38 - "Born To Die"

4.1K 216 42
                                    

Mój świat umiera.

Nie umarłam, kiedy zostałam wampirem. Nie umarłam, kiedy prawie zostałam zabita przez łowcę. Moje życie również nie skończyło się, kiedy się przeprowadziłam do zupełnie obcego miejsca.

Mój świat umarł, kiedy wiotkie ciało chłopaka, który zawładną moim sercem i duszą, osunęło się na podłogę w moich rękach i które zdobiły moje łzy. Te kilkanaście sekund, które ciągnęły się w nieskończoność, to były najgorsze sekundy mojego życia. Nie słyszałam, nie widziałam. Jedyne co czułam, to ból. Cierpienie. I niemoc. Słabość.

- Nawet się nie waż mi tu teraz zamykać oczu. Rozumiesz!? Nie rób tego. Kocham cię, dupku, okej. Sam już to wiesz. Zawsze byłeś tego świadom, za to ja nie. Ale jestem. Jestem pewna, że cię kocham ty zadufany w sobie i niewdzięczny idioto. Ofiarowałam ci moje serce i duszę. Oddałam ci wszystko co miałam najcenniejsze. Stałam się wampirem nie tylko dlatego, że musiałam. Stałam się nim dla ciebie. Żeby mieć cię na zawsze. Więc teraz mi, kurwa, nie umieraj i mnie nie zostawiaj!

- To już musi być raj. - wychrypiał patrząc na mnie z na wpół przymkniętych oczu. - Te słowa nie mogą być prawdziwe.

- Ale są! - krzyknęłam uderzając go raz po raz dłonią w ramię. - Są tak prawdziwe jak w moich żyłach..

I wtedy sobie o czymś przypomniałam. Moje żyły. Moja krew. W moich żyłach płynie teraz krew mitycznej księżniczki, która ma wiele możliwości. Nie bez powodu łowcy ja zabili. Miała zbyt wiele mocy. Była zbyt potężna. Więc może i ma..

- Pij. - powiedziałam chłodno wystawiając nadgarstek w jego stronę. - Pij mówię. - dodałam, kiedy patrzył na mnie niezrozumiale. Jakbym zmieniła się w kosmitę.

- Gia.. - wychrypiał słabo.

- Moja krew to teraz zupełnie inna krew. To jedyna możliwość. Może się uda i..

Spojrzałam na niego takim wzrokiem, że nie wiem co z niego wyczytał. Powoli ujął mój nadgarstek i szybkim ruchem przystawiłam go do jego ust. Syknęłam, kiedy się w niego wgryzł i zaczął pić. Oderwał się od mojego nadgarstka tak szybko, jakby bał się, że zrobi mi krzywdę i spojrzał na mnie, a w oczach wracał mu blask. Wracał do mnie.

- Jesteś szalona. - wychrypiał mocniejszym głosem.

- Szalona z miłości. - odpowiedziałam śmiejąc się i obejmując dłońmi jego twarz.

- Musimy stąd iść. - wtrącił się Finegan na którego spojrzeliśmy zaskoczeni. Zapomniałam o jego obecności. I właśnie zrobiliśmy mu ckliwą scenę. Cudownie.

Wyszliśmy na zewnątrz i od razu wsiedliśmy do samochodów przy których stało więcej ochroniarzy i zawieźli nas tuż do pałacu. Przez całą drogę trzymałam na kolanach głowę Orion'a.

Nie jestem pewna jakim cudem znalazłam się już w pałacu siedząc na jednym z szezlongów w korytarzu przed drzwiami gdzie zabrali Orion'a. Dosłownie jakbym Mrugnęła i z samochodu siedziałam już tu. Nie widziałam żebyśmy tu przychodzili. Moja krew może i coś zadziałała, ale i tak nadal w jego ciele tkwiła ta przeklęta kula. Obiecuję sobie. Zabije każdego łowcę, który stanie mi na drodze. Zabije wszystkich, który zagrożą moim bliskim.

- Wasza wysokość?

Nie reagowałam. Ciągle tępo wpatrywałam się w drzwi nie ruszając nawet powieką. Czułam się jak zakopana żywcem. Żyłam, jednak wiedziałam, że to długo nie potrwa. Dusiłam się otaczającym mnie powietrzem. Byłam nim przygniatana. Byłam pewna, że suchy oddech, który czuje w gardle to zbierająca się tam ziemia, która już zdążyła zatkać uszy.

Randalyn: Więź Krwi ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz