Na następny dzień zrozumiawszy, iż zbliża się ten dzień. Ten, w którym Will miał odbyć walkę. Nie poruszałam jeszcze tego tematu z nim, jednak podświadomie czułam, że muszę z nim to obgadać. Nie rozmawialiśmy nawet o jego treningach na tą walkę. Jednakże ten dzień miał być tym przełomowym.
Szybkim ruchem wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki, aby wykonać poranną pielęgnacje. Jednak mój humor jeszcze bardziej się popsuł, gdy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze. Zrezygnowana dotknęłam swój nos, który był cały oblepiony bandażem. Delikatnym ruchem zaczęłam zrywać go z mojej twarzy, jednak gdzieś w głębi pokoju usłyszałam hałas. Z przerażeniem pobiegłam sprawdzić co to było. I z ulgą mogłam przyznać, iż to tylko Will zapomniał, że istnieją drzwi i wszedł przez okno.
-Hej skarbie- przywitał się, jakby nigdy nic i podszedł do mnie, aby mnie uścisnąć. -Jak nosek?- spytał się.
-Właśnie chciałam zmienić bandaż, ale tobie się chyba drzwi pomyliły z oknem- powiedziałam i drugi raz skierowałam się do łazienki. Czarnowłosy odrazu podążył za mną. W ciszy zaczęłam zrywać opatrunek, aż Will się nie odezwał:
-Wyglądasz jakby ktoś cię pobił-
-Mnie nikt nie pobił w porównaniu do ciebie, kiedy nadejdzie niedziela- mruknęłam w jego stronę, nie siląc się na pogodny ton. Chłopak usłyszawszy to odrazu się spiął i odwrócił ode mnie wzrok.
-Dobrze wiesz, że nie mam innego wyjścia- powiedział ze smutkiem. -Muszę to zrobić-
-Ja wiem, ale czemu się tym nie przejmujesz? Nie boisz się, że coś sobie zrobisz? Że coś pójdzie nie po twojej myśli?-zaczęłam zalewać go pytaniami. -Wiesz ile możesz stracić zrobią jeden nie właściwy ruch?- poczułam pod powiekami łzy.
-Oczywiście, że się boje, jednak jestem na tyle przygotowany, by nie zadręczać się tymi pytaniami dzień w dzień- od parł jakby nigdy nic. -Zawsze może pójść coś nie tak, ale nie ważne jakbym się tego bał muszę to zrobić. Nie zawiodę drugi raz Richard'a-
-Ja się po prostu o ciebie boje- westchnęłam przybliżając się do niego. -Nie chce cię stracić- przyznałam.
-Nie stracisz- zapewnił mnie. -Jeśli chcesz możesz przyjść na treningi i sama się przekonasz, że ten zjeb ze mną nie wygra- powiedział, a ja zdezorientowana spojrzałam w jego stronę.
-Wiesz z kim będziesz walczył?- spytałam.
-Tak- mruknął od niechęcenia i mnie przytulił. Jednak gdy poczuł mój zaciekawiony wzrok kontynuował.- Będę walczył z Eric'iem-
-Będziesz walczył z byłym przyjacielem?- spytałam zdziwiona.
-Tak on jest przeciwko nam, a ja z przyjemnością mu dam w ten krzywy ryj- odpowiedział z przerażającym głosem.
-Ale czemu?- dopytywałam. -Przecież byliście najlepszymi przyjaciółmi. Będziesz mógł po tych latach tak po prostu bić? - mruknęłam z niedowierzaniem.
-Jakoś on nie miał problemu ruchać, wtedy mojej dziewczyny- spojrzał mi w oczy, a ja z niedowierzaniem otworzyłam usta, by coś powiedzieć. Jednak nie mogłam się w ogóle odezwać. Czułam jakąś blokadę.- Wiec odpowiadając na twoje pytanie, to tak. Po tych latach będę mógł go pobić i zrobię to nawet z przyjemnością- odpowiedział. - A teraz idę na trening, gdy nawet ty nie potrafisz uwierzyć, że jestem w stanie wygrać z nim-
-Misiu- powiedziałam cicho, jednak ten po prostu wyszedł. Szybko ruszyłam za nim. -Dobrze wiesz, że nie o to mi chodziło. Nie miałam pojęcia o tej sytuacji- mówiłam z głosem, który coraz bardziej się załamywał.
-Właśnie- ożywił się i gwałtownie odwrócił się w moją stronę. -Nie miałaś pojęcia o tej sytuacji, a mimo to i tak wysunęłaś wnioski- Will ze złością spojrzał mi w oczy.- Oczywiście błędne wnioski, ale to już u ciebie normalne- prychnął, a ja zdezorientowana zostałam sama w pokoju.
________________________________
Dzisiaj krótszy rozdział, ale mam nadzieje, że się podoba😘.
CZYTASZ
Beautiful love
RomanceOd zawsze nienawidzili siebie, jednak jeden wieczór zmienił wszystko. ❗️Korekta będzie po zakończeniu❗️