6. 𝑊𝐻𝑌?

735 47 44
                                    


POV; George

Obudziłem się w pomiszczeniu które już znałem, gdy otworzyłem oczy zobaczyłem masę lamp skierowanych na mnie. Usłyszałem też głośne rozmowy, ale moja głowa musiała się przyzwyczaić do tak głośnego dźwięku.

Kątem oka popatrzyłem w swoją lewą stronę. Zobaczyłem tam Claya leżącego a obok niego kilku lekarzy którzy uciskali jego klatkę piersiową, chyba ratowali mu życie. Stał też tam Nick z Karlem. Karl płakał a Nick próbował go uspokoić.

Wróciły mi wspomnienia z tej nocy. Poczułem mój rozdzierający gardło krzyk, spalenizne, brak tlenu i ten wzrok.

Na ten widok mi samemu zaczeły lecieć łzy. On uratował mi życie, mi. Teraz może umrzeć i to jeszcze przezemnie. Cholera, dlaczego poprostu nie uciekł.

Mój oddech przyśpieszył a ręce pod kołudrą zaczęły się trząść. Zauważyli to chłopcy, którzy podbiegli do mnie najszybciej jak potrafili.

-Boże Święty George przepraszam! - krzyknął Nick.

-Czy on będzie żył? - ciągle patrzyłem w tamtą stronę, nie umiałem przyjąć sobie do świadomości że zaryzykował swoje życie dla mnie.

Chłopcy popatrzyli się na siebie nic nie rozumiejąc. Po chwili Nick odpowiedział że małe są szanse na to, że umrze przez co kamień spadł mi z serca.

-Co tam się stało?

Przełknąłem ślinę.

-On mnie uratował a ja nadal nie wiem dlaczego.

''

Leżąc już sam na sali zacząłem myśleć o tamtym wydarzeniu w budynku, a potem o tym co się stało w moim domu. Ciekawiło mnie to, czy blondyn czuje do mnie taką nienawiść jak wtedy.

-George? - Z namysłu wyrwał mnie czyjś głos. Jego głos.

Szybkim krokiem wyszłem z pod kołdry i zacząłem biec do łóżka chłopaka.

-Jesteś idiotą, ogromnym idiotą - I wtedy przytuliłem go najmocniej jak mogłem. Złapałem go za ręce sprawiając że patrzył się na mnie. Wszystko było tak chore, nie wiedziałem co czułem. Od pewnego czasu wszystko było strasznie skomplikowane.

-Nienawidzę cię rozumiesz? - moje oczy znów wypełniała fala łez której nie mogłem powstrzymać - Nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę!

-To zawsze moja wina, prawda? - Spytał blondyn cicho się śmiejąc.

-Przepraszam.

-Nigdy mnie nie przepraszałeś, ani razu.

-Wiem, ale nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo tego żałuje.

Pierwszy raz od dawna poczułem coś innego.

Popołudniu przyszli mnie odwiedzić rodzice. Opowiedziałem im o wszystkim a potem przynieśli mi zestaw z macdonalda nie zapominając również o chłopaku leżącym obok. Wypis oboje mieliśmy dostać za trzy dni ze względu na nieliczne obrażenia. Przez ten czas o dziwo dużo rozmawialiśmy, jak jakby przeszłości nigdy nie było. Ale czy to takie proste o niej zapomnieć?

Oboje poznaliśmy również dwóch chłopaków, którzy mieli obok nas sale. Jeden był wysoki miał na imię Wilbur. Drugi to był jego młodszy brat Quackity, ale z nim nie złapaliśmy dobrego kontaktu. Trzy dni w szpitalu które myślałem że będą nudne, przerodziły się w wielkie wspomnienia. Uciekaliśmy w ciągu nocy z sal i wspólnie zwiedzaliśmy szpital. O wyjściu nie było żadnej mowy, ponieważ szpital był połączony z psychiatrykiem do którego też próbowaliśmy zaglądnąć, ale nie udało nam się przez to że była masa alarmów i kamer, aby żaden pacjent nie uciekł.

Pierwszy raz od dawna poczułem, że żyję.

''

27 grudnia to właśnie był dzień w którym wychodziliśmy. Było nam trudno pożegnać Wilbura ale okazało się że mieszka tylko miasto dalej. Ponadto zaprosił naszą całą czwórkę na koncert jego zespołu, które dopiero odbędzie się po nowym roku.

Było mi go szkoda, że musiał spędzać już drugi tydzień w tym okropnym miejscu i to jeszcze bez jednego członka rodziny. Wilbur miał wypadek. Z całą rodziną jechali do kina, gdy nagle wielka ciężarówka wjechała z nich od boku. Niestety jego ojciec nie przeżył a matka była w krytycznym stanie z którego powoli wychodzi.

-Masz wszystko ze sobą? - zapytał blondyn pakując kilka swoich rzeczy do torby.

-Tak, możemy iść.

Przy wyjściu czekali na nas Nick z Karlem. Ubłagali moich rodziców żeby to właśnie oni sami nas odebrali. Rodzice chłopaka nawet nie wiedzieli co się dzieje z ich synem, nie zauważyli jego braku.

-Witamy - uśmiechneli się oboje co sprawidło że na naszych twarzach też pojawiły się uśmiechy.

-Dajcie te bagaże - powiedział Nick - i idźcie już do auta, musimy poważnie porozmawiać.

Po wejściu do auta powstanowiłem że usiądę obok blondyna. Chyba już najwyższy czas przestać zachowywać się jak dzieci prawda?

-A więc, co do cholery się pomiędzy wami stało?

Oboje popatrzyliśmy się na siebie.

-Nie wiem - powiedział pierwszy Clay.

-Jak to nie wiesz - spytał załamany chłopak.

-Nic takiego się nie stało - wzruszyłem ramionami - Dajcie spokój.

Nick z Karlem w tym momecie popatrzyli się na nas roszerzając oczy.

-CZYLI JUŻ SIĘ NIE NIENAWIDZICIE? CO? JAK? KIEDY?

-Niby tak ale jednak nie. A nie wiem - wzruszyłem ramionami - interpretujcie sobie to jak chcecie.

𝐹𝐼𝑅𝐸 // DNF FANFIC {COMPLETE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz