– Qbek!
– Hamuj, łeb nisko! – zdąża powiedzieć, jak pada pierwszy strzał. Co jest do cholery jasnej! – Gaz na ostro!
– Skąd ty? – pytam zaskoczony, silnie skupiając zmysły na działaniu.
Jednak człowiek jak ma pecha, to i ma przejebane życie w tym zjebanym świecie. Pędzę na ostro, a z auta za nami, koleś w kominiarce, celuje przez opuszczoną szybę.
Ganiać się ze spluwami? No tego jeszcze nie było!
Do przejazdu kolejowego dolatujemy w ostatnim momencie, jak pociąg z Bochni zapieprza na węzeł krakowski. Ryzykuję i chociaż mój Tucson to zadbane bydle, podczas przelotu na torach, słyszę jak klekoczą wszystkie drążki.
W ostatnim momencie zjeżdżamy z przejazdu, pociąg śmiga tuż za naszą dupą, a auto, co planowało nam umilić dzisiejszy dzień, pozostaje w tyle bez możliwości kontynuacji pościgu.
Robię abarot i wyjaławiam bieg. Ustawieni przodem do przejazdu na nowo, czekamy, aż pociąg przejedzie. Czekamy... czekamy, kurwa... pociąg przejeżdża, samochodu zamachowców, brak. Fuck!
– Dzwoń do Fabiusów! – Qbekowi nieznacznie zmienia się głos, a więc nie tylko nazwanie żony „kurwą", potrafi wyprowadzić go z równowagi.
Nie zwalniam, stukam na panelu kierownicy, łączę się z Kornelem.
– Jeszcze myślę, Szymański, daj czas – odzywa się rozluźniony.
– Ale wszystko git? – Qbek wtrąca pytanie zamiast mnie.
– A co ma nie być? – Fabius pyta zaskoczony. – Zatrzymaliśmy się w Macku na żarcie. Trochę się ociągają, to o to chodzi?
Pomimo strachu i złości, uśmiecham się. Ktoś tu ma poczucie humoru w nienaruszonym stanie.
– Czekam na telefon. Do później.
Takie samo połączenie Qbek wykonuje do Gaju, ale zarówno Leszek jak i Inga, są wraz z Dzikim na Rożnowskiej.
Dlaczego znowu ja?
– To jawnie wskazuje na mnie, Qbek – warczę, przyspieszając auto.
– Też mi na takie wygląda – cmoka i myśli. – Ty, albo ja. To niecodzienne zjawisko, aby dwóch szefów siedziało w jednym aucie.
– Zaatakowaliby Gaju – pouczam go.
– Nie sądzę – uśmiecha się cynicznie. – Leszek to wprawny były wojskowy, lepszy ode mnie. Jego poziom opanowania w sytuacji zagrożenia, doprowadziłby akcję zamachowców do fiaska. Tym samym, zdradziłby ich plany. Ostrzeżeni, bylibyśmy czujni.
– Ty jakoś byłeś – prycham wkurwiony sam na siebie, bo ja usadziłem dupę i prowadziłem auto, a ten? Oczy dookoła głowy.
Do samej Rożnowskiej nie rozmawiamy na ten temat. Brama, podjazd, boczne wejście, kod do drzwi, kotara, na prawo po schodach i już lokalizujemy się w biurze. Dziki unosi głowę i uśmiecha się bezczelnie, widząc Gawrońskiego. Chyba ma ochotę coś powiedzieć, ale...
– Zostaliśmy zaatakowani. – I właśnie tym stwierdzeniem zamykam jego zamiary.
– Arczi rękoma braci? – Leszek zagaduje, przesuwając tyłek na kanapie.
– Bezcelowe, skoro dostali co chcieli – Qbek udziela mu odpowiedzi i siada obok. Przestępuję z nogi na nogę. Coś jest znów nie tak! – Fabiusowie byli bezpieczni. Bieżanów? – Unosi głowę i patrzy na mnie.
– A skąd ja mam wiedzieć? – Pytam z paniką w głosie, wskazując dłonią na siebie. – To ty masz łeb zamiast komputera, myśl! Kto?
– Dudkiewicz? – Leszek rzuca kolejnym nazwiskiem. Przez nerwy, wiążę dłoń w pieść i wsadzam ją sobie do gęby, zaciskam szczękę pozostawiając ślady na skórze.
CZYTASZ
7. KRÓLESTWO Z PIASKU - Filar
RomansaSiódma część cyklu "Z wyboru". Wieliczka. Drogi czytelniku! Witam Cię po raz kolejny i zapraszam do poznania dalszych losów spokojnej Majki Lechnio i Krisa Szymańskiego, chłopaka, który się pogubił. Z opowieści Gaju i Zoi, wiesz, że Maja Lechnio w...