Prolog

104 5 0
                                    

Znowu to samo. Znowu jestem sama i nikt nie jest w stanie mi pomóc. Nie chcę żadnej pomocy. Nikogo nie potrzebuję. Dam sobie radę. Nigdy nikogo nie potrzebowałam, zawsze byłam sama i dawałam radę. Teraz też dam.

Szłam... nie! Ja biegłam chodnikiem potrącając przypadkowych ludzi. Nie obchodzili mnie. W tamtej chwili ważne było tylko jedno- Jak najszybciej dotrzeć do szpitala.

To nie mogła być prawda! Nie to się nie działo!

Wparowałam do szpitala i pobiegłam do tej sali. Niemal wyważyłam drzwi ale nie słyszałam huku, który powinien się ulotnić w przestrzeni po tym jak uderzyły w ścianę. Wszystko było jak za mgłą. Widziałam tylko jego. Troje lekarzy, którzy zebrali się wokół jego łóżka rozsunęli się robiąc mi miejsce.

Stanęłam nad nim, a gdy zobaczyłam jego spokojną, martwą twarz upadłam na kolana.

Czy to działo się naprawdę? Ostatnia osoba, która mnie znała... na której mi zależało odeszła bezpowrotnie?

Złapałam jego jeszcze lekko ciepłą dłoń. Robiła się coraz zimniejsza. Ciepło uchodziło z niego tak jak w chwilę wcześniej zrobiło to życie.

Przykryłam drugą dłonią te jego by oddać mu swoje ciepło z nadzieją, że to był tylko sen i, że mój mały braciszek wróci do mnie.

Zmoczyłam jego łóżko swoimi łzami. Łzy zamazywały mi widoczność. Kolana drętwiały od upadku, a oczy piekły żywym ogniem.

Nie! To się nie dzieje!

Z mojego gardła wydostał się gardłowy krzyk rozpaczy. Chciałam ulżyć sobie w bólu psychicznym aktywując ten fizyczny ale ja nic nie czułam.

Tamtego pamiętnego i bolesnego dnia przestałam czuć...

Bnha//problematyczne dziecko//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz