11 - "Wampir i Julia"

4.1K 189 66
                                    

Poprawiłam sukienkę wysiadając z samochodu. Spojrzałam na fasadę ogromnego budynku teatru. Zawsze podziwiałam te budynki. Wchodzenie do nich i oglądanie spektakli jednak do mnie nie przemawiało. Widocznie teraz będę musiała polubić.

Jak już zauważyłam - przynależność do wyższych sfer to nie tylko posiadanie statusu. Trzeba jeszcze na niego zasłużyć.

- Lordzie Sorena. - usłyszałam niedaleko, nadal zafascynowana architekturą.

- Wasza wysokość. - Zamarłam na te słowa i spojrzałam w bok.

W naszą stronę zmierzała Królowa i, cóż, jej syn. Obróciłam się i dygnęłam w ich stronę. Chociaż prędzej przywaliłabym księciu w twarz zamiast przed nim dygać.

- Lordze, panny Quinn. - kiwnął do nas młody Melberwood.

- Jak miło nam was widzieć, Wasze wysokości. - powiedziała do nich mama.

- To mi miło widzieć, że integrujecie się w naszym społeczeństwie. - odparła Królowa. - Będzie nam bardzo miło jeśli z nami usiądziecie.

O nieeee.

Nie, nie, nie.

Nie mam zamiaru z nimi siedzieć.

Ale czy coś mogę powiedzieć? Gdzie tam. Tylko się delikatnie do wszystkich uśmiecham krzycząc w środku, kiedy podszedł do mnie książę.

- Czy mogę ci podać ramię, panno Quinn? - spytał. 

- Czy mogę ci je odgryźć, Wasza książęca mość? - spytałam trzepocząc rzęsami.

- Woaa nie jesteś wampirem, a już cię ciągnie do gryzienia. To mieszkanie wśród nas już na ciebie wpływa. - Chwycił mnie za rękę i owinął ją o swoje ramię nachylając się do mojego ucha. - A tak między nami. Możesz mnie gryźć gdzie tylko chcesz. - szepnął.

Odwróciłam głowę w drugą stronę zaciskając usta w cienką linię i walcząc z rumieńcem piekącym mnie w uszy. Dobrze, że są zakryte włosami.

Co za nieludzki..

- Uspokój kołatanie serca i chodźmy zanim zlecą się inni przywołani jego dźwiękiem i zanim zacznie się przedstawienie. - znów szepnął. - Chyba że to na mnie tak reagujesz. To mi nie przeszkadza.

- Chciałbyś. - burknełam idąc w stronę wejścia zaraz za naszymi rodzicami. - Nawet jakbyś miał moc hipnozy jak w Pamiętnikach wampirów, na mnie by nie zadziałało.

Zaśmiał się cicho i weszliśmy do budynku kierując się do loży królewskiej. Wszystko rozumiem. Ale przebywanie z rodziną królewską dłużej niż to naprawdę konieczne nie należy do rzeczy, które chce robić w tym świecie. Tym bardziej w towarzystwie księcia, który, no proszę, otworzył mi drzwi. Posyłając mi najbardziej arogancki uśmiech jaki w życiu moglibyście zobaczyć.

Musiałam użyć całej mojej silnej, ludzkiej woli by czymś w niego nie rzucić. Plus żeby moje serce nie chciało wyskoczyć ze strachu. I oby tylko ze strachu.

Usiadłam na fotelu i poprawiłam sukienkę. Wyprostowałam się i zaczęłam rozglądać po sali. Żeby tylko nie zwracać uwagi na Melberwood'a.

Przedstawienie się zaczęło. Miała to być podobno wersja Romea i Julii. Było przepiękne. Te efekty, scenografia, kostiumy. Zachwycające.

- Julia nie wypiła trucizny. - szepnął do mnie książę.

- To co niby? - również szepnęłam.

- Wampirzą krew. Romeo był wampirem. Od razu wyczuł, że serce Julii bije. Nie wiedział tylko co się dzieje więc dał jej swoją krew. Kiedy się obudziła, ugryzła go i oboje zostali wampirami żyjąc razem na zawsze. 

- Cze.. co.. ale.. j..? Hej - zająkałam się i trzepnęłam go programem. - Spojlerujesz. - syknęłam wkurzona na co tylko się cicho zaśmiał.

- Jak możesz tego nie znać? - Spojrzał na mnie podnosząc brew.

- Znałam ludzką wersję, którą mi zepsułaś, psując również mi spektakl.

- Nie żałuję. - Wzruszył ramieniem. - Śmiesznie wyglądasz jak się wkurzasz.

- Zaraz ty będziesz wyglądał śmiesznie, kiedy obiję ci tą ładną buźkę. - mruknęłam pod nosem.

- A więc uważasz, że mam ładną buźkę. - Uśmiechnął się łobuzersko i dotknął swojego policzka. - Wiesz, już to wiedziałem. Ciekawie jest to jednak usłyszeć od ciebie.

- Mogę cię o coś prosić? - westchnęłam.

- Tak, możesz mnie pocałować.

- Chce, żebyś się zamknął i dał mi obejrzeć przedstawienie. - syknęłam. - Całować to cię na pewno nie zamierzam.

- Szkoda. - Wzruszył ramieniem. - Bo jestem do dyspozycji.

- Udawaj, że mnie tu nie ma.

- Nie potrafię.

- Ta. Oczywiście. - Przewróciłam oczami.

- Po prostu twoje serce za głośno tłucze, żeby to ignorować.

- Ja przynajmniej mam serce. - burknełam krzywiąc się i dotknęłam swojej klatki piersiowej.

On nie zamierza mnie ignorować? To ja będę jego ignorować. Zapominając o etykiecie, siadam wygodniej podkładając nogę pod tyłek i wychylam się żeby lepiej widzieć scenę.

Kiedy przedstawienie się skończyło, po całej sali rozległo się morze oklasków, do których dołączyłam. Widok na teatr przysłonił mi jakiś cień. Podniosłam wzrok natrafiając na twarz Melberwood'a.

- Czy mogę pannę odprowadzić do wyjścia, panno Quinn? - spytał wystawiając dłoń w moją stronę.

- Nie możesz. - burknełam i usłyszałam odchrząknięcie.

Spojrzałam w tamtą stronę widząc obserwującego mnie Finegan'a. No tak. Nie dość, że maniery, to jeszcze nie powinnam odmawiać księciu. Do tego w towarzystwie królowej. Westchnęłam i uśmiechnęłam się najbardziej sztucznie jak tylko mogłam.

- Oczywiście, Wasza książęca mość. - powiedziałam słodko i przyjęłam jego rękę.

Wstałam i lekko się zakołysałam. Głupia zdretwiała noga, która mnie zdradziła i poleciałam na księcia.

- Przepraszam. - wymamrotałam czerwieniąc się.

- Nic nie szkodzi. - Uśmiechnął się szeroko. - Podoba mi się, że na mnie lecisz.

- Nie lecę na ciebie. Tylko noga mi zdretwiała. - Wyprostowałam się i uderzyłam kilka razy stopą o podłogę żeby wróciło krążenie.

Zaśmiał się tylko i podał mi ramię. Wyszliśmy z teatru i odprowadził mnie do limuzyny, która po nas przyjechała.

- Pozwól, że ci pomogę. - powiedział podchodząc do drzwi i je otworzył. Drugą dłoń wystawił w moją stronę.

- Dziękuję, książę. - wydusiłam z siebie z obojętną miną.

Przyjęłam jego dłoń i wsiadłam do limuzyny. Spojrzałam w górę na jego uśmiechnięte obliczę nadal stojące w drzwiach.

- Widzimy się w szkole, Quinn. Otworze ci drzwi. - dodał i zamknął drzwi samochodu odchodząc.

- Żebym ja ci tylko nimi nie przywaliła w tą arogancką twarz. - mruknęłam pod nosem.

- Mówiłaś coś? - spytała mama siadając obok.

- Nie, nic. - Uśmiechnęłam się do niej po czym znów spojrzałam w okno w stronę, gdzie zniknął Melberwood.

Randalyn: Więź Krwi ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz