Czy może istnieć gorszy dzień dla samotnych od tego?
Czternastego lutego.
Sławetny dzień zakochanych.
Dla wampirów znany jako Dzień oddanych serc.
Dlaczego? Ponieważ lata temu tradycją było ofiarowanie ludzkiego serca swojej sympatii. Słodko.
Widać kwiaty czy słodka wycinanka to dla wampirów było za mało.
Weszłam do szkoły ze słuchawkami w uszach gdzie akurat Connie Francis zaczęła śpiewała piosenkę Stupid cupid. Cudownie. Wszechświat uwielbia nieczyste rozgrywki. Bo jedyne co jest prawdziwe w tej piosence, to tytuł.
Na moich ustach jednak gościł szeroki uśmiech. Za przeproszeniem - w dupie mam ten dzień. Nie obchodzą mnie kwiatki i czekoladki. Nie będzie mi obniżał samooceny nawet, kiedy cała szkoła pęka w tym w szafach, a zanim wyszłam do szkoły mama już dostała kolejne kwiaty od Fin'a. Kocham być singielką. Kocham siebie.
- Co to za piosenka? - spytała pojawiająca się przy mnie Verina. - I co to za mina? - dodała sugestywnie, kiedy usiadłyśmy na ławce pod salą.
- Piosenka, Stupid cupid. A mina żadna. - odpowiedziałam.
- No co ty. Przecież widzę, że coś jest na rzeczy. Mów. Kto to.
- Nikt. - prychnęłam. - Jak już mówiłam, to święto głupiego kupidyna i nie mam zamiaru się w to bawić. Dobrze mi samej.
- Jasneeee - Poruszyła zabawnie brwiami.
- Przestań. Nie będę świętować dnia zakochanych, kiedy taka nie jestem, a tym bardziej nie będę świętować wampirzego dnia, którego się dawało serca takie jakie ja mam. - Dotknęłam się po klatce piersiowej i skrzywiłam.
- No powiedz. Dajesz, dajesz, dajesz, dajesz.. - powtarzała i dźgała mnie palcem w ramie.
- No dobra. - W końcu machnęłam rękami i wstałam. - Może i jest ktoś.. taki.
- Kto? - Otworzyła szeroko oczy udając zaskoczenie moimi słowami.
- Przecież ci nie powiem. Na około wszyscy mogą podsłuchiwać. Ale to i tak nie ważne. To nikt taki. Nawet nie z tej szkoły. - skłamałam. - Za to ty.. - zaczęłam i powiodłam wzrokiem tam gdzie Verina. - Ale, że Paxton?
- Co? - spytała wytrącona ze swoich myśli i spojrzała na mnie mrugając kilka razy.
- On ci się podoba, Hartman. - Uśmiechnęłam się szeroko widząc jej przerażoną minę.
- On mi się nie podoba. - prychnęła odwracając ode mnie wzrok. Czyli coś jest na rzeczy przez co szeroko się uśmiechnęłam.
- Jasneeee - przedrzeźniałam ją.
- Może troszeczkę. - przyznała cicho i spuściłam głowę by ukryć rumieniec.
- Jest przystojny. - Szturchnęłam ją w ramię. - Ale bywa idiotą.
- No ale - zaczęła. Przekręciła się w moją stronę przybliżając się i szeptała. - Czy czułaś kiedyś przy kimś jakby ci serce puchło, dostawałaś palpitacji, słońce, księżyc, gwiazdy stawały się jaśniejsze, a oczy wpatrzone w ciebie powodowały dreszcz na twoim ciele i dotyk parzył elektrycznością?
Chyba tak.
- Nie. - pokręciłam głową. - Nie czułam.
- Poczujesz. - Poklepała mnie po dłoni i spojrzała czerwonymi oczami w moje. - To się wie.
CZYTASZ
Randalyn: Więź Krwi ✓
Vampire✔️ (Przed poprawą) * Blood 1# * Moje imię? Nazywam się Gianny Quinn i spotkała mnie najbardziej absurdalna rzecz na świecie. Odkryłam istnienie wampirów. A ich świat wcale nie wygląda tak jak przedstawiają w książkach i filmach, ani tak jak sobie...