28 - "Szkoła artystyczna"

4K 187 28
                                    

- Na pewno pojedziesz ze mną w ciągu dnia? - spytałam Melberwood'a, kiedy wyszłam z domu i zauważyłam go opartego o motocykl.

- Mówiłem. Nie martw się o mnie. - Uśmiechnął się i odbił od pojazdu.

- Mam kilka rzeczy do załatwienia w Londynie. Trochę się nachodzimy w świetle.

Uśmiechnął się jeszcze szerzej i spojrzał w niebo. Po chwili przykryło się ono dość ciemnymi i chłodnymi chmurami. Nadal nie mogę w to uwierzyć, że ma taką moc.

- Popisujesz się. - Spojrzałam na niego i spiorunowałam wzrokiem.

- Wsiadaj. - Poklepał siedzenie motoru.

- Co? - Zachłysnęłam się powietrzem. - Nie wsiądę na to.

- Nie ma się czego bać..

- Nie wsiądę z tobą. - przerwałam mu. Założyłam ręce na piersi i zmrużyłam oczy.

- Obiecuje, że będę grzeczny. - Wystawił kask w moją stronę.

I tak bym wsiadła, bo nie wiedzieć czemu mu ufam chociaż zdrowy rozsądek każe mi tego nie robić. Westchnęłam i podeszłam do niego odbierając kask. Założyłam go i chciałam zapiąć z czym się męczyłam. Melberwood złapał mnie za dłonie i unieruchomił przez co zapomniałam jak się oddycha. Odsunął moje ręce i sam zapiął ten kask.

- Dziękuję. - wymamrotałam co było trudne przez materiał kasku.

- Może trochę przestaniesz gadać. - Zaśmiał się i spiorunowałam go wzrokiem zanim zamknął szybkę.

Wsiadł na pojazd i niepewnie podeszłam wsiadając za nim.

- Gotowa? - spytał na co mruknęłam potwierdzenie. Odpalił silnik i ruszył przez co przestraszona mocno owinęłam ręce wokół jego torsu.

- To nie jest śmieszne! - krzyknęłam, kiedy zaczął się śmiać.

- Trzymaj się mocno. - powiedział tylko i ruszył z miejsca na co pisnęłam i zamknęłam oczy. - Otwórz oczy, Quinn! - krzyknął do mnie.

- Skąd wiesz, że je zamknęłam! - odkrzyknęłam.

- Przeczucie! No już, potępiona duszyczko! Nic ci nie grozi!

- Już!

- Wiem, że nie! Dajesz, Gia! Poczuj tą wolność, którą jesteś!

Jebać to. W niewiadomy mi i popaprany sposób mu ufam.

Powoli otworzyłam jedno oko, potem drugie. Musiałam też zamrugać kilka razy i dopiero mogłam się rozejrzeć. Byliśmy na autostradzie, a wokoło otaczały nas inne pojazdy, droga i zieleń pobliskich polan. Ale najważniejsze było właśnie to. Wolność.

Krzyknęłam radośnie i rozłożyłam ręce na boki czując na sobie chłodne powietrze końca lutego. To wszystko jednak minęło w mniej niż sekundę, kiedy motocykl zrobił nagły, niespodziewany ruch przez co się spięłam i objęłam rękami tors Melberwood'a jak w imadle w reakcji czego usłyszałam jego cichy śmiech. Uderzyłam go dłonią w bok, ale uśmiechnęłam się pod nosem.

Dotarliśmy do Londynu szybciej niż myślałam. Albo to czas mi tak uciekł, kiedy w końcu przyzwyczaiłam się do jazdy na motocyklu.

- Ziemia! - wychrypiałam, kiedy zeszłam z pojazdu, po tym jak Melberwood w końcu zatrzymał się na jednym z dobrze strzeżonych parkingów i w końcu zdjęłam kask dzięki czemu mogłam spokojnie odetchnąć. - Nareszcie!

- Chyba nie jeżdżę tak strasznie. - Zaśmiał się zdejmując kask i widziałam błysk w jego oczach.

- I tak wiem, że próbowałeś mnie zabić.

Randalyn: Więź Krwi ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz