Rozdział 7

49 3 0
                                    

Kurwa! Gorzej być nie mogło! Aizawa, jak na złość, stwierdził, że dziś urządzi nam pojedynki. No po prostu super! Coś czułam, że to nie był przypadek i po prostu chciał mi zrobić na złość. Los również mnie nienawidził bo zapomniałam wziąć ze sobą noży z plecaka więc musiałam się zadowolić moimi pięściami. Przecież nie miałam zamiaru płaszczyć się przed Aizawą i błagać go o pozwolenie bym mogła iść do 'toalety' by tak naprawdę iść po broń. Moja duma by mi nie pozwoliła.

-Zasady są proste. Jeśli chociaż minimalnie przekroczycie linię brzegową pola walki wypadacie. Jeżeli któreś będzie nieprzytomne również odpada. Pojedynki będą trwały do czasu aż nie wydobędziemy zwycięscy- mruknął nauczyciel. Przeleciał po nas wzrokiem i w końcu zatrzymał go na mnie. Uśmiechnął się pod nosem- Bakugou i spóźnialska- mruknęłam pod nosem przekleństwo słysząc przezwisko ale ruszyłam i stanęłam po swojej stronie pola.

Spojrzałam na swojego przeciwnika by się zorientować o kogo chodziło, ponieważ nie kojarzyłam po imieniu czy nazwisku i lekko zamarłam. Nie dałam tego po sobie znać ale w środku serce zaczęło mi szybciej bić. To ten chłopak z najlepszym wynikiem z egzaminu wstępnego oraz z pierwszego dnia szkoły gdy to nauczyciel postraszył nas wydaleniem. Czy Aizawa aż tak mnie nienawidził, że jako przeciwnika dał mi najlepiej odnajdującego się chłopaka w klasie? Odpowiedź sama nasuwała się na język. Dał mi do pojedynku chłopaka z dobrą indywidualnością mimo iż sama 'oficjalnie' jej nie miałam. OFICJALNIE

Blondyn stanął na swoim miejscu i spojrzał na mnie z drwiącym uśmieszkiem i pewnością siebie. Ja za to z obojętną miną i znudzonym spojrzeniem stawiłam czoła wyzwaniu.

-Gotowi?- mruknął Aizawa by później powiedzieć tym samym tonem:- start

Bakugou bez wahania na mnie ruszył. W ostatniej chwili zrobiłam unik w postaci przeturlania się w bok przez ramię. Momentalnie wstałam gdy ten podniósł się z pozycji kucznej, w której miał zamiar mnie powalić i prawdopodobnie strzelić mi indywidualnością w twarz.

-Czego uciekasz co? Użyj zdolności idiotko!- warknął lekko wnerwiony moim unikiem, a ja dostałam deja vu. A no tak! Aizawa! Kto by się spodziewał...

Chłopak strzeli do mnie z wybuchu, a ja wykonałam minimalną tarczę psioniczną by chociaż trochę uchronić się przed jego zabójczą indywidualnością. Użycie swojej mocy ukryłam tym, że niby schowałam się za swoimi rękoma. Rozwiałam dym i w paru sekundach wzięłam w garść trochę piachu i pyłu z pola i rzuciłam blondynowi w twarz. Chłopak warknął przeklinając siarczyście pod nosem i przetarł szybko oczy ręką ale było już za późno. Podcięłam chłopaka, który z niemałą siłą uderzył w częściowo utwardzony piach. Otworzył usta by krzyknąć ale widocznie zaparło mu dech w piersi co działało na moją korzyść. Szybko przeciągnęłam go za linię jednocześnie wygrywając walkę.

Blondyn nie zarejestrował chyba swojej przegranej bo momentalnie wstał i znów mnie zaatakował, ale w ostatniej chwili Aizawa powstrzymał go swoim 'szalikiem'. Zdziwiłam się bo znając już jego podejście do mnie pewnie by pozwolił blondynowi mnie rozszarpać

-Wygrała spóźnialska- mruknął Aizawa, a Bakugou wpadł w jakąś furię.

...Pov. Aizawa Shota

Gdy obserwowałem walkę spóźnialskiej i Bakugou wielką uwagę zwracałem na dziewczynę. Każdy jej ruch, rejestrowałem by sprawdzić jak radzi sobie bez indywidualności. W pewnej chwili stało się coś dziwnego czego nie dostrzegłem przez ostatnie cztery dni od których uczę te dzieciaki. Spóźnialska dziwnie nienaturalnie uchroniła się przed atakiem blondyna. Na tyle było to dziwne, że moja wiara w to, że dziewczyna nie ma indywidualności spadła do zera. Nie wierzyłem jej.

Po chwili dziewczyna wygrała z Bakugou wypychając go za linię. Zatrzymałem chłopaka, który chciał jeszcze ją zaatakować, przez sekundę wyglądała na zdziwioną, ale szybko przybrała swój obojętny wyraz twarzy, który, nie ukrywam, strasznie działał mi na nerwy.

...Pov. Yuuko- Carmen

-Jestem wykończona!- jęknęła zmarnowana różowa, która nie wiedziałam czemu się do mnie przyczepiła. Po skończonych zajęciach szła ze mną do przebieralni, w klasie na angielskim usiadła w ławce o bok, a teraz szła ze mną kierując się do bramy wyjściowej.

Przytaknęłam różowej z kamienną miną.

-No co ty! Wyglądasz na bardziej wypoczętą niż ja mimo, że zawsze wyglądasz na zmęczoną i przygnębioną!- mówiła z pretensją w głosie ale po chwili jej ton kompletnie się zmienił- Ej Yuu-chan? Masz na dzisiaj plany?- zapytała dziewczyna i już chciałam jej odpowiedzieć szczerze, że nie gdy zobaczyłam znajomego czarnego mustanga na podjeździe szkolnym.

-Tak mam- mruknęłam i poszłam prosto do samochodu. Jak na złość ona szła za mną

-Kto to? Twój tata? Brat? Mama? Kto po ciebie przyjechał?- rzucała we mnie pytaniami, a ja chcąc ratować siebie i Touyę przed policją stanęłam zanim można było dostrzec kogoś zza szyby

-To mój chłopak, który nie przepada za tą szkołą więc radzę ci się nie narażać- powiedziałam w połowie szczerze i ponownie ruszyłam w stronę samochodu tym razem bez gderającej różowej.

Otworzyłam drzwi i weszłam do samochodu, w którym unosił się znajomy, przyjemny zapach. Ucałowałam Touyę w usta na powitanie.

-I jak tam w wariatkowie?- spytał i wyjechał z podjazdu U.A.. Nie widzieliśmy się od rana w drugi dzień szkoły. Wzruszyłam ramionami

-Jeden z nauczycieli się na mnie uwziął ale chyba go okiełznałam- chłopak zaśmiał się gardłowo i szczerze nie odwracając wzroku od drogi.

-To cała moja chmurka. Nie da sobie w kaszę dmuchać- uśmiechnął się, a ja zastanawiałam się jakim cudem sobie zarobiłam na tak cudownego chłopaka jakim był Touya. Poznaliśmy się lepiej na moich pierwszych zawodach cztery lata wcześniej. Miałam prawie jedenaście lat, a Touya dziewiętnaście. Na ringu się nieźle popisałam i zwróciłam na siebie uwagę wielu osób. Jedną z nich był właśnie Touya, który po zawodach gdy czekałam na autobus on zaproponował mi podwózkę. Zgodziłam się po jego wielu prośbach i przez sytuację z tamtego baru. 

Bnha//problematyczne dziecko//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz