Rozdział 23

39 3 1
                                    

Następnego dnia do szkoły weszłam jakby nic się nie stało. Usiadłam w ławce pięć minut przed rozpoczęciem lekcji i patrzyłam przez okno.

Gdy wszyscy już przyszli czekaliśmy na Aizawę, który najwidoczniej się spóźniał. Inni rozmawiali, a ja uznałam różową za tchórza. W końcu udało mi się ją wystraszyć....

-No cześć Yuu-chan. Jak się trzymasz?- nie ważne... Spojrzałam na dziewczynę. Stała nade mną i patrzyła zmartwiona. Tylko nie to...

-Żyje. Jest okej- ale z ciebie perfidna kłamczyni...

-Uhm... a o czym rozmawiałaś z nauczycielem w dwa dni temu po lekcjach?- czemu o to pyta?

-Czemu cię to interesuje?- spytałam niemiłym tonem. Dziewczyna przykucnęła przy mojej ławce

-Bo się martwię o przyjaciółkę- Huh? To było dziwne...

-Chciał ode mnie wyciągnąć skąd mam te rany i sińce. Nie powiedziałam mu ale zaciągnął mnie do pielęgniarki. Wczoraj wezwał mnie na siódmą do szkoły. Opowiedziałam mu o rodzinie i chyba zapomniał o pytaniu o sińce. I dobrze. Nie może się dowiedzieć o ringu- to chyba była jedna z dłuższych wypowiedzi jakie dałam w klasie.

-Rozumiem. I co? Mówił co zrobi?

-Nie. Wymknęłam się zanim zdążył coś dodać- mruknęłam, a wtedy nauczyciel wszedł do klasy

-Na miejsca- Różowa wykonała polecenie tak jak reszta klasy. Czarnowłosy stanął za biurkiem i westchnął- za cztery dni odbywa się festiwal sportowy...- ja pierdole. Kompletnie zapomniałam o tym gównie. Wszystko mnie napierdala. Czy dam radę się zregenerować do tego czasu?-... więc dzisiaj zrobimy sobie zajęcia typowo przygotowawcze do tego wydarzenia. Widzę was na hali sportowej za dziesięć minut- wszyscy wzięli swoje stroje sportowe i wyszli z klasy. Ja też chciałam ale dłoń na ramieniu zatrzymała mnie- trzymasz się?

-Nie potrzebuję troski. Jest dobrze- mruknęłam i uciekłam od jego ręki wychodząc z klasy. Poszłam się przebrać i o kurwa... To coś miało krótkie rękawy. Bandaż na przedramieniu i na dłoniach. To będzie zbyt widoczne. Nie było mowy o zdejmowaniu bandaży. Moje dłonie były lekko czerwone, obolałe a kostki trochę opuchnięte i zdarte mimo iż miałam na sobie rękawice.

Gdy weszłam na halę większość już tam była. Aizawa też. Tłumaczył coś paru uczniom.

Po parunastu minutach na halę zeszli się wszyscy uczniowie naszej klasy. Różowa stanęła obok mnie i oparła głowę o moje zdrowe ramię.

-Dzisiaj typowo przygotowawczo do festiwalu. Najpierw pojedynki- Myślałam że padnę na środku. O bogowie... za jakie grzechy? Mężczyzna wylosował dwie karteczki- Midoriya przeciwko.... Yuuko...- westchnęłam ale ruszyłam przed siebie. Aizawa znów położył dłoń na moim ramieniu- jeśli nie chcesz to nie musis....- strąciłam jego rękę

-Dam radę. Shota- mruknęłam i odeszłam. Stanęłam po jednej połowie pola walki i spojrzałam nazielonowłosego. Wyglądał... niepewnie. Bił się z myślami? Jemu też było żal? Od kiedy to zawsze chodzi o mnie? Kiedy to się stało?

-Okej...- westchnął- start- mruknął, a chłopak stanął jedynie w pozycji bojowej. Był pięć metrów ode mnie. Czemu nie atakował? Westchnęłam zirytowana pod nosem i poruszyłam ustami mówiąc bezgłośnie do niego, że ludzie patrzą. Ten odetchnął i niechętnie natarł na mnie.

Uchyliłam się przed jego ciosem i łokciem wymierzyłam nie najmocniejsze uderzenie w żebra. Ten stęknął i złapał się za tamto miejsce. Wykorzystałam okazję i podcięłam go. Chłopak upadł na plecy ale zanim zdążyłam go złapać i wyciągnąć za linię ten podniósł się. Walka była całkiem wyrównana bo chłopak nadal nie umiał najlepiej się posługiwać swoją mocą. Widocznie All might go nie nauczył. Ale on jednak miał tę moc.

Udało mi się szybko zareagować. Złapałam chłopaka za rękę, wykręciłam ją i powaliłam go na ziemię. Chłopak wyrywał się aż zrobił coś czego się nie spodziewałam. Chłopak użył mocy palcem od ręki którą wykręcałam.

Jego indywidualność odepchnęła mnie tak mocno że poleciałam z dwanaście metrów i uderzyłam w ścianę hali. Upadłam na kolana, skuliłam się z bólu i splunęłam krwią. Złapałam się za brzuch czując piekący wręcz ból. Zwinęłam się jeszcze bardziej w reakcji na kolejne spazmy bólu.

-Nakamura?- Aizawa kucnął przy mnie. Nie zareagowałam. Nadal się kuliłam patrząc w piach i trzymając się na brzuch- możesz wstać?- zapytał.

-Chwila- mój głos był zachrypnięty przez krew w moim gardle. Czułam cały czas jego wzrok na sobie. Gdy moje ciało przestało się trząść odetchnęłam głębiej dopiero wtedy czując jak bardzo mi brakowało tlenu. Uniosłam się powoli na rękach i usiadłam na klęczkach opierając ręce o kolana. Odetchnęłam jeszcze raz a potem podniosłam się z ziemi z stęknięciem. Otarłam krew z ust wierzchem dłoni. Normalnie bym to lepiej zniosła ale widocznie byłam zbyt przemęczona. Tamtej nocy też nic nie spałam...

Aizawa spojrzał się na mnie krzywo, a potem spojrzał po gapiących się uczniach, którym wcześniej zakazał podchodzić.

-Ashido! Idź z nią do pielęgniarki- Różowa podbiegła do nas i kiwnęła głową. Wzięła mnie pod rękę a Aizawa poszedł ogarnąć uczniów.

-Wszystko okej?- spytała zmartwiona. Znów ktoś się martwił... o mnie... przeze mnie... dla mnie... nie chciałam tego

-Tak- powiedziałam ciężko krocząc do wyjścia z hali. Różowa popchnęła drzwi. Dziewczyna nie odezwała się już. Nic nie mówiła. Nie pytała. Chyba już się zorientowała że jeśli za pierwszym razem kłamię to nie powiem prawdy. I dobrze ze sobie odpuściła bo pomimo bólu i tak bym jej przyłożyła gdyby mnie wkurzyła. Zrobiłabym tak? Uderzyłabym różową? Jak jej tam? Nadal nie pamiętałam ale po dłuższym zastanowieniu jest jedną z dwóch osób w moim życiu, których nie walnęłabym bez ogromnego powodu. Dziwne było te uczucie. To była ta przyjaźń o której wcześniej wspominała różowa? Ale czy jestem jej warta nie pamiętając nawet jej pieprzonego imienia? Chyba nie... 

Bnha//problematyczne dziecko//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz