31 - "Szatany"

3.7K 198 42
                                    

Przeszliśmy do sali balowej gdzie odbywało się przyjęcie. Rozejrzałam się po przytłumionej, skąpanej w półmroku i blasku świec sali. Girlandy i złote kandelabry pełne kwiatów, które wybrałam z Melberwood'em prezentowały się naprawdę niezwykłe w kompozycjach. Tak jak i inne rzeczy włącznie ze szmaragdowymi obrusami. Uśmiechnęłam się do siebie dumna z naszego dzieła.

- Ty musisz być Gianny. - odezwał się głos za mną i się odwróciłam w stronę czarnowłosej kobiety.

- A pani to..? - spytałam i powiodłam za wzrokiem kobiety, która srebrnymi oczami patrzyła na medalion na mojej szyi. - Prababcia Fien.

- Po prostu Fien. - Machnęła ręką. - Przez te łatki czuję się staro.

- A ile masz lat? - spytałam zainteresowana.

- Dwa tysiące pięćset trzydzieści dziewięć. - odpowiedziała na co zachłysnęłam się powietrzem. - I dwudziestego trzeciego męża. - dodała rozbawiona dzięki czemu się rozluźniłam.

- Czyli nie próżnujesz. - Zaśmiałam się. - Wyglądasz na mniej.

- Z życia trzeba korzystać i wykorzystywać je tak jak się da, kochanie. Korzystać z każdego jego daru i co oferuje. Czy gdybym żyła tyle ile zwykły człowiek, poznałabym mojego dziewiątego męża? - Wydęłam dolną wargę i wzruszyłam głową. - No właśnie.

Te słowa zakołatały mi w głowie i spojrzałam w stronę mamy i Fin'a, którzy dziękowali gościom. Z daleka już widać jak błyszczą ich oczy na zielono. Bycie wampirem daje dużo możliwości. Ich miłość przynajmniej będzie wieczna.

Oddanie duszy może być okropne. Ale oddanie duszy dla kogoś, kogo się kocha może być równie piękne.

- Pierwszy raz widzę go takiego szczęśliwego. No może jeszcze w dzieciństwie, kiedy radość była prostsza. A ma już trzysta dwadzieścia jeden lat.

- Co? - Spojrzałam zaskoczona na kobietę obok mnie. - Mi mówił, że ma dziewięćdziesiąt dwa.

- Lubi odejmować siebie wieku. - Machnęła ręką i się zaśmiała. - Czuję się wtedy młodziej i ludzie mniej się boją.

- No nie wiem czy z takim wyglądam można czuć się staro. - prychnęłam.

- Chodź Smoczku. - Wzięła mnie pod ramię. - Zaraz będą toasty.

- Mam szesnaście lat. - powiedziałam zerkając na nią i idąc w wyznaczonym kierunku.

- Ja nic nie widzę. - Mrugnęła do mnie na co zachichotałam. - To twoje serce tak pędzi? - spytała zatrzymując się.

- Nie, ale wiem czyje. - odpowiedziałam rozglądając się.

Wtedy zauważyłam babcię siedzącą w kącie. Była cała blada, rozglądała się i trzymała w rękach różaniec mamrocząc pod nosem. Spojrzałam na Fien i się roześmiałyśmy.

- Lepiej do niej pójdę, bo zaraz naprawdę dostanie zawału albo zadzwoni po egzorcystę.

- Umawiałam się z jednym egzorcystą. - Zachichotała. - Będę przy stole.

- Niedługo dołączę i mi o nim opowiesz. - dodałam do oddalającej się kobiety i podeszłam do babci.

- Babciu wszystko w porządku? - spytałam nachylając się nad nią.

- Szatany - wyszeptała. - Wszędzie są szatany. Szatany!

- Babciu, nikogo takiego tu nie ma. - Przygryzłam dolną wargę, żeby się nie roześmiać. - Wszystko jest dobrze.

- Mama się dobrze czuje? - Obok mnie pojawił się Finegan i babcia na niego spojrzała.

- Szatan! - rzuciła wskazując na niego.

Randalyn: Więź Krwi ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz