Czas na zemstę.
Ale powoli.
Na razie nie chce o tym myśleć. Przez dwa dni nie chce myśleć o niczym związanym z Akademią i wampirzym świecie. Na te dwa dni wracam do ludzkiej normalności.
Dzisiaj jest dzień, kiedy wybieram się na weekend do Londynu odwiedzić znajomych.
I mam pewien plan.
Chciałam jak zwykle wybrać się pociągiem, ale Fin uparł się, że zawiezie mnie kierowca. Wspaniałe. Mój prywatny kierowca. Z moim prywatnym samochodem.
Dotarłam pod mieszkanie przyjaciółki, gdzie zebrała się już nasza grupka. Kiedy zobaczyli mnie - w pełni niezależną dziewczynę, która wszystko lubi robić sama nie zważając na konsekwencje, czekającą aż kierowca otworzy mi drzwi - bo zapewne powie wszystko Fineganowi - i dopiero wychodzi z auta. Oczy im się rozszerzyły na wielkość piłek pingpongowych.
Podziękowałam kierowcy i powiedziałam, że może wracać i ma przyjechać w niedzielę wieczorem. I tak tu zostanę przez weekend więc niepotrzebnie będzie się tu kręcił.
Kiedy podeszłam bliżej grupki jeden z chłopaków - Scott, zagwizdał.
- Wow - odezwał się. - To mieszkanie zdala od Londynu zmienia naszą koleżankę.
- Nie pytajcie. - Zaśmiałam się i przywitałam z każdym po kolei. - Facet mamy się uparł żeby mnie przywieziono.
- Widać, nie szkoda mu na benzynę. - Zaśmiała się Haizel.
- Tsa. Zważając, że to był mój prywatny kierowca. A on ma swojego.
- O proszę. To kim on jest. Jakimś księciem?
Lordem. A z księciem mam na pieńku.
- Nie. Księciem to nie jest. Po prostu ma kasę.
- A jak twoja nowa szkoła. Mało o niej opowiadałaś. - Zianna wzięła mnie pod rękę i całą grupą udaliśmy się w kierunku centrum miasta.
- Okropna. - fuknęłam. - Chociaż nie aż taka zła. Gorsi są.. ludzie.
- Jak to prywatne szkoły. Snobi.
- Jeszcze jak. - mruknęłam.
- Macie mundurki? - spytał Hugo.
- Tak. Nie są nawet takie złe.
- A powiedz - Szturchnęła mnie w ramie Hailee. Spojrzałam na nią mrużąc oczy. Odzwyczaiłem się od takiego słońca. - Znalazłaś już sobie kogoś?
Jeśli chodzi o arcywroga, to tak. Jak najbardziej mam.
- Snobi mnie nie kręcą. - burknełam przewracając oczami. - A tym bardziej teraz nikogo nie szukam.
Tym bardziej w tej szkole, bo nie wiem co komu strzeli, żeby spróbować mojej szyi.
Rozmowa zmieniła się bardziej w swobodną i weszliśmy do jednej z galerii. Mogłam w końcu spędzić dzień - prawdziwy dzień! - w towarzystwie znajomych na żartach i śmiechu. Jednak bardziej zaczęłam się rozglądać, czy wśród nas przypadkiem nie kreci się osoba ze świecącymi oczami.
Chociaż mogłam nie przejmować się czy ktoś próbuje nas podsłuchiwać. Te słabe ludzkie zmysły. Tyle spokoju.
Późnym popołudniem, kiedy nasza grupa się wykruszyła i razem z Zianną zmierzałyśmy do jej domu, gdzie miałam zostać na noc, szliśmy bardziej bocznymi uliczkami i opowiadała mi kolejne śmieszne historie dziejące się w mojej starej szkole. Zaśmiałyśmy się i stanęłam pod jednym budynkiem. Wpadł mi do głowy pewien pomysł. Spojrzałam na Zianne i uśmiechnęłam się chytrze.
- Zróbmy coś szalonego. - powiedziałam.
- To życie poza Londynem naprawdę cię zmienia. Kiedyś nie mogłam cię przekonać.
- Ludzie się zmieniają. - odparłam i weszliśmy do studia piercingu.
- Dzień dobry. - przywitaliśmy się.
- Dzień dobry. - Dziewczyna z rękami w tatuażach i kolczykiem w nosie się do nas uśmiechnęła. - Kolczyki?
- Tak. - odpowiedziałyśmy zerkając na siebie.
- Która pierwsza?
- Ja. - powiedziałam od razu.
Dziewczyna zaprowadziła nas do drugiego pomieszczenia i wskazała mi fotel.
- To gdzie ten kolczyk?
- W języku. - odpowiedziałam, a Zianna zrobiła wielkie oczy.
- Śmiały krok. - zaśmiała się piercerka.
- Ale warty. - Uśmiechnęłam się chytrze.
Chociaż pomysł jest totalnie porypany i chyba postradałam zmysły. Ale warto.
- Z jakiego materiału? - spytała przygotowując się. - Polecam..
- Srebrny. - przerwałam jej.
- Okej. To do pracy.
I o cholercia. Jak to bolało. Język mi zdretwiał i nie potrafiłam powiedzieć słowa z czego naśmiewała się moja przyjaciółka. Ale kurcze warto. Oj dla tej zemsty warto było się poświęcić. Wyszliśmy z budynku. Ja, z kolczykiem w języku, Zianna, ze zwykłym kolczykiem w nosie.
♦️
W niedzielę wieczorem kierowca przywiózł mnie pod posiadłość. Z domu wyszedł pracownik i to on otworzył mi drzwi. Kierowca podał mu moje zakupy, które przywiozłam i skierowaliśmy się do wejścia.
- Panno Quinn? - odezwała się jedna z szafirowookich kobiet do której skinęłam głową by kontynuowała. - Podczas panny nieobecności dostarczono kwiaty. Są w panienki sypialni.
- Kwiaty? - spytałam marszcząc brwi i zdejmując płaszcz. - Kto je przysłał?
- Zostały dostarczone anionimowo. - odpowiedziała przejmując moje zakupy.
Kiwnęłam głową i od razu wspięłam się na podświetlone schody. Korytarzem dotarłam do drzwi mojej sypialni. Otworzyłam je i zamarłam wciągając ze światem powietrze. W moim pokoju stało kilka bukietów kwiatów.
Czarnych róż.
Kwiatów w herbie wysoko postawionej rodziny.
Chyba krzyknęłam. Nie pamiętam. Byłam w takim szale, że od razu podbiegłam do drzwi balkonu. Otworzyłam je i wróciłam po kwiaty natrafiając na przestraszony wzrok pokojówki. Wzięłam wszystkie bukiety i wyrzuciłam je przez balkon. Zdyszana oparłam się dłońmi o metalową barierkę zaciskając na niej palce, które zaczęły piec. Głupie kolce.
- Nigdy więcej ich nie przyjmujcie. - syknęłam do kobiety, której obecność nadal czułam.
- Oczywiście panienko. - odpowiedziała cicho, zapewne powstrzymując się od zapachu mojej krwi. Jej kroki ruszyły oddalając się.
Jestem na granicy wytrzymania. Czuję coraz większy uścisk w klatce piersiowej jakby coś mnie tam ściskało, a w środek wbijały się.. kły. Usłyszałam kroki i już po chwili poczułam ciepłe dłonie mojej mamy na swoich ramionach. Od razu się obróciłam wtulając w jej ciało i owiał mnie słodki zapach jej skóry i perfum. Nie wiem skąd, ale mama zawsze czuła, kiedy coś jest ze mną nie tak.
- Wszystko dobrze. - wymamrotałam.
- Wiesz, że nie jest. - mruknęła. - Wtedy te piękne kwiaty nie leżałyby pod balkonem. - Zaśmiała się cicho.
- To tylko głupie kwiaty.
- Od kogo? - spytała zainteresowana.
- Nie mam pojęcia. - Westchnęłam. - Powiedzieli, że nie wiedzą kto je przysłał.
- Chyba jednak wiesz od kogo. - Położyła dłonie na moich ramionach i lekko mnie odsunęła by spojrzeć mi w oczy.
- To nie ważne. - Pokręciłam głową. - Napijemy się herbaty? - zmieniłam temat.
- Z dużą porcję ciasta. - dodała wzdychając na co zachichotałam.
CZYTASZ
Randalyn: Więź Krwi ✓
Vampire✔️ (Przed poprawą) * Blood 1# * Moje imię? Nazywam się Gianny Quinn i spotkała mnie najbardziej absurdalna rzecz na świecie. Odkryłam istnienie wampirów. A ich świat wcale nie wygląda tak jak przedstawiają w książkach i filmach, ani tak jak sobie...