12 - "Szach"

4.1K 202 18
                                    

Stałam przed szafką, kiedy drzwiczki się zatrzasnęły. Odskoczyłam spanikowana i przywarłam plecami do rzędu szafek stając oko w oko z czerwonymi oczami.

- Eee.. witam? - wydusiłam z siebie.

- Nie witaj tylko spadaj. - wysyczała.

- Słucham? - spytałam marszcząc brwi.

- Masz rację. Uważnie słuchaj. Odczep się od Orion'a. Zrozumiano?

Nooo niee.

Serio?

Akurat musiała mnie dopaść jego fanka?

Nie dość, że on się do mnie przyczepił, to jeszcze będą mnie dręczyć jego "fanki".

- Od księcia? - Zmarszczyłam brwi. - Przecież ja nawet z nim nie rozmawiam.

- Tak? To jak wyjaśnisz, że już kilka razy widziałam jak rozmawiacie?

- Po pierwsze, to on mówił. Po drugie, ja nawet go nie lubię i nie chcę z nim rozmawiać.

- Jeszcze raz zobaczę, że rozmawiasz z moim chłopakiem to cię zlikwiduje.

No chyba to jest jakiś nieśmieszny żart. Czy to ukryta kamera? Melberwood to ty wymyśliłeś ten jakże nieśmieszny żart? Przecież takie rzeczy nie mogą się dziać w prawdziwym życiu.

Co ja gadam. W prawdziwym życiu nie na wampirów. A jednak proszę. Jestem w centrum ich szkoły.

- A on wie, że jest twoim chłopakiem? - spytałam niewinnie.

Przywaliła ręką w szafkę, aż ta się wgieła i odeszła wkurzony krokiem prawie puszczając parę z uszu.

No coraz ciekawiej się robi w tej szkole.

- Szach. Dlaczego w każdej szkole musi być ta jedna laska, zazdrosna o chłopaka, z którym nawet nie jest? - mruknęłam do siebie i przyłożyłam rękę do piersi masując miejsce gdzie jest serce. - Muszę się uspokoić.

- Wszystko dobrze? - spytała Verina podchodząc do mnie. - Twoje serce było słychać z drugiego końca korytarza.

- Tak. Jakaś dziewczyna do mnie doskoczyła.

- Która? - Zmarszczyła brwi.

- Blondynka z czerwonymi oczami. Mocny makijaż oczu. Gadała coś o księciu.

- Marina. - mruknęła przecierając brodę. - Nie przejmuj się nią. Czasami nie panuje nad sobą, ale nie jest groźna.

- Właśnie widziałam. - wskazałam na wgiętą szafkę obok siebie.

- Lubi się wywyższać, jak na swój status. Jej rodzice to Lordowie.

- To czemu ma.. - Zamachałam palcem wokół oczu.

- Adoptowali ją. - szepnęła.

- Aaa. - Kiwnęłam głową.

- Plus jej rodzice są bardzo.. zaborczy.

- Quinn. - Podnosłam wzork i obie spojrzeliśmy w kierunku chłopaka, który to mówił.

- Dziewczyna cię szukała, Melberwood. - burknełam.

- Szukałaś mnie? - spytał podnosząc brew i stając bliżej mnie.

- W twoich snach. - burknełam zakładając ręce na piersi.

- W moich snach robisz dużo ciekawsze rzeczy. - odparł na co Verina się zachłysnęła powietrzem.

- No to sny muszą ci wystarczyć. - Przewróciłam oczami i spojrzałam na Verine, która zacisnęła usta w cienką linię, żeby nic nie powiedzieć.

- Cóż, wampiry mają bardzo realistyczne sny, bo sny to zwierciadło, a wampiry to nocne stworzenia..

- Musimy iść na lekcje, Verino. - bąknęłam przerywając jej i złapałam ją za rękę kierując się do sali.

Nawet ona musiała mnie zdradzić. Co za stworzenia.

♦️

- Przepraszam. - odezwałam się do bibliotekarki. - Gdzie znajdę Wprowadzenie do Alchemii?

- Piąty rząd, ósma półka. - Wskazała odpowiedni kierunek.

- Dziękuję. - rzuciłam jeszcze i udałam się w odpowiednim kierunku.

No tak.

Gdybym poczekała na ostrzeżenie, że jest ona na wysokościach to bym to zrobiła. Przeklęłam cicho pod nosem i wspieram się na drabinę, która tam była.

Chwyciłam ciężki tom i - oczywiście - zachwiałam się. Pisnęłam wypuszczając ciężką księgę z rąk i upadła z hukiem na kamienną podłogę, gdzie zaraz miałam się znaleźć. Zamknęłam oczy przygotowując się na upadek z którego będę się leczyć dniami.

Tak się jednak nie stało. Bo spadłam na coś miękkiego. I co ładnie pachnie. I oddycha!

Otworzyłam oczy spoglądając w górę i dostrzegłam złote oczy pod kurtyną rzęs i ciemnych włosów.

- Żyjesz. - Uśmiechnął się.

- Jako jedyna w tej szkole, chciałam przypomnieć. - burknełam.

I zdałam sobie sprawę, że nadal trzyma mnie na rękach. Jak oparzona zaskoczyłam na własne nogi - które oczywiście mnie zawiodły - bo potknęłam się o to durne Wprowadzenie do Alchemii! Wiedziałam, że ta chemia mnie kiedyś zabije. Zatoczyłam się i zanim Melberwood zdołał mnie dotknąć, przywaliłam plecami i tyłem głowy o półki z książkami. Syknęłam przykładając dłoń do głowy i przymknęłam oczy. Poczułam chłód na policzkach i szybko otworzyłam powieki.

- Co ty..? - zaczęłam, kiedy objął dłońmi moje policzki i zaczął przekręcać moją głową. I teraz zrobiło mi się goręcej.

- Dobrze się czujesz? Nie masz tego ludzkiego.. no.. yy..

- Wstrząśnienia mózgu? - wymamrotałam, bo cały czas ściskał moją twarz.

- Właśnie tego.

- Nie, nie mam. I puść mnie w końcu, książę. - Strzepnełam jego ręce z twarzy, które położył na półce po obu stronach mojej głowy.

Halo, chyba mam gorączkę, bo coś tu dziwnie gorąco.

Jeśli naprawdę się martwi to wygląda całkiem słodko..

Nie! Fuj. O czym ja myślę? To jest na pewno nie słodki krwiopijca, który z chęcią by zatopił zęby w mojej szyi. Muszę uspokoić tętno.

- Jesteś strasznie wredna. - powiedział spoglądając w dół.

- Ja? Wredna? Ty mnie jeszcze wrednej nie widziałeś. A teraz przepraszam - wymknęłam się z pułapki jego rąk i podniosłam księgę z podłogi. - Zaraz będzie po mnie kierowca. - Odwróciłam się na pięcie i prawie wybiegłam z tej biblioteki.

- Widocznie masz bardzo duży kłopot z podziękowaniami. - powiedział jeszcze.

Nie. Po prostu mam bardzo duży problem z tobą.

Randalyn: Więź Krwi ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz