28. Inga / Majka

612 104 156
                                    

Inga – ten sam dzień

Życie, życie jest nowelą – nucę, robiąc skręt w prawo pod sklep spożywczy. W markecie szybkie zakupy dla matki, które jej podrzucam jak co dzień i cel pal Rożnowska. Migająca dioda informuje mnie o nieodebranym połączeniu. Biorę telefon i wciskam „oddzwoń".

– Co tam szefie wszystkich szefów? – ironizuję.

– Nienawidzę tego słowa – Kris warczy, ale oboje wiemy, że to żarty. – Jadę na spotkanie z Kornelem.

– Sam na sam? – mruczę. – Odważnie.

– Nie jest wrogiem – Kris odpowiada z przyganą. – Koniec podziału na Fabius kontra Wyżeł, koniec z dzieleniem Wieliczki. Jesteśmy razem, gramy do jednej bramki. Musicie do tego podejść z emocjami, Inga, a nie zadaniowo.

– Romantico – przeciągam celowo na literze „R", która przez drobną wadę, wychodzi fonetycznie, po francusku. – Dobra, już, jestem spokojna.

– Będę u was za maksymalnie trzy godziny. Załatwię sprawę z Kornelem, odwiedzę spedycję i przyjadę na Rożnowską.

– Czyli standardowy objazd dobytków – odpowiadam uśmiechając się pod nosem. – Kończę Kris, podjeżdżam na miejsce.

– I ja podjeżdżam. Do później.

Rozmowę kończę, parkując pod Rożnowską. Standardowo, wchodzę głównym wejściem, przechodzę na korytarz i zadzieram głowę do góry, uśmiechając się półgębkiem. Odgłosy udawanego orgazmu, niosą się echem po całej powierzchni lokalu.

– Stop! – dochodzi mnie ryknięcie Roberta, aż oczy przymrużam i kręcę głową. – Powtórzcie tą scenę.

Ruszam na górę przy akompaniamencie wrzasków Dzikiego. Wchodzę do pokoju, gdzie aktualnie kręcony jest filmik. Przysłaniam uszy dłońmi, przymrużam oczy. Robert, widząc mnie w progu, uśmiecha się i zachęcająco wyciąga dłoń. Podaję, przez co pociąga mnie na siebie i wtula całym sobą jak zawsze.

– Musisz z nimi zrobić porządek, bo ja zwariuję – warczy mi do ucha, całując jego płatek na zmianę. – Moja słodka pani lezysel.

Odkręcam się i mam ochotę go pacnąć za zastosowanie przydomku, ale nie zdążam, jak Robert całuje mnie namiętnie, a po takiej reakcji zapominam, co miałam zrobić.

Przejmuję pałeczkę od dyrygowania scenariuszem filmu. Dziś, dwóch napalonych facetów symuluje, że biorą siłą jedną, biedną, zdesperowaną dziewczynę. Wiem jak to brzmi, co robimy i jak to odbierają oglądający. Jednakże przymykam oczy i czerpię satysfakcję za każdym razem z ilości wyświetleń. Brutalność się sprzedaje, romantico jest przereklamowane.

Czas mija nieubłaganie szybko, gdy zatracam się w kolejnym nagraniu. Zmieniamy nieco scenerię, oświetlenie i pozycję „porno gwałtu", bo przecież tym jest ten film. Wkurzam się, bo drugi z aktorów jest słabszy, mniej wyraźny, co doprowadza do tego samego. Drę się i ja!

– Przerwa! – ogłaszam wściekła, drąc się i kręcę głową. – Na serio, jeśli dziś tego nie skończymy, to zrobię wam przerwę na stałe, bo nie wychodzi jak oczekuję.

– Wczoraj mieliśmy imprezę, łeb mnie boli – odzywa się „aktor", co dziś jest jakiś memławy.

– A czy ja ci mówię, dlaczego mam chujówkowy dzień? – pytam, nie oczekując odpowiedzi z unoszącą się brwią na czole. – Skoro wolisz imprezować, wiedząc, że masz nagranie, to czego ode mnie oczekujesz? My płacimy za robotę, a nie „ruchanie na sianie".

Gdy zaczyna coś do mnie gadać, odwracam się na pięcie i wyrzucam ręce do góry, pokazując tym gestem, że mam w dupie jego kontrargumenty. Wściekła, zbiegam dwa poziomy i wparowuję do piwnicy, by poskarżyć się Dzikiemu, który powinien ze mną oglądać to gówno, oraz Baronowi, chociaż temu drugiemu, tylko na zasadzie narzekania.

7. KRÓLESTWO Z PIASKU - FilarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz