-Nie ma potrzeby- uparłam się na swoim próbując wybrnąć z niekomfortowej sytuacji.
-A ja myślę, że jest- powiedział stanowczo Aizawa
-To sobie myśl...
-Kto ci to zrobił?- przerwał mi pytaniem, które wyrwało mnie z wymyślania protestów.
-Nikt- powtórzyła to co mówiłam zeszłego dnia.
-Jeżeli nam nie powiesz nie będziemy w stanie ci pomóc- oznajmił a ja prychnęłam pod nosem
-Nie chce waszej pomocy. Nie potrzebuje jej- warknęłam rzucając im pewne siebie spojrzenie
-A mi się wydaje że wręcz przeciwnie- powiedział czarnowłosy zmęczonym tonem. Szczur się jeszcze nie odezwał
-To niech ci się wydaje...
-Yuuko Nakamura!- warknął ostrzegawczo. Z trudem powstrzymałam się od odwrócenia od niego spojrzenia- To twoje nazwisko prawda? Czy może wolisz Carmen Rodrigueza?- pytał. Podpuszczał mnie a ja o tym wiedziałam ale dałam się złapać- Jak wolisz? Jak cię nazywać? Pod jakim nazwiskiem szukać twojej rodziny?- o nie! Przesadził. Wstałam gwałtownie z krzesła
-Odwal się ode mnie- warknęłam spinając mięśnie
-Czyli mam ich nie szukać? Dobrze. Sama ich przyprowadź do szkoły po lekcjach- podpuszczał mnie. Sukinsyn...
-Nikogo nie będę przyprowadzać- wycedziłam
-Czyli jednak coś jest na rzeczy- ten idiota powinien odpuścić
-Nic, kurwa, nie wiesz! Nie masz, jebanego, pojęcia o mojej rodzinie! Odpierdol się ode mnie!- moja maska spadła. Nie miało tak być. Miałam skończyć tę szkołę, zadowolić świętej pamięci brata. Sprawić by był dumny a potem dać się zabić, któremuś złoczyńcy by do niego dołączyć. Chodź w tu ja głęboko wątpiłam. On w raju ja w ogniu. Za to co zrobiłam na pewno.
-To mi powiedz. Chcę wiedzieć- jakim cudem on był taki spokojny? Jak do cholery utrzymał tę powagę?
-Nic ci nie powiem
-chcę wiedzieć- ręce opadły mi z bezsilności wzdłuż ciała. Opadłam na krzesło z rozwartą buzią patrząc na tego mężczyznę. Nie miałam już siły. Łzy zebrały się w kącikach moich oczu ale szybko je wstrzymałam.
Opowiedziałam mu. Odwróciłam od nich wzrok patrząc gdzieś w bok, ostatkiem sił powstrzymując łzy. Opowiedziałam im to co parę dni wcześniej znajomym z klasy. Noga na nogę, ręce splecione na klatce piersiowej. Skończyłam opowieść, a oni ucichli.
Dzwonek na lekcję zadudnił mi w uszach. Wyszłam z sekretariatu w pośpiechu przepychając się przez spóźnialskich uczniów. Słyszałam jeszcze wołanie Aizawy ale wtopiłam się w tłum. Odetchnęłam dopiero gdy wyszłam z budynku.
Powiedziałam im za dużo. Więcej niż tym z klasy, więcej niż powinnam. Powiedziałam za dużo o rodzinie pomijając jak najszerszym łukiem temat ringu. A co miałam powiedzieć? Że walczę na nielegalnym ringu bijąc się z przeciwnikami do nieprzytomności, o no tak! I nie zawsze wszyscy wychodzą żywi. A poza tym nie mogłam wydać ''Death fight'u'' bo w przeciągu paru godzin byłabym martwa. Dosłownie... oczywiście omijałam też fakt że Touya jest moim chłopakiem...
Usiadłam na schodach by się ogarnąć emocjonalnie i psychicznie. Dziwne uczucie znów do mnie zawitało. Nie chciałam go. Przez to uczucie miałam ochotę zedrzeć z siebie skórę. Po chwili ktoś usiadł obok mnie. Już nie siliłam się na udawanie. Nie miałam siły. Jego ręka objęło mnie za ramię i przycisnęła do siebie. Nie opierałam się. Nie miałam siły.
-Idź... idź do domu. Dzisiaj jesteś zwolniona z lekcji- powiedział ciężkim głosem. Westchnęłam i pokiwałam głową. Wstałam ze schodów zmuszając Aizawę do puszczenia mnie. Ruszyłam do bramy UA zostawiając nauczyciela siedzącego na schodach. Gdy zniknęłam z jego wzroku za bramą UA zadzwoniłam do Touyi
-No cześć chmurko- powiedział na pozór spokojnie mój chłopak ale w tle było słychać odgłosy walki.
-Gdzie jesteś?- automatycznie się zmartwiłam. Wiedziałam że mój chłopak był chaotyczny ale wciąż...
-Na wycieczce?
-Nie kupuję tego- odparłam stanowczo
-Jestem z ligą na małej przygodzie?- westchnęłam i ruszyłam w stronę domu.
-A można wiedzieć gdzie? Albo jaka to przygoda?- spytałam wyciągając z kieszeni małe opakowanie gum do żucia.
-Umm... -kolejny krzyk bólu w tle- Nie i tak. Okradamy jakichś przemytników broni, którzy narazili się szefowi Shigarakiego. Ten facet nie ma zahamowań- zaśmiał się pod nosem a po chwili usłyszałam coś w stylu jego indywidualności
-A to nie ty przypadkiem podpalasz ludzi żywcem?- sarknęłam z uśmiechem na twarzy
-Ej! Nie oceniaj! Ja tylko wykonuje robotę by dostać kasę!- użył swoich nikłych zdolności aktorskich by udać że jest wielce obrażony.
-No ja mam nadzieję. Jak nie będziesz się dokładać do rachunków to na stałe zostaniesz w barze ligi- zażartowałam. Touya zaśmiał się ale oboje wiedzieliśmy że miałam rację. Chłopak zawsze dokładał dużą część do rachunku mimo że nie musiał. Mówił że i tak praktycznie mieszkamy razem i to była racja. Moja szafa już nie była moja a nasza. Jego ubrania tam były i zajmowały połowę miejsca
-Chmurko. Ja kończę. Zadzwonię albo wpadnę później, dobrze
-Okej. Do zobaczenia- rozłączyłam się i skręciłam w swoją ulicę.
CZYTASZ
Bnha//problematyczne dziecko//
Teen FictionDziewczyna skrzywdzona już wystarczająco przez los. Śmierć jej młodszego brata była jak ostateczny cios w serce. Chciała ze sobą skończyć ale przez daną mu obietnicę nie potrafiła tego zrobić. Mimo, że jej chłopak nie popiera jej wyboru szkoły stara...