Rozdział 16

40 3 0
                                    

No i co? Gówno! Wszystko się pierdoli!

Stałam patrząc z niewzruszoną miną na skurczonego All mighta, który chwilę wcześniej pokonał Nomu i zielonowłosego, który patrzył na mnie z szczęką niemal przy ziemi. Wywróciłam oczyma na tą ciszę i ich bezradność.

-Wiedziałam- mruknęłam przerywając ciszę na co ci spojrzeli się na mnie jeszcze bardzie zdezorientowani

-Słuchaj, Yuu-ch...- przerwałam mu

-Po pierwsze...- mruknęłam nieprzyjemnym i podrażnionym tonem podnosząc jeden palec, a drugą dłoń wkładając do kieszeni-... nikt nie mówi do mnie ''Yuu-chan'' bo nogi z dupy powyrywam. Zrozumiano?- wycedziłam przez zęby patrząc na zielonowłosego i nie ofiarując ani jednego spojrzenia bohaterowi numer 1. Chłopak pokiwał głową, a ja odetchnęłam- Po drugie... nikomu nie powiem. To nie moja sprawa co się tu dzieje i mimo, że już w sumie wszystko wiem to mam to kompletnie w dupie- odparłam i westchnęłam jeszcze raz. Jeszcze raz rzuciłam im szybkie spojrzenia i odwróciłam się na pięcie z potrzebą odejścia.

-Czekaj! Yuu... uczennico- krzyknął All might na co wywróciłam oczyma. Stanęłam w miejscu. Nie odwróciłam się- dziękuję i daj się obejrzeć lekarzom...- spojrzałam w dół i faktycznie... Na moim brzuchu była podłużna rana cięta. Widocznie gdy Nomu uderzył mnie w brzuch zaciął mnie czymś ostrym ze swojej pięści czy coś. Nie czułam tego przez adrenalinę. Moja bluzka w tamtym miejscu była rozcięta i zwisała lekko w dół.

Ruszyłam dalej nie odpowiadając. Wyszłam zza betonowej ściany stworzonej przez bohatera zwanego cementos. Gdy zobaczył mnie wychodzącą zza niej patrzył na mnie jak na ducha

-Nic nie powiem- mruknęłam nawet na niego nie patrząc i ruszyłam w stronę schodów. Usiadłam na pierwszym od dołu i odetchnęłam patrząc prosto przed siebie z bezuczuciowym wzrokiem. Był pusty jak w tamtej chwili ja.

-A tobie co, bezimienna?- warknął wściekły agresor, który już postawił pierwszą nogę na schodku ale spojrzał w moją stronę. Nie zaszczyciłam go nawet zerknięciem. Znów było coś nie tak. Czułam jak coś od środka buzuje we mnie i gdybym pozwoliła wyjść temu czemuś, rozwaliło by pół świata- Ej! Mówi się do ciebie idiotko!- krzyknął, a ja powoli odwróciłam głowę w jego stronę posyłając mu suche i puste spojrzenie bez dna. Ten zacisną zęby lekko się wzdrygając ale potem udał niewzruszonego... ja widziałam to co chciałam. Obawiał się mnie... i dobrze- ugh! Nie to nie! Bezimienna idiotka...- mruknął i zaczął w chodzić po schodach.

Myślałam, że otrzymam chwilę spokoju ale nic bardziej mylnego. Obok mnie pojawili się lekarze albo ratownicy... nie wiem

-Tu mamy problem! Jun! Chodź- krzyknęła kobieta do kolegi, który od razu zbiegł ze schodów i stanął przede mną.

-Kurna- mruknął i ukucnął przy mnie. Nie patrzyłam na nich ale na miejsce gdzie pojawił się pierwszy raz Nomu. Przy fontannie- możesz wstać?- Spojrzałam na niego ze znudzeniem i z politowaniem. On pytał poważnie? Tak... Wstałam z westchnieniem i odwróciłam się na pięcie wchodząc po nieskończonych schodach- pomóc ci wejść? Chcesz się podeprzeć?- zadawał pytania jak najęty a ja go zignorowałam.

Gdy dotarliśmy na szczyt ostatnia osoba wychodziła przez drzwi... agresor... ruszyłam w stronę wyjścia

-Gdzie Aizawa?- spytała niewzruszona a ratownicy wyglądali na zdziwionych

-Jesteś jego koleżanką? Kimś z rodziny?- zapytała ratowniczka

-Uczennicą- warknęłam wnerwiona czując coraz to mocniejsze pieczenie i ból w miejscu rozcięcia. Czy mogłabym użyć mocy by przyśpieszyć czynność moich komórek? Mogłabym... ale czy warto? Zatruwać krew dla przyśpieszonej regeneracji? Nie było aż tak źle bym to robiła.

-Jest w karetce w drodze do szpitala- przytaknęłam i już nie rozmawiałam z ratownikami. Wzięli mnie do karetki i opatrzyli ale na miejscu. Gdy wyszłam z karetki czekała na mnie różowa.

-Żyjesz- skoczyła w moje ramiona przytulając mnie- myślałam, ze po tobie. Nigdzie cię nie było- zaczęła się tłumaczyć i uznałabym że udaje ale jej myśli same uderzyły do mojej głowy. Naprawdę się martwiła...

Tydzień później

-Serio? A ty?- zapytał Touya, który siedząc obok mnie prowadził swój samochód.

-Nie. Aizawa mówił, że nie muszę iść do dormitorium ponieważ nie posiadam indywidualności- oznajmiłam z ulgą. To była prawda. Moja klasa dostała obowiązek przeprowadzenia się do dormitoriów, a mnie zostawiono w spokoju.

-Bardzo mnie to cieszy. Nie mógłbym spać z tobą w miejscu gdzie się kształcą nowi bohaterowie- zażartował ale wzmianka o bohaterach zabrzmiała drwiąco. Skinęłam głową. Dzisiaj były zawody a ja byłam z Touyą na ostatnim treningu. On patrzył a ja powtarzałam z Atsushim ostatnie ruchy i taktyki. Nie na tyle by się jakoś zmęczyć ale trochę się spociłam.

Weszłam do mieszkania. Oczywiście drzwi mnie powitały skrzypiącą i zacinającą się aurą wkurwiu. Od razu poszłam pod prysznic. Jeszcze trzy godziny...

Puściłam gorącą wodę i stanęłam pod nią. Zdusiłam w gardle jęk bólu gdy niemal wrzątek dotknął mojej skóry. Po chwili nieco przyzwyczajona do temperatury umyłam swoje ciało. Po chwili wyszłam spod strumienia wody włączyłam wodę na maksymalnie zimną i namydliam ciało. Weszłam gwałtownie pod wodę. Lodowata ciecz spłynęła po mnie a mną zaczęły wstrząsać gwałtowne odruchy skurczających się płuc. Na skutek tego byłam zmuszona przez mój organizm gwałtownie wdychać powietrze. Po chwili ustały ale nie całkowicie. Podeszłam bardziej pod lodowatą wodę i targnął mną kolejny skurcz płuc. Zaciągnęłam wodę nosem. Poczułam zimno w płucach i zaczęłam się dusić. Dostałam ataku kaszlu. Wiedziałam, że nie powinnam tak robić bo dostałbym w końcu jakiegoś ataku ale jeszcze wtedy nie wiedziałam, że to był pewien sposób samookaleczania zewnętrznego.

Bnha//problematyczne dziecko//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz