21 - "Achilles"

4.1K 198 32
                                    

Następnego dnia po zachodzie słońca udaliśmy się do pałacu. Piękny gmach z ciemnego kamienia wznosił się na tle jeszcze przygasającego słońca. Robił niesamowite wrażenie, a jednak przytłaczał swoją wielkością. Zostaliśmy wprowadzeni i kamerdyner zaprowadził nas do odpowiedniej sali, czekając na naszych gospodarzy.

Rozejrzałam się po sali. Wielkie, ciemne wnętrze oświetlone mnóstwem lamp i kandelabrów w kształcie świec. Piękna, drewniana podłoga i ogromne półkoliste okna z widokiem na Missisipi.

W stresie poprawiłam mój liliowy garnitur w momencie, kiedy dwuskrzydłowe drzwi się otworzyły. Weszło przez nie pięć osób. Król, królowa, chłopak wyglądający na nasz wiek i dwóch dodatkowych ochroniarzy po obu stronach. Wszyscy piękni i zachwycający. Patrzyli w naszą stronę czarnym wzrokiem przez który przeszedł mnie dreszcz. Już zdążyłam doczytać w księdze, że takie właśnie oczy posiada ich ród i rodzina królewska w tym kraju. Jest pięć rodzin królewskich na świecie.

Wielka Brytania - złote,

Ameryka - czarne,

Azja - Jasnoróżowe,

Afryka - Pomarańczowe,

Australia - Morski błękit.

Nadążacie? Spokojnie, ja też ledwo nadążam.

Gdy znaleźli się wystarczająco blisko my, czyli ja, mama i Fin, dygneliśmy jako niższy stan. To ich kraj. Inaczej coś się obawiam, że królowa spowodowałaby "mały" wypadek.

- Wasza wysokość, wasza książęca mość, Lordowie. - odezwał się król. - Miło nam was u nas gościć.

- Dziękujemy za spotkanie i zaproszenie królu Almonie. - odpowiedziała królowa i zajęli się rozmową. Ubrana w piękną suknię w kolorze krwistej czerwieni, złote włosy upięte w warkocze okalały złotą koronę. Była zupełnym kontrastem między królową Hestią o czarnych włosach i w sukni w gołębim kolorze.

- Przedstawiam, wasze wysokości, moich towarzyszy. - mówiła królowa. - Lord Sorena i jego towarzyszki. Narzeczona Liza i jej córka, Gianny Quinn.

Obie z mamą się ponownie skłoniliśmy przedstawiane. I znów poczułam na sobie to dziwne spojrzenie z ich strony. Ludzie.

- Miło nam was poznać panny Quinn. - Uśmiechnęła się do nas królowa Hestia co delikatnie odwzajemniłam.

W tym samym czasie czułam na sobie czarny wzrok należący zapewne do młodego księcia. Kiedy na niego spojrzałam, uśmiechnął się i do mnie skinął podchodząc bliżej. Wysoki, przystojny o nienagannej postawie. Z jasnymi włosami, takimi jak jego ojca i czarnymi oczami od którego trudno było oderwać wzrok.

- Miło mi poznać. - odezwał się wyciągając do mnie dłoń. - Wyglądasz jak księżniczka za którą możesz uchodzić.

- Miło mi..

- Nie jest księżniczką. - przerwał mi chłodno Melberwood. - I na pewno nie traktuje jej jak siostrę, Folten.

- Nie zwracaj na niego uwagi. - powiedziałam z uśmiechem. - Racja, nie jestem księżniczką tylko przybraną córką Lorda. Gianny.

- Achilles. - Również się przedstawił.

- Jak ten grecki bóg. - powiedziałam zaskoczona. Mają coś do tych boskich imion.

- Jak dźgnęł cię w piętę to znikniesz? - mruknął Melberwood.

- Opanuj się. - syknęłam w jego stronę. - On przynajmniej ma imię i wygląd Greckiego boga, nie to co ty.

- I tak mnie wielbisz, Quinn. - Mrugnął do mnie, a mnie przeszedł dreszcz.

- Niecierpię typa. - zwróciłam się do Achillesa.

Randalyn: Więź Krwi ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz