36 - "Nowe życie"

3.8K 180 29
                                    

Przyszłam do Akademii udając, że wszystko jest dobrze, chociaż wewnętrznie się rozpadałam i chciało mi się płakać. Chciałam zakopać się w pościeli łóżka i rozpaczać nad sobą. Nie chciałam tu przychodzić. Gdybym jednak to zrobiła, pokazałabym jak słaba jestem i dałam się pokonać. Ciężar kłów za moimi wargami jednak mi doskwierał.

Trzymałam się. W miarę. Pierwszego dnia byłam przerażona. Drugiego - było już lepiej. Wszystko skomplikowało się trzeciego i ostatniego dnia.

Kiedy tylko przyjechałam do Akademii, na schodach czekał uśmiechnęliśmy chłopak o złotych oczach. Nieporadnie odwzajemniłam uśmiech i podeszłam do niego. Próbowałam go unikać. Udawałam, że się z nim droczę. Tylko nasze utarczki też mają termin przydatności i gdybym długo to ciągnęła, coś by podejrzewał, że jest nie tak.

- Hej. - przywitał się.

- Cześć frajerze. - rzuciłam uśmiechając się tak, by nie pokazując zębów. Prychnął rozbawiony i odbił się od murku.

- Oj Quinn, jak zwykle zabawna. - powiedział stając przede mną przez co musiałam zadrzeć głowę do góry.

- Tylko że ja się nie śmieje. - odpowiedziałam mrużąc oczy.

Pokręcił głową uśmiechając się szeroko i nachylił się nade mną. Chciał mnie pocałować przez co się spięłam i przekreciłam głowę, żeby pocałował mnie w policzek.

- Wszystko dobrze? - spytał patrząc mi prosto w oczy i podniósł jedną brew.

- Tak. - wydukałam i uśmiechnęłam się lekko.

Przecież mu nie powiem, że nie może mnie pocałować bo poczuje kły. Wtedy będę musiała się tłumaczyć. A nawet jakbym tego nie zrobiła, on by szukał. Jest najbardziej inteligentną osobą jaką znam. Zaraz po mnie. Więc wiem, że już myśli nad tym co jest nie tak.

- Zaraz się spóźnimy. - powiedziałam i wyminełam go idąc do wejścia.

Nie odzywając się, pozwoliłam splatać jego palce dłoni z moimi idąc na lekcje.

♦️

Słuchałam nauczyciela, kiedy drzwi do sali się otworzyły i pokazała się w niej poważna, a nawet wkurzona twarz dyrektorki. Która przeniosła się prosto na mnie.

- Profesorze Danner, muszę na chwilę prosić pannę Quinn do mojego gabinetu. - powiedziała nie patrząc nawet na profesora.

- Oczywiście, panno Yevoled. - odpowiedział jej.

Nie czekając na żadne więcej słowo, żeby jej nie wkurzać bardziej, spakowałam rzeczy. Kątem oka widziałam parszywe uśmiechy Mariny i jej grupki. Szmaty.

Zacisnęłam mocno szczękę i stanowczym krokiem skierowałam się w stronę wyjścia, gdzie dyrektorka przepuściła mnie w przejściu. Kiedy szliśmy korytarzem otwierałam już usta, żeby o coś zapytać, ale szybko je zamknęłam. Cholernie się bałam o co może chodzić. I dowiedziałam się chwilę później, kiedy tylko otworzyła drzwi swojego gabinetu. A w środku stała wyprostowana i poważna Królowa.

- Wasza wysokość. - odezwałam się cicho i dygnęłam. Maniery nadal we mnie siedzą, mimo że naprawdę jestem przerażona.

- Usiądź. - powiedziała dyrektorka wskazując mi fotel przed biurkiem.

Od razu opadłam na siedzenie, bo chyba bym zemdlała. Nie mogłam ustać w tym towarzystwie nawet sekundy. Spięte mięśnie już zaczynały mnie boleć.

- Czy mogłabyś pokazać nam zęby? - spytała poważnie Królowa.

Zamarłam. Kompletnie mnie spiorunowało. Czuję jak wszystkie mięśnie, ścięgna, a nawet żyły zmieniają się w kamień, metal, na pewno coś twardego i nie do ruszenia.

Randalyn: Więź Krwi ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz