13 - "Ze mną się nie zadziera"

4.3K 209 53
                                    

Jeśli ktoś by mnie spytał, dlaczego ciągle wpatruje się w księcia zamiast skupić się na lekcji - sama nie umiałabym odpowiedzieć. Oczy same mi uciekają do jego pewnej siebie postaci. Po prostu nie ogarniam Pana Mebel z Drewna.

- Panno Quinn. - zwrócił się do mnie nauczyciel. Podskoczyłam na krześle i spojrzałam w jego szmaragdowe oczy.

- Tak? - odezwałam się.

- Proszę odpowiedzieć na pytanie.

Pytanie? Jakie pytanie?!

- A jakie było pytanie? - powiedziałam co myślałam na co westchnął.

- Co wyjdzie z.. - Nawet nie wiedziałam o czym on mówi.

I jaka w ogóle jest lekcja.

Bo myślałam tylko o tym, jak utarłam nosa aroganckiemu księciu na poprzedniej lekcji, kiedy źle odpowiedział i to ja go poprawiłam dostając pochwałę od nauczyciela. A on co wtedy zrobił? Uśmiechnął się!

- Ja.. - zająkałam się. - Nie wiem.

- W takim razie.. - zaczął i zadzwonił dzwon informujący o zakończeniu lekcji. - Proszę na chwilę zostać. - powiedział do mnie.

Kiwnęłam głową i poczekałam aż wszyscy wyjdą. Wstałam i podeszłam do nauczyciela.

- Panno Quinn - Podszedł do mnie. - Nie słucha panna na moich lekcjach co jest niedopuszczalne.

- Bardzo przepraszam. - wymamrotałam opuszczając wzrok. - To się więcej nie powtórzy.

- Znam na to jedną radę. - powiedział i spojrzałam na niego. - Jest panna człowiekiem. - Otworzyłam usta w zdziwieniu. - Możemy więc pomóc sobie nawzajem i..

- Ehem. - przerwało mu odchrząknięcie. Spojrzeliśmy w stronę drzwi gdzie stał Melberwood z rękami w kieszeni i teraz mogłam odskoczyć do tyłu od nauczyciela zanim dotknął mojej twarzy. - Wie pan, że zwracanie się tak do nieletniej uczennicy to molestowanie? - spytał retorycznie i podszedł do nas. - Do tego, kiedy uczennica jest człowiekiem, to bardzo niestosowne. Proszę ją przeprosić. Teraz.

- Proszę mi wybaczyć, panno Quinn. - powiedział po chwili przerwy.

- Ja..

Nie potrafiłam się wysłowić w tym momencie. Bo kto by mógł, kiedy wampirzy profesor, który najpewniej ma setki lat mówi coś takiego do uczennicy. Moje wnętrzności bolały, podchodząc do gardła, a głowa zaczęła pulsować.

- Nie przyjmuje przeprosin. - odezwał się za mnie książę. - I dopilnuje żeby zajęła się tą sprawą. - dodał i odwrócił się na pięcie do wyjścia.

Stałam dosłownie dwie sekundy za długo, kiedy w końcu oderwałam wzrok od wyjścia. Spojrzałam na nauczyciela i wybiegłam z sali żeby znaleźć chłopaka.

- Melberwood. - Dogoniłam go na korytarzu. Zatrzymał się i odwrócił w moją stronę z kamienną miną. - Dziękuję. - wymamrotałam.

- Jeszcze nie dziękuj, bo jeszcze nie skończyłem. - rzekł i odwrócił się idąc w tylko sobie znanym kierunku.

Bałam się co wymyśli.

♦️

Domyślacie się, co mogło się stać?

Jeszcze nie?

No to ten profesor został zwolniony w trybie natychmiastowym.

Dowiedziałam się o tym następnego dnia, kiedy przyszłam do Akademii i słyszałam szepty. Verina mi powiedziała, że nauczyciel chemii został wywalony i nikt nie wie dlaczego.

Oprócz zapewne czterech osób.

Mnie, Melberwood'a, profesora i zapewne dyrektorki.

I lepiej żeby nikt więcej nie widział.

- Melberwood. - powiedziałam, odnajdując chłopaka w korytarzu.

- Quinn. - Uśmiechnął się przebiegłe, kiedy podeszłam bliżej. - Zapewne chcesz mi podziękować. - Nachylił się nade mną. - Znam na to jeden sposób.

Uśmiechnęłam się i podniosłam delikatnie na palcach. Zmieniłam trajektorię swojej głowy by usta mieć bliżej jego ucha.

- To poproś swoje sny by przedstawiły ci ten obraz. - szepnęłam. Odsunęłam się od niego gwałtownie i szybkim krokiem odeszłam w drugą stronę korytarza.

- Quinn, już wiesz, że się ze mną nie zadziera! - krzyknął jeszcze na co zachichotałam pod nosem.

- Jestem wdzięczna! - krzyknęłam na odchodne.

♦️

Jeśli myślicie, że to był żart - możecie się pstryknąć w nos.

Bo właśnie z całą moją nową rodziną wchodźmy na teren cmentarza.

Zgadnijcie na czyj pogrzeb.

Bingo - pana profesora.

Zaczynało się tuż przed zmrokiem. Całe pole czarnych parasoli i osób ubranych w ciemnoczerwone stroje.

W wampirzej tradycji, na pogrzeby ubiera się właśnie ten kolor, tak jak ludzie zakładają czarny. Dołączyłam do tej części zebranych, ubrana w czerwony garnitur.

Wzrokiem, jakby automatycznie, odnalazłam księcia. Ubrany w czerwony garnitur, pod to czarna koszula. Stał w nieznacznej odległości od zebranych z jedną ręką w kieszeni, w drugiej miał czarny parasol, na oczach zaś okulary przeciwsłoneczne.

- Idiota. - szepnęłam.

Z wyrazu jego twarzy, gdzie uformował się figlarny uśmiech, a głowa obróciła się w moją stronę - wiedziałam, że mnie słyszał. Akurat musiał się znaleźć ten, co nauczył się super słuchu.

W czasie trwania ceremonii wymknęłam się dyskretnie i podeszłam do Melberwood'a bez słowa stając obok.

- Teraz mi możesz podziękować, Quinn. - odezwał się.

- To był znajomy Finegan'a. - mruknęłam obserwując zebranych i moją mamę z Finem.

- Też go nie lubił. - Wzruszył ramieniem.

- Jak tyś w ogóle to zrobił? - Spojrzałam na niego w bok.

- Tylko że ja nic nie zrobiłem. - Spojrzał w moją stronę i obniżył okulary na nosie odsłaniając złote oczy. - Moje ręce są czyste. - Wyciągnął dłoń z kieszeni wystawiając ją w moją stronę. - Możesz mnie za nią złapać.

- Odpuść. - Westchnęłam kręcąc głową.

- Gość miał po prostu pecha. Jak to mówią ludzie, Raz na wozie, raz pod wozem. Jak widać, jeden z takich właśnie go przejechał.

- Nie sądzę, żeby wóz mógł zabić wampira. - mruknęłam. Spojrzał na mnie marszcząc brwi.

- To był sarkazm.

- Nie ważne. - Pokręciłam głową. - Jeśli z tobą zadrę, mnie też zabijesz? - spytałam na co prychnął.

- Tego sam bym nie przeżył, Quinn. - Spojrzał na mnie. - Ale ten, kto zadrze z tobą, skończy właśnie tak. - Spojrzał w tłum.

Zapadła cisza, a w moim organizmie rozległo się ciepło i jednoczenie przeszedł dreszcz uwalniając gęsią skórkę. Wspólnie obserwowaliśmy ceremonię pogrzebową. Kończyła się ona idealnie z zachodem słońca. Wtedy ciemne parasole opadały co również zrobiliśmy. Bez słowa również ruszyłam w kierunku wyjścia z cmentarza po zakończeniu pogrzebu.

- I tak dziękuję. - szepnęłam cicho.

Odwróciłam się, ledwo spoglądając swoim ludzkim wzrokiem w ciemności na jego posturę i wpatrzone we mnie złote oczy. Kącik ust uciekł mu w górę. Jego usta się poruszyły jednak nic nie zrozumiałam. Pokracznie się uśmiechnęłam i odwróciłam w stronę bramy wyjściowej.

Randalyn: Więź Krwi ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz