30. EVERYTHING RUINED

376 26 30
                                    

Naprawdę przepraszam za nieobecność, zdecydowanie nie mogę robić tak długich przerw od pisania bo niezbyt mi to pomaga ;D

To właśnie dzisiaj, miał się odbyć koncert Wilbura ze szpitala. Szczerze, przez te wszystkie sytuacje które niedawno miały miejsce, zapomniałem o nim kompletnie. Wilbur przesuwał kilka razy ten koncert, przez prywatne sprawy, więc kiedy jeden z nas był w ośrodku, na szczęście nic nie ominął.

Cała nasza grupa miała zaproszenie, Wilbur wspomniał też, że możemy wsiąść kogo tylko chcemy, więc do nas miały przyłączyć się dwie dziewczyny z przeciwnej klasy Hannah i Sylvie, które jak Karl uznał, były bardzo miłe.

-George, patrzysz się na to lustro z pięć minut - mruknął Clay który leżał na łóżku na brzuchu, a głowę miał odwróconą w moją stronę.

-Co w tym złego, chce wyglądać dobrze - wzruszyłem ramionami odwracając wzrok ba blondyna.

-Czemu, zawsze wyglądasz przecież dobrze - wymamrotał przymykając powieki.

Uśmiechnąłem się pod nosem i odwróciłem się w jego stronę.

-Ty mi tu nie zasypiaj, za półtorej godziny przyjeżdża Sapnap z innymi a ty nawet nie jesteś gotowy - założyłem ręce na biodra i uniosłem brwi a on jedynie mruknął i znów zakrył poduszka twarz układając się w innej pozycji.

-Clay no, na poważnie mówię.

Gdy chłopak się już nie odezwał, poszedłem do kuchni i do biało-niebieskiego kubka wlałem zimną wodę a poźniej znów wróciłem do pokoju.

-Ja nie będę cię prosić, wstajesz albo odrazu pożałujesz - powiedziałem pewnie i uniosłem kąciki ust, które po chwili opadły widząc, że chłopak nie ma zamiaru wstać.

-Chciałeś to masz, proszę bardzo - założyłem ręce na biodra i wylałem zawartość kubka na twarz śpiącego blondyna.

-JAPIERDOLE! - krzyknął i odrazu zerwał się z łóżka przecierając oczy - CZY TY JUŻ STRACIŁEŚ ROZUM?

-Ostrzegałem - wzruszyłem ramionami.

Już miałem się obracać kiedy poczułem ręce na mojej talii.

-CLAY, NIE WAŻ SIĘ NAWET! - groziłem mu palcem jednak ten obrócił mnie i nie miałem jak wyrwać się z uścisku.

Kiedy widziałem, że zbliżamy się w kierunku łazienki jęknąłem i zacząłem krzyczeć.

-CLAY PROSZE CIĘ JA JUŻ JESTEM UBRANY.

-PUŚĆ MNIE.

-JA PRZYSIĘGAM, ZROBIĘ CO BĘDZIESZ CHCIAŁ!

Po tym zdaniu uniósł kąciki ust i postawił mnie na ziemie. Popchnąłem go gwałtownie i patrzyłem jak się bezczelnie uśmiecha.

Kiedy podchodził, staralem się odpychać go, żeby na jego idiotyczny umysł nie przyszło mu kontynuowanie tego, co zaczął, jednak po jednym z moich pchnięć złapał mnie za nadgarstki i uniemożliwił mi dalsze ruchy.

-I co teraz? - uniósł kąciki ust.

-Teraz mnie puścisz, do cholery jasnej, zaraz po nas przyjadą!

Przysunąłem się do chłopaka i musnąłem jego usta, przez co poluzował ręce.

-Ha! - krzyknąłem uwalniając swoje ręce.

Ten tylko prychnął pod nosem i poszedł się ogarniać.

''

Po koncercie, wróciliśmy do mojego domu razem z chłopakiem. Była późna godzina. Już miałem otwierać drzwi, kiedy zorientowałem się, że już wcześniej je otworzył.

Zmarszczyłem brwi i kiwnąłem chłopakowi, że może ze mną wejść.

Odrazu po zdjęciu butów, zobaczyłem NASZYCH rodziców siedzących na kanapie, byli wściekli.

-Co wy to robicie? - spytałem widząc moich rodziców, którzy mieli przyjechać za trzy dni.

-Proszę, proszę.. - wstała moja matka i zaczęła klaskać.

Popatrzyłem się na chłopaka obok mnie, który już miał wlepiony w nich wzrok.

-Wiedziałam, po prostu wiedziałam że mój syn jest pierdolonym pedałem! - zaczęła się śmiać.

-O co ci chodzi?

-O CO MI CHODZI?!

-Tak, przecież Clay to mój przyjaciel - założyłem ręce na ramiona i odetchnąłem.

-Mhmm, a te wiadomości? I te zdjęcia?! - założyła ręce na biodra i wyjęła z kieszeni mój telefon.

-PRZEGLĄDAŁAŚ MÓJ TELEFON?! - rozszerzyłem oczy i natychmiast do niej podbiegłem, wyrywając mój telefon.

-Nie zmieniaj tematu.

-Nienawidzę cię - patrzyłem na nią czując jak łzy z moich powiek już dają upust.

-Opiekowałam się tobą, dbałam o to, abyś miał dobrą przyszłość, dałam ci dach nad głową, niczego ci nie brakowało, a ty mi się tak odwdzięczasz? - mówiła ciagle z zawiedzeniem.

-Chcesz wiedzieć czego mi brakowało? - zaśmiałem się i pokazałem na nią palcem - miłości, brakowało mi miłości mamo. A kiedy w końcu ją dostałem to ty mi ją zabrałaś.

Wytarłem łzy z moich policzków.

-Ty już kompletnie osza-

-NIE PRZERYWAJ MI! - krzyknąłem na całe gardło - Chociaż raz w życiu daj mi coś powiedzieć.

-Zabrałaś mi wszystko, dzieciństwo, jedyne o czym myślałaś to cyferki w dzienniku, jak byłem dzieckiem, płakałem całymi dniami zastanawiając się, dlaczego moi rodzice mnie nie kochają, co zrobiłem, że nic dla nich nie znaczę.

-Później, jak zrozumiałem, że to nie ja jestem problemem tylko wy, płakałem jeszcze bardziej, zastanawiając się, dlaczego nie mogłem mieć kochających rodziców? Mieć kogoś przy moim boku i wiedzieć, że będzie mnie zawsze wspierał - ciagle stałem przed nią, utrzymując kontakt wzrokowy.

Ciagle siedzieli w ciszy, a ja schowałem twarz w ręce i zacząłem szlochać.

-NAWET NIC NIE POWIECIE?

-Dość tego - odezwał się ojciec chłopaka wstając i chwytając go za ramię.

-Puść mnie - zagroził mu blondyn chwytając jego nadgarstek.

A następnie odezwała się jego matka.

-Macie dwie minuty na pożegnanie, jutro wyjeżdżamy.

I wszystko się zniszczyło.

𝐹𝐼𝑅𝐸 // DNF FANFIC {COMPLETE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz