Rozdział 1

73 4 0
                                    

Danielle dopiero co przyjechała, a konkretnie to przyleciała samolotem do Michigan z Nowego Jorku. Bilet kupiła po okazyjnej cenie. Rzecz jasna, na ostatnią chwilę. Miała dosłownie kilka godzin do odlotu. Na swoje nieszczęście lub szczęście decyzja o przymusowym urlopie również była dość szybka i niespodziewana.

Tego ranka dostała maila z pracy. Ghostface, jak nazywała swojego szefa, zwięźle i do przesady formalnie poinformował ją o przymusowym urlopie w trybie natychmiastowym. Ksywka wzięła się stąd, że od początku pracy w nowojorskim archiwum nie widziała go na oczy. Był jak duch, kontaktujący się z nimi jedynie mailowo. Gwoli ścisłości, nie miał nic wspólnego z "Krzykiem".

Dlaczego tak nagle postanowił pozbyć się jej z pracy? Nie miała pojęcia. No dobra, może i nie pamiętała sytuacji, w której wzięłaby wolny weekend czy jakiś dłuższy urlop, ale jakoś do tej pory nikomu to nie przeszkadzało. Pracowała już w archiwum prawie dwa lata. Szczerze mówiąc, to było jedyne miejsce, w którym udało jej się popracować na dłużej. Z każdego innego miejsca, a było ich wcześniej kilka, była wyrzucana albo sama się zwalniała z różnych powodów. Czasami chodziło o marną wypłatę, atmosferę w pracy albo szefa, który od razu dawał jej do zrozumienia, że jest nią zainteresowany. W takich sytuacjach po prostu rzucała pracę, bo nie szukała problemów i natrętnych podstarzałych facetów.

Ten niespodziewany urlop skłonił ją do refleksji. Co ze sobą zrobić? Miała w Nowym Jorku znajomych i kuzyna, a jednak czegoś jej brakowało. Nie miała na myśli faceta, bo była samowystarczalna. Poza tym jej związki nie były zbyt trwałe, to były raczej przelotne, krótkotrwałe znajomości. W każdym razie brakowało jej jakiegoś pomysłu na siebie, na swoją przyszłość, karierę. Właśnie dlatego tak często zmieniała pracę. Nie potrafiła znaleźć swojego miejsca, czegoś co faktycznie polubi i będzie chciała się w tym kierunku rozwijać. Praca w archiwum nie była szczytem jej marzeń, chociaż nie była też taka zła.

Właśnie dlatego postanowiła znaleźć jakieś niezbyt drogie, a jednocześnie całkiem urokliwe i przyjemne miejsce na spędzenie tych dwóch tygodni. O ironio, do tej pory zawsze drwiła z bohaterek seriali czy filmów, które wyjeżdżały, żeby "szukać siebie". Uważała to za bezsensowną ucieczkę, a teraz robiła to samo, tyle że nie zostawiała chłopaka czy innych problemów. Kiedy przeglądała oferty, mieszczące się w jej budżecie, zobaczyła jedną, która od razu przykuła jej uwagę.

Callahan Resort nad Michigan Lake. Dlaczego akurat na nią zwróciła uwagę? Ponieważ miała kiedyś przyjaciółkę w liceum o takim nazwisku. To mógł być zbieg okoliczności, a jednak instynkt mówił jej, że wcale tak nie jest. Gdy zadzwoniła pod podany numer zapytać o wolne pokoje, usłyszała znajomy głos. Od razu zrobiło jej się cieplej na sercu, bo przypomniała sobie te wszystkie szalone rzeczy, które razem robiły. Spędzały ze sobą mnóstwo czasu. Kiedyś były niemal nierozłączne. Od razu zdecydowała, że właśnie tam chce jechać, chociażby po to, aby spotkać się z Maią i właśnie w ten sposób tutaj trafiła. Przyjechała do Callahan Resort.

Jadąc taksówką, z zaciekawieniem obserwowała okolicę. Miasto wcale nie różniło się jakoś drastycznie od Nowego Jorku. Może i było nieco mniejsze oraz spokojniejsze, a wieżowce znajdowały się głównie w centrum, ale na pewno nie była to dziura, jakiej się spodziewała. Niestety nawet ona czasami kierowała się stereotypami, chociaż starała się z tym walczyć. Mniejsze miasto wcale nie oznacza wsi z kilkoma sklepami.

W końcu taksówka zatrzymała się pod bramą prowadzącą do ośrodka. Na środku w widocznym miejscu widniał szyld. Na pierwszy rzut oka mogła stwierdzić, że to była robota albo przynajmniej wybór Maii. Jej dawna przyjaciółka uwielbiała ozdobne, pochyłe pismo, a ten szyld dokładnie tak wyglądał. Poza tym był utrzymany w ciepłych, przyjemnych barwach, a obok napisu widniał rysunek palmy. Każda osoba spoglądająca na to logo mogła stwierdzić, iż należy ono do ośrodka wczasowego. Mimo że wcale nie było tam palm, a przynajmniej tych prawdziwych.

Smakosz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz