- A psik. - kichnęłam wycierając nos w chusteczkę.
Spędziłam w łóżku cały weekend i opuściłam dwa dni szkoły. Właśnie przez ten nieszczęsny dzień w szkole, kiedy byliśmy w muzeum. Jednak zachorowałam.
Cudownie.
Jestem praktycznie jedynym człowiekiem w domu. Do tego jedynym chorym człowiekiem w domu. Nie wiedzieć czemu - mama nigdy nie chorowała. Urodzona pod cholerną szczęśliwą gwiazdą.
Owinęłam się szczelniej kołdrą i napiłam się herbaty z miodem, którą miałam na szafce nocnej i wróciłam do przeglądania tik toków, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
- Nie wchodź tu mamo! - krzyknęłam przez zatkany nos.
- I tak tu wejdę. - powiedział głos, który zdecydowanie nie należał do mojej mamy. Ani nawet kobiety.
A kiedy drzwi się otworzyły prawie dostałam zawału. Bo do mojej sypialni zajrzała głowa księcia Melberwood'a.
- Co tu robisz?! - pisnęłam zachrypłym głosem i bardziej się przykryłam.
- Nie było cię w szkole, Quinn. - powiedział wchodząc do pokoju i zamykając drzwi.
- Bo jestem.. aa.. psik. - Kichnęłam w chusteczkę. - Chora. To coś, czego nie zrozumiesz.
- Jak się czujesz? - spytał, wkładając dłonie do kieszeni i podchodząc bliżej.
- O nie. - Pokręciłam głową. - Jestem u siebie i to ja zadaje pytania. A brzmi ono: Co ty tu robisz i jak się tu dostałeś?
- Jestem księciem, czyż nie? - prychnął.
- I myślisz sobie, że skoro nim jesteś to możesz sobie tak bezczelnie wchodzić do domu lorda i zakradać się do sypialni niewiasty? - Podniosłam jedną brew lustrując go wzorkiem.
- Jeśli chciałaś mnie zaprosić do sypialni, Quinn, to nie mam nic przeciwko, ale dopiero jak będziesz się dobrze czuć. Przyszedłem tylko zobaczyć co się dzieje, bo nigdy nie opuszczałaś lekcji. Verina się martwi.
- Verina się martwi? - powtórzyłam i zmrużyłam oczy. - To dlaczego nie ona przyszła?
- Byłem w okolicy. - Wzruszył ramionami.
- A jak mam się czuć? - zmieniłam temat i kaszlnęłam. - Tak jak wyglądam i będzie tak jeszcze przez kilka dni i, dzięki niebiosom, nie będę musiała ciebie oglądać. I właśnie pasujesz mi plany.
- Przesuń się, Quinn. - powiedział zbliżając się bardziej.
- Nie podchodź, bo się.. - przerwałam. - No tak. Nie zarazisz się. - Pociągnęłam nosem. - Zapomniałam, że ludzkie choroby was nie dotykają.
- No właśnie. - Zaśmiał się pod nosem przechylając głowę w dół. - Więc się przesuniesz? - spytał znowu. Spojrzałam na niego i zmrużyłam oczy.
- Wyjdź z mojego pokoju. - rzekłam chłodno.
- Podobno obecność wampira sprawia, że się szybciej zdrowieje. - powiedział siadając na materacu i przesunął moje ciało jakby nic nie ważyło.
- Wymyśliłeś to żeby się tu zakraść. - burknełam piorunujące go wzrokiem, kiedy oparł się plecami o zagłówek łóżka.
- Akurat to jest prawda. - Otoczył mnie ramieniem i przyciągnął do siebie przez co przeszedł mnie ciepły dreszcz. Mam nadzieję, że to choroba sprawia, że postradałam zmysły i się nie uwolniłam. - Po prostu udawaj, że mnie tu nie ma.
- To trochę trudne, kiedy świecisz mi kłami nad głową. - wymamrotałam.
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam, śliniąc jego koszulkę.
CZYTASZ
Randalyn: Więź Krwi ✓
Vampire✔️ (Przed poprawą) * Blood 1# * Moje imię? Nazywam się Gianny Quinn i spotkała mnie najbardziej absurdalna rzecz na świecie. Odkryłam istnienie wampirów. A ich świat wcale nie wygląda tak jak przedstawiają w książkach i filmach, ani tak jak sobie...