Podniosłam się z pozycji kucznej wychodząc ze swojego rogu. Otarto mi krew z nosa i napojono ale ja nadal miałam sucho w gardle, a krew nie przestała lecieć.
Spojrzałam na przeciwniczkę zmęczonym, pustym wzrokiem, a ta jakby miała kolejny zastrzyk energii.
Dziękowałam wtedy adrenalinie że istnieje bo jakby nie to bym padła na tym ringu.
Kobieta patrzyła na mnie poważnym wzrokiem a ja zignorowałam to i rzucając jej puste spojrzenie stanęłam po swojej stronie ringu naprzeciwko jej.
-Ostatnia runda! Wasza ulubiona! Czy jesteście gotowi?!- widownia krzyczała niczym zza grubej ściany. Wtedy byłam tylko ja i przeciwniczka. Nie chciałam przegrać... nie mogłam... ale no to się zapowiadało... już wiedziałam... ale adrenalina nadal ze mną była. Miałam minimalne szanse ale to jednak coś- Uwaga! Start!!
Agawa ruszyła na mnie i chciała mi zaprzedać uderzenie w twarz. Uniknęłam uderzenia i chciałam jej oddać pięknym za nadobne ale ona również się uchyliła i strzeliła mi mocny cios pod żebra ręki, którą w nią celowałam.
Zrobiłam krok w tył łapiąc się odruchowo za tamto miejsce i nadstawiłam jej plecy. Skorzystała. Kopnęła mnie mocno.
Wylądowałam na kolanach które zapiekły mnie od uderzenia. Podparłam się rękoma i oddychałam głęboko. Spojrzałam przed siebie. Był tam jeden z czterech słupków z ringu. Trzymał on taśmy, był czarny i odbił sylwetkę mojej przeciwniczki, która brała zamach by uderzyć mnie w tył karku.
Wygięłam się w tamtą stronę i przechwyciłam jej rękę. Spojrzałam jej w twarz, z krew z mojego nosa pociekła jeszcze bardziej z wysiłku. Pociągnęłam ją za rękę jednocześnie podciągając się do góry, uderzyłam ją wolną ręką w podbrzusze i dałam jej z kolana w twarz.
Hanako zgięła się w pół a ja wykorzystałam to. Kopnęłam ją w zgięcie kolana. Upadła... I wtedy zrobiłam coś złego co miało mnie prześladować do końca życia razem z innymi moimi zbrodniami. Zadałam jej uderzenie łokciem prosto w rdzeń karku. Upadła na bok a sędzia zaczął odliczać od dziesięciu w dół.
Stałam na nogach patrząc na nieprzytomną z góry. Gdy usłyszałam przytłumione skończenie liczenia sędzia podszedł do mnie, chwycił mnie mocno za rękę i uniósł ją do góry.
Usłyszałam oklaski, krzyki, gwizdanie oraz nawoływanie. Uśmiechnęłam się chytro ale i zmęczona rozglądając się. Obok mojego szefa i trenera stał Touya, uśmiechnął się do mnie słabo a ja do niego. Rozejrzałam się po widowni i wtedy mój uśmiech opadł. O rzesz japierdole...
Po chwili pozwolono mi iść się przebrać. Od razu udałam się do przebieralni jak najszybciej się zbierając.
Wydawało mi się. To nie oni. A co jeśli... Kurwa ma...
-Chmurko?- westchnęłam z ulgą. Wszystko mnie bolało ale adrenalina trzymała mnie jeszcze w minimalnych ryzach. Odwróciłam się do chłopaka od ławki, na której leżała moja torba, którą w pośpiechu pakowałam. Podszedł do mnie szybkim krokiem i przytulił mocno. Za mocno... Poklepałam go lekko po plecach- ah! Już. Przepraszam- zakłopotał się a po chwili spoważniał. Moja twarz. Z nas dwojga to on bardziej nie lubił tych zawodów. Nie lubił jak brałam w tym udział ale wiedział, że musiałam. Mimo, że mój szef Fudo jest miły i trener też to ich szef z kolei to jebany gbur i tyran. Gdybym opuściła ring to pewnie by mnie skończył. Wyciągnąłby wszystkie brudy życia i mnie skończył- wracamy do domu. Opatrzę cię- zarządził stanowczo a ja skinęłam i odwróciłam się by się dopakować. Touya usiadł obok mojej torby ale przodem do drzwi. Chciał zacząć rozmowę ale... kurwa mać!!
Oni weszli do tego pomieszczenia, są tutaj i widzą mnie w tym stanie. W stanie po ringu.
-Yuu-chan?- powiedziała łamliwym głosem różowa. Touya wstał i wlepił w nich swoje mordercze oczy
-Ty!- wycedził przez zęby agresor patrząc prawdopodobnie na mojego chłopaka. On jedynie się zaśmiał drwiąco i obrócił głowę lekko w moją stronę
-Chyba masz gości- mruknął
-Mhm- mruknęłam na potwierdzenie nawet nie zaszczycając ich spojrzeniem. Moje dłonie piekły. Oczy, noc, twarz, głowa, brzuch, ręce, nogi. Wszystko mnie bolało.... Nie. Napierdalało.
-Yuuko... Carmen... nie wiem... co to było?- zapytał rokinowaty. Nadal stałam tyłem i pakowałam ostrożnie ręcznik tak by palce mnie za bardzo nie bolały- i czemu jest tutaj złoczyńca?
-Zabije cię skurwielu- warknął agresor a ja klepnęłam Touyę w ramię. Odwrócił do mnie głowę, pokazałam mu dłonie a on zrozumiał. Zapiął moją torbę i gdy chciał ją wziąć ja ją odebrałam. Spojrzałam na niego wymownie. 'Dam radę'- pomyślałam.
Odwróciłam się przodem do ludzi z klasy 1A: agresor, różowa, rekinowaty, elektryczny i zielonowłosy.
-Nie powinno was tu być- mruknęłam patrząc na nich pusto ale w środku byłam na granicy wybuchu.
-Ciebie też nie- zabrała głos różowa. Miała łzy w oczach... dlaczego? To przecież mnie bolało a nie ją- i nie z nim, nie w takim miejscu i nie w takiej roli... czemu?
-Tak! Jestem z nim, jestem tutaj i w takiej roli i mi to odpowiada! To nie jest wasze życie a moje!
-Ale to jest niebezpieczne...- odezwał się elektryczny
-Bohaterstwo jest niebezpieczne! Bez zasad i bez zahamowań!- warknęłam. Byłam wściekła
-Ja tutaj również nie widziałem zahamowań, bezimienna idiotko!- odwarknął agresor a ja zamknęłam usta. Oko już puchło coraz bardziej. Krew z nosa leciała zapomniana by ją wytrzeć a stłuczone żebra błagają a nieoddychanie- czyli mam rację- prychnął, a Touya dyskretnie złapał mnie za rękę- pierwsze dwie rundy na tyle by zostać przytomnym a potem co? Napierdalanie się do nieprzytomności?! Jesteś pojebaną idiotką! Zwariowałaś! Kompletnie cię pojebało ty...
-Zastanów się dwa razy jak ją teraz wyzwiesz- mruknął Touya nieprzyjemnym tonem
CZYTASZ
Bnha//problematyczne dziecko//
Teen FictionDziewczyna skrzywdzona już wystarczająco przez los. Śmierć jej młodszego brata była jak ostateczny cios w serce. Chciała ze sobą skończyć ale przez daną mu obietnicę nie potrafiła tego zrobić. Mimo, że jej chłopak nie popiera jej wyboru szkoły stara...