Rozdział 35

51 6 0
                                    

Podniosłam się z ziemi z żałosnym stęknięciem. Odciążyłam bolącą kostkę i otrzepałam ręce. Moje ręce były całe poranione, jakby skóra popękała od ciśnienia. Pęknięcia były głębokie a rękawy porozrywane ale póki tego nie czułam miałam zamiar do końca pomóc dzieciakowi.

Kuśtykając przybliżyłam się do niego i wyłączyłam ochronkę. Podałam mu rękę, którą przyjął. Poszliśmy w stronę gapiów. Jego, jak podejrzewałam, matka wyrwała się policjantom i do nas podbiegła. Przytuliła syna, a ja puściłam jego rękę. Skrzywiłam się z niesmakiem gdy kobieta oglądała go dookoła czy się nie zranił.

-Dziękuję ci- powiedziała do mnie ze łzami w oczach a ja skinęłam głową. Kolejny huk przykuł moją uwagę, odwróciłam głowę. Niebieski ogień unosił się pod jakimś wieżowcem...

Touya...

Chciałam biec w tamtą stronę lecz gdy postawiłam nogę na ziemi ugięła się pode mną, a kostka zapiekła. Musiałam tam iść. Ale co bym zrobiła? Pomogłabym mu walczyć z bohaterami? Pomogłabym bohaterom zamknąć go w więzieniu? Nic bym nie zdziałała.

Podniosłam się z ziemi i znów spojrzałam w tamtą stronę. Ogień był coraz bardziej rozniecony i martwiłam się mimo że wiedziałam że Touya może go ugasić kiedy tylko zapragnie.

-Proszę pani. Musi pani iść z nami- powiedział do mnie jakiś policjant

-Nigdzie nie idę- odwarknęłam nadal patrząc w stronę niebieskiego ognia.

-Proszę pani. To niebezpieczne. Pani się wykrwawi, musi być pani obejrzana przez lekarza...- ignorowałam jego paplaninę aż do chwili gdy zaczął mnie ciągnąć za ramię w stronę taśm. Wyrwałam sie nie odwracając wzroku od miejsca katastrofy. Było mi coraz słabiej aż w końcu nie miałam siły walczyć i dałam się zaciągnąć do karetki ale pod warunkiem że obejrzą mnie na miejscu i nigdzie nie odjadą.

Pielęgniarka założyła mi bandaże na obu rękach od dłoni do łokci i opatrzyła kostkę. Lekkie skręcenie. Nic poważniejszego.

...

Gdy wieczorem udało mi się wrócić do mieszkania z miejsca zdarzenia przekonując pielęgniarzy że wrócę bezpiecznie do domu miałam dosyć tego dnia. Zgubiłam tam telefon a mój zapasowy był rozładowany więc go podłączyłam do ładowania i poszłam pod prysznic.

Rany nie były tak złe jak przewidywałam. Na polu bitwy wyglądały gorzej. Dziwne.

Założyłam z powrotem bandaże po prysznicu i ubrałam piżamę. Rzuciłam się na łóżko gdy usłyszałam charakterystyczny dźwięk przychodzącego powiadomienia.

Chwyciłam telefon, który miał już 35 procent i spojrzałam na wiadomość od Touyi:

*Przepraszam za to. Nie wrócę dziś na noc*

Wywróciłam oczyma. Nie miałam mu nic za złe ale nie miałam siły nawet odpisać.

Odłożyłam telefon i warknęłam w poduszkę.

Następnego ranka obudziło mnie szarpnięcie drzwiami. Nie rozbudziło mnie ale ucieszyło. Po chwili łóżko ugięło się za mną i ktoś przytulił mnie od tyłu.

-Przepraszam- szepnął w moją szyję. Uśmiechnęłam się na jego głupotę. Ja miałam swoje obowiązki a on swoje. Nie mogłam być zła.

-Głupi jesteś- prychnęłam i odwróciłam się w jego stronę. Spojrzałam na jego twarz nieco z góry. Robił na mnie te swoje słodkie oczka. Wywróciłam oczyma i przytuliłam go do piersi.

-Jeżeli będę mógł cię tak przytulać to mogę być tępy jak nóż od masła- czasami zachowywał się jak typowy perwert ale to był mój perwert.

-Idiota- szepnęłam z politowaniem.

-Twój idiota

-Mój idiota- potwierdziłam uśmiechając się.

...

Następnego dnia po przebudzeniu doskwierało mi dziwne swędzenie pod Bandażami. Było to dezorientujące ponieważ no... bo było.

Wstałam z łóżka, w którym byłam sama bo Touya wyszedł.

Skierowałam sie do łazienki i stanęłam przy kranie by zatamować jakby co krwotok. Nie wiedziałam co oznaczało swędzenie więc musiałam być gotowa na wszystko.

Rozplotłam pierwszy bandaż i od razu pomyślałam że oszalałam. Że mam jakieś zwidy.

Moja ręka była jak nowa. Gładziutka jak dupa jebanego niemowlaka. Może nie do końca. Na ręce odznaczały się lekko widoczne zaróżowiało blade blizny.

Zaczęłam odwiązywać bandaż z drugiej ręki i tam było to samo. Nie wiedziałam co i jak ale wiedziałam co widziałam.

Nie miałam pojęcia czy się cieszyć czy panikować, śmiać się czy płakać, panikować?

Kurna

Musiałam coś zrobić. Powinnam szukać przyczyn ale spojrzałam w lustro. Moje odbicie, oczy, włosy...

Włosy...

A może...

Touya będzie zły?...

Włosy...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 20, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Bnha//problematyczne dziecko//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz