Wybiła godzina zero.
Nie ma miejsca na odwrót.
Siedzę na małej kanapie w jednym z pokoi w zamku i obserwuje jak mama chodzi w tę i spowrotem. Ujęłam jej tyle stresu ile się dało, ale tego już nie dam rady. To już jest jej własny stres.
- A jak coś pójdzie nie tak. - zapytała. Poraz dziesiąty! Przewróciłam oczami i dalej ją obserwowałam chociaż już mnie oczy i głowa boli z patrzenia w jedną i drugą stronę.
- Wszystko pójdzie dobrze. Dopilnowałam tego.
- Nie powinnam tego wszystkiego tak na ciebie zrzucać.
- Mamo, sama chciałam pomóc. Usiądź i uspokój się.
- A jak zemdleje. Potknęł się i wywalę jak długa na oczach tych wszystkich wysokich sfer?
- Nic takiego się nie stanie. Nie wymyślaj najczarniejszych scenariuszy.
Znów miała marudzić, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Spojrzeliśmy w tamtą stronę i zanim którakolwiek z nas coś powiedziała, do środka weszła babcia.
- Czyli jednak tu jesteście. Myślałam, że znowu mnie oszukali. - mruknęła zamykając za sobą drzwi.
- Coś się stało? - Mama od razu zaczęła panikować i w końcu opadła na krzesło przed toaletką.
Ta jednak nie odpowiedziała tylko zaczęła śledzić mamę wzrokiem od góry do dołu po czym się skrzywiła.
- Myślałam, że skoro pierwszy raz będziesz mieć na sobie suknię ślubną to wymyślisz coś.. lepszego.
Jasne. Dobijaj jeszcze bardziej pannę młodą tuż przed uroczystością.
- Co z nią nie tak? - spytała oglądając sukienkę i grzebiąc w warstwach materiału.
No dzięki babciu. Przez ciebie znów panikuje.
- Nic mamo. Jest idealnie. - powiedziałam od razu.
- Ma za dużo świecidełek. - prychnęła babcia. - Wygląda jak kula dyskotekowa, a nie pobożna panna młoda.
Pobożna. No hit. Nie wytrzymałam i głośno parsknęłam zakrywając sobie usta dłonią. Obie spojrzały w moją stronę. Mama od razu wiedziała o co chodzi. Rozbawienie pojawiło się w jej oczach i przygryzła dolną wargę. Przynajmniej się trochę uspokoiła. Za to od babci powiało chłodem.
- A ty? - zwróciła się do mnie. - Co to za sukienka? Od tego koloru twoja głowa wydaje się większa.
- Dziękuję, że się o mnie martwisz, babciu. - mruknęłam przewracając oczami.
- Przyszłaś tu w konkretnym celu? - zapytała w końcu mama.
- A tak. - przypomniała sobie o czymś i zaczęła czegoś szukać. - Gdzie ja to mam.. ah! Tu jest. To dla ciebie. - powiedziała i wręczyła mamie pudełko.
- Dziękuję. - Uśmiechnęła się do niej i starsza kobieta w końcu wyszła z pokoju zamykając drzwi.
Wstałam z kanapy i podeszłam nachylając się nad mamą, kiedy otwierała pudełeczko. W środku był koralikowy różaniec.
- Mamo obawiam się, że babcia dzisiaj zejdzie na zawał jak się dowie. - szepnęłam do niej.
- Dlatego się nie dowie. - odszepneła.
- A co z.. no wiesz. Ceremonią.
- Im później się dowie tym będzie za późno na odwrót. I podobno jak ktoś umiera na ślubie wampira to dobry znak.
CZYTASZ
Randalyn: Więź Krwi ✓
Vampire✔️ (Przed poprawą) * Blood 1# * Moje imię? Nazywam się Gianny Quinn i spotkała mnie najbardziej absurdalna rzecz na świecie. Odkryłam istnienie wampirów. A ich świat wcale nie wygląda tak jak przedstawiają w książkach i filmach, ani tak jak sobie...