15. Kris

706 111 157
                                    

Kochani 
Dodaję rozdział na życzenie marysziaa
Dziś, wleciał planowany rozdział. Kto nie czytał, zapraszam 😉

☆*: .。. o(≧▽≦)o .。.:*☆

Znikąd pomocy, bo są za daleko. Przede mną motor, ni ich minąć, ni na nich najechać, skoro wiozę ze sobą ciężarną żonę. Co robić Kris? Rozwiązanie przychodzi wraz z dzwoniącą komórką, odbieram, chociaż to nieznany numer.

– Widzieliśmy twoją żonę w aucie, a nie na tym nam zależało.

Zerkam na przednią szybę, zaś pasażer motoru unosi dłoń, pokazując swoją lokalizację. Mam ochotę rozpierdolić telefon, w sumie jestem bliski połamania go, zaciskając dłoń, ale... czy to coś da?

– W szeregach istnieją pewne zasady – warczę.

– Mów mi tak jeszcze, Szymański – śmieje się rozmówca. – W Wieliczce nie ma żadnych zasad.

– Są! Od kiedy ja stoję na czele!

– A więc masz jedną szansę – odpowiada tak, jakbym go zaskoczył. Stąd szansa?

– Zamieniam się w słuch.

– Zadbaj o żonę, Szymański, uspokój i zapewnij, że wszystko w porządku. Następnie rusz pod podane koordynaty. Sam!

– I to nazywasz szansą? – prycham.

– Na inną nie licz. Zapewniam, że chcemy tylko pogadać. Albo ty, albo doprowadzimy was oboje na nasz teren.

– Zawsze mogę się zgodzić i nie dostosować – uśmiecham się chamsko na samą myśl, że ich wystawię do wiatru.

– Zrobisz to tylko raz, Szymański, pamiętaj, a do końca życia przyjdzie ci oglądać się przez ramię – odpowiada mi twardo i się rozłącza.

Nie mija pięć sekund, jak na telefon przychodzi sms z podanymi koordynatami, zaś motor odjeżdża. Majka zerka na mnie niepewnie, ale jedynie kręcę głową.

– Później wyjaśnię, Iskierko!

W międzyczasie podjeżdża Lidka i tak jak podejrzewałem, pojawiłaby się za późno, gdybym próbował iść udry na udry z Bochnią. Wysiadamy z aut, opowiadam Lidce, co ma zrobić, gdzie muszę jechać, zaś Majka, chociaż mi nie przerywa, ciągle kręci głową, zaprzeczając.

– Kris! – żona zatrzymuje mnie na wszystkie sposoby. Dotykiem dłoni, spojrzeniem, drżeniem głosu.

– Muszę, Maja – odpowiadam mocno zasmucony. Kładę dłonie na jej policzkach i biorę sobie buziaka. – Muszę to zrobić, chociażby przez wiarę, że nic mi nie zrobią, chcą jedynie pogadać.

– Weź Bartka – proponuje.

– Baron ma w razie co chronić Kingę, pokierować wszystkimi.

– Kris! – żona próbuje raz jeszcze. – Kris! – powtarza, lecz kręcę głową i ruszam. – Kris! 

Udaję, że nie słyszę i wskakuję do auta. Ponownie otwieram sms i wbijam koordynaty w google map. Z początku jadę A4, następnie nawigacja każe mi skręcić w 963, kolejna 94 i ostatnia to jakaś wiejska. Podjeżdżam pod tartak i mam mrowienie na plecach. 

Cóż, utylizacja ciała będzie szybka.

– Masz gnata? – odzywa się męski głos z tartaku nie odsłaniając twarzy.

– Nie przy dupie – odpowiadam, stukając się po biodrach.

– To dobrze – czuję jak się uśmiecha, wypowiadając słowa. – Bo chcemy tylko pogadać – dorzuca, odsłaniając twarz.

7. KRÓLESTWO Z PIASKU - FilarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz