~PROLOG~

1.2K 99 142
                                    

Podchodzę do łopaty, biorę ją do ręki, zaś kobieta oddala się pośpiesznie. Taka okazja, a mogłem jej przypierdolić tak, żeby nie wstała!

Z wielkim trudem wbijam szpadel w ziemię, kopiąc własny grób. Ale nie, satysfakcji nie mam zamiaru im dać do samego końca, fiukając wesoło pod nosem „To już koniec jest koniec, nie ma już nic. Jesteśmy wolni, możemy iść". Szczerze, nie wiem, skąd we mnie ta radość. Dragi? Fakt, że mnie nie katują? A może to, że zapomnieli o napisaniu przeze mnie listu do Majki?

Na myśl o Majce, opuszcza mnie dobry humor i powolutku pęka serce. Taka strata! W tym jednym, cholernym momencie, niczego nie jest mi żal tak, jak dni, które mogłem spędzić u jej boku. Rozkochać na nowo, spłodzić jeszcze córkę, albo dwie. Kupić jej tego cholernego chomika i modlić się, by Macchiato go opierdolił! Być, żyć! Patrzeć, jak nasza córka dorasta.

– Kop kurwa, nie się zamyślasz – mężczyzna wrze. 

Jak ja nie lubię, gdy ktoś na mnie krzyczy. Czy ja mu wyglądam na głuchego?

– A co ja? Koparka? – prowokuję go celowo. – Sam sobie kop! – nakazuję. – Trzeba było strzelać w coś innego, jak ramię. 

I nikt mi się nawet nie odgryza, przez co kręcę głową i chichoczę. 

– Amatorzy kurwa! – ryczę na całe gardło odchylając głowę. – Ludzie! Porwali mnie pierdoleni amatorzy!

Dopiero uderzenie kastetem w kręgosłup powoduje, że ostatnie słowa zamierają w moich ustach, po chwili uchodzą wraz ze stęknięciem, aż muszę się przytrzymać wbitej łopaty, by nie osunąć na kolana.


7. KRÓLESTWO Z PIASKU - FilarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz