Rozdział 14

41 3 0
                                    

Do końca spotkania nie odezwałam się słowem, aż do mementu gdy ktoś nie wspomniał o USJ. Serio mieliśmy jechać do USJ? Po huj!?

-Pewne będzie super!- podekscytował się zielonowłosy.

-Zamknij się Nerdzie!- krzyknął agresor o blond włosach. Tak mnie kusiło by podłożyć mu moją moc pod nogi ale się powstrzymałam.

Mieliśmy już wychodzić, a gdy się rozeszliśmy zostałam sama z różową i czułam się dziwnie. Byłam wdzięczna? Może

-jak chcesz... możemy iść do mnie...- mruknęłam niepewnie z całych sił to ukrywając

-Oczywiście, że tak! Ale super!- od razu żałowałam. Szłyśmy do mojego mieszkania aż coś mnie trafiło. Wyjęłam telefon i wybrałam numer do Touyi

-W końcu...- mruknęłam gdy odebrał za drugim razem. Różowa spojrzała na mnie zdziwiona ale zignorowałam to

-Nie wściekaj się chmurko- oderwałam telefon od ucha i automatycznie go przyciszyłam. Przyłożyłam go do ucha i rzuciłam spojrzenie różowej, która uśmiechała się do siebie jak głupia. Wywróciłam oczyma

-Gdzie jesteś?- zapytałam ignorując jego zadowolony z siebie ton głosu

-A co? Już się stęskniłaś?- mruknęłam przekleństwo pod nosem

-Możliwe... Posłuchaj. Przyprowadzam... koleżankę do mieszkania. Wiesz co to znaczy?- Różowa niemal latała ze szczęścia gdy ją nazwałam koleżanką.

-Nie będzie mnie tam- zaśmiał się pod nosem- i tak mam spotkanie z ligą. Nie słucham pieprzenia rączki ale muszę być- byłam pewna że wywrócił oczyma

-Dobra. Tylko go nie wkurz. Okej? Papa

-Też cię kocham- rozłączył się. Schowałam telefon do kieszeni teraz już z lepszym humorem.

-Co?- spojrzałam na różową, która nadal uśmiechała się do siebie głupio.

-Nic... Jak tam twój chłopak z nienawiścią do UA?- powiedziała z uśmiechem a moja bańka nadziei pękła bezpowrotnie.

-Nie spotkasz go- wiedziałam czego chciała. Zrobiła oczka smutnego kotka- nie- postawiłam na swoim, a ta mimo że się poddała to w środku nadal miała nadzieję że go spotka. Nie dopuszczę do tego. Ni cholery!

-Okej... Ale zobaczę twoje mieszkanie?- Oh bogowie! Jak dobrze że ostatnio sprzątałam

-Tsja- mruknęłam od niechcenia a ta obróciła się wokół własnej osi rozradowana.

Po parunastu minutach dotarłyśmy na miejsce. Wspięłam się po schodach bez problemu are różowa zaczęła marudzić gdzieś na trzecim schodku.

-Daleko jeszcze?- jęknęła niezadowolona pokonując ostatnie schodki gdy ja już siłowałam się z drzwiami. Nie chciały ruszyć.

-Nosz otwórzcie się skurwysyny- uderzyłam w nie barkiem mrucząc pod nosem- Kurwa...- uderzyłam barkiem drugi raz-... mać- uderzyłam trzeci i się otworzyły. Westchnęłam otwierając je szerzej i przepuściłam różową w drzwiach. Patrzyła na mnie z szeroko rozwartymi oczami i ustami ściągniętymi w wąską linię. Zamknęłam za nami drzwi dopychając je moim biednym barkiem. 'Weszłam' do kuchni i rzuciłam klucze na blat. Westchnęłam i wyjęłam z lodówki dwa energetyki. Przeszłam do salonu i stanęłam w miejscu patrząc na podziwiającą różową- I jak?- zapytałam zwracając na siebie uwagę dziewczyny.

-Jest super!- szczerze myślałam że moje mieszkanie odrzuci dziewczynę i mnie zostawi ale ta stała przy swoim- Takie przytulne i w ogóle. Mieszkasz z rodzicami?- O huj. Jak jej nie powiem to będzie mnie męczyć a jak jej powiem to... może się mnie przestraszy i się odczepi...

-Nie- podeszłam z dwoma energetykami i postawiłam je na stoliczku kawowym. Rzuciłam się na kanapę siadając wygodnie, czyli rozkrokiem rozwalając ręce na oparciu- Ojciec gwałcił matkę więc ta strzeliła mu w łeb i spierdoliła- chciałam dowalić jej jeszcze do informacji nielegalne walki ale pominęłam ten fakt. I tak zaraz uciek...

-Wow- Usiadła obok mnie i spojrzała przed siebie. Podniosłam się lekko z oparcia i wyciągnęłam rękę po pilota. Włączyłam informacje na telewizorze chcąc przeczekać jej szok ale on niestety nie trwał długo- czyli sama zarabiasz na siebie? Gdzie pracujesz? Kiedy pracujesz skoro chodzisz do szkoły? Masz rodzeństwo? Ile lat temu stałaś się taka samodzielna?

-Dobra! Stop!- trochę wyprowadziła mnie z równowagi. Podniosłam się z oparcia teraz siedząc jak na szpilkach- nie odrzuca cię to? Ani trochę? Moja przeszłość- Różowa pokręciła głową a ja spojrzałam na nią głupio. Moja dolna szczęka lekko opadła, chodź może chciałam coś powiedzieć? Nie wiem- A to że nadal nie pamiętam żadnego imienia czy nazwiska osób z naszej klasy ani twojego?- on patrzyła na mnie przez chwilę a potem drgnęła

-Moje imię mogłabyś zapamiętać- uśmiechnęła się a ja westchnęłam załamana i opadłam z powrotem na oparcie

-Nie ma mowy. Już sobie ciebie zakodowałam jako 'Różowa'- dziewczyna wybuchła śmiechem łapiąc się za brzuch

-Ok..okej...mo..może być- mówiła pomiędzy napadami śmiechu na co uniosłam brwi. Gdy dziewczyna się uspokoiła zaproponowałam jej energetyka- może ten cytrynowy...

-Dobrze. Za żadne skarby nie oddałabym ci tego malinowego- kolejny napad śmiechu ze strony różowej mnie już mniej zdziwił. Ona się śmiała, a ja mogłam się skupić na telewizorze ale jak na złość nie mówili nic ciekawego. A niech ich szlag!!! No cóż... byłam skazana na różową...

Bnha//problematyczne dziecko//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz