kilka kroków do tyłu wychodząc na słoneczny dziedziniec.
- I co teraz zrobisz? - Uśmiechnęłam się arogancko.
Spojrzał na mnie i przesunął wzrok na niebo po czym wrócił spojrzeniem do mnie. Mój uśmiech zaczął znikać razem ze słońcem, które przykryły ciemne chmury. Wtedy Melberwood wyszedł na trawę stając na przeciwko mnie. Zbyt blisko. I patrzył na mnie z góry.
- Jak ty to..? - zająkałam się zaskoczona.
- Pamiętasz ten dzień, kiedy byliśmy w muzeum, padał deszcz przez co byłaś chora.
- To byłeś ty? - Zwęziłam oczy patrząc w złoto jego oczu.
- Nikt inny nie umie manipulować pogodą. Tylko rodzina królewska. I niektóry ich pokrewni.
- Ty arogancki.. - wysyczałam i przywaliłam mu parasolem w ramię z czego tylko się zaśmiał. - Specjalnie to zrobiłeś.
- Może tak, może nie. Nic mi nie udowodnisz.
- Skoro wyjawiłeś mi tą tajemnice, udowodnię. Przez ciebie byłam chora. Trzeba było się uczyć zamiast zmuszać mnie do opuszczenia kilku dni w szkole żeby mnie dogonić z wiedzą.
- Tylko że ja jestem od ciebie mądrzejszy, panno mądralińska.
- Chciałbyś. - prychnęłam. - To ja jestem najlepszą uczennicą i nie możesz temu podważyć.
- Ciekawe w czym jeszcze jesteś najlepsza. - Podniósł jedną brew nachylając się nade mną.
Zrobiłam pierwszą rzecz o której nie zdążyłam pomyśleć - po prostu się do niego przysunęłam i.. złączyłam nasze usta. Nie tak miała wyglądać zemsta, ale co ja poradzę? To była chwila, impuls, którego nie umiałam opanować.
W pierwszej chwili oboje byliśmy tak zaskoczeni, że nic nie zrobiliśmy. Dopiero sekundę później położył dłonie na moich policzkach chcąc pogłębić ten nic nieznaczący gest. Mimo to przeszedł mnie dreszcz i ciepło po plecach. Pozwoliłam splatać mój język z jego własnym i dokładnie poznałam moment, kiedy wyczuł na moim języku kolczyk. Dopiero teraz zacznie się zabawa.
Mrugnęłam kilka razy i odsunęłam się od niego. Uśmiechał się chytrze. Nadal myśli, że on to wygrał. Nie. To nie był prawdziwy pocałunek. Mijały sekundy a jego uśmiech znikał. Za to u mnie zaczynał się pojawiać.
- Dobrze się czujesz? Nic cię nie swędzi? - spytałam niewinnie z udawaną troską.
- Quinn..? - zaczął i język zaczął mu się plątać. - Zo y zobilaś?
Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Wysunęłam język i polizałam powietrze ostentacyjnie pokazując mu błyszczący, srebrny kolczyk w moim języku. Burknął coś niezrozumiałego i chichocząc odwróciłam się idąc w przeciwnym kierunku.
- Quinn! - krzyknął.
- Lepiej udaj się do pielęgniarki, Wasza bąblowatość! - krzyknęłam wystawiając skrodkowy palec w jego stronę.
Tego pocałunku na pewno na długo nie zapomni.
CZYTASZ
Randalyn: Więź Krwi ✓
Vampire✔️ (Przed poprawą) * Blood 1# * Moje imię? Nazywam się Gianny Quinn i spotkała mnie najbardziej absurdalna rzecz na świecie. Odkryłam istnienie wampirów. A ich świat wcale nie wygląda tak jak przedstawiają w książkach i filmach, ani tak jak sobie...