-Co ty tu robisz?-
-Przyszłam do ciebie- powiedziałam niepewnie. Nagle cała moja pewność siebie umknęła z mojego ciała i wyfrunęła daleko ode mnie.
-Nagle się już o mnie nie boisz?- spytał z wyczuwalnym sarkazmem. Ja jedynie przewróciłam na to oczy i weszłam w głąb szatni.
-Oczywiście, że się o ciebie boje- powiedziałam patrząc mu prosto w oczy. -Ale nie chciałam zostawiać cię samego w ten dzień. Wiem, że przez ten tydzień, w którym mnie potrzebowałeś, mnie nie było i mam straszne wyrzuty sumienia, że zrobiłam ci pieprzoną awanturę przed walką. Przepraszam cie za to. Wiem, że teraz to mogę jedynie spierdalać z tymi przeprosinami, ale wiedz, iż mimo naszej kłótni, będę przy tobie i czy ty zechcesz, czy nie, nie zostawię cie tu, nie będę siedzieć bezczynnie w domu z myślą, że w tym momencie bijesz się z tym skurwysynem- powiedziałam na jednym wdechu. Przez te cholerne emocje moje oczy pokryły się łzami i jedynie co mogłam zrobić to patrzeć na Will'a i czekać na jego reakcje.
-Kocham cię Will, bardzo i to bardzo przepraszam za wszystko- pod koniec załamał mi się głos. Po moich policzkach spływały łzy, które ciągle starałam się wytrzeć rękawem od bluzy, jednak jak jedne wytarłam, to kolejne spływały.
-Victorio- zaczął cicho brunet wstając z ławki i podchodząc do mnie. -Pamiętaj i jak zapomnisz to się wkurwię, więc słuchaj. Nigdy nikt niech nie będzie winowajcą twoich łez. Nikt. Ani twój ojciec, ani John, a nawet kurwa ja. Wkurwiłem się wtedy i przez chwile to brzmiało jakbyś we mnie nie wierzyła- wyznał. -A jedyne na czym mi zależy to twoje zdanie i co ty myślisz, wiec jak usłyszałem w twoim głosie cholerną niepewność, poczułem się... kurwa nie potrafię rozmawiać o uczuciach- prychnął co również uczyniłam. -Też cię przepraszam, nie powinienem się tak obrażać i nie odzywać się do ciebie przez tydzień. Kocham się mała- podszedł do mnie i chwycił moje dłonie w swoje. Pocałował mnie w czoło, a zaraz potem oparł swoje o moje.
-Nie kłócimy się już więcej- powiedziałam z drżącym głosem.
-Jestem za tym- zgodził się ze mną. Przytulił mnie, co odrazu odwzajemniłam i już chcieliśmy się pocałować, ktoś wszedł do szatni i nam przerwał.
-Will jeste...- jakiś starszy mężczyzna zatrzymał się ze zdziwieniem, patrząc na mnie.
-Alexander, to jest Victoria moja dziewczyna, Vic to jest Alexander mój trener - wytłumaczył, przez co na twarz mężczyzny zagościł uśmiech i podszedł do nas podając mi dłoń.
-Miło ciebie w końcu poznać Victorio- powiedział, kiedy odwzajemniłam uścisk dłoni i już chciałam odpowiedzieć mu, ale kontynuował:
-Ale wracając Will ty wychodzisz, jednak za 20 minut, więc się nie przemęczaj i nie stresuj się. Richard przyjdzie jeszcze do ciebie-
-Jak za dwadzieścia minut?- zdziwił się Will. -Miałem ostatni walczyć- powiedział.
-I jesteś ostatni. Inni albo odrazu się poddawali albo tak szybko dali im w mordę. Ale to nie jest ważne, masz dwadzieścia, no teraz mniej, ale szykuj się- wyjaśnił i jeszcze raz spojrzał na mnie. -Pożegnajcie się i już idź na miejsce Will-
-Dobra- mruknął i spojrzał na dworzu, w których teraz Alexander wychodził.
-No to co- zaczęłam. -Powodzenia misiek- pocałowałam go w usta, na co on chciał pogłębić pocałunek, jednak szybko się odsunęłam. -Po walce dostaniesz więcej-powiedziałam tajemniczym, lecz pewnym siebie głosem.
-No ja mam nadzieje misiek- przedrzeźnił mnie na co się zaśmiałam.
-Uważaj dobrze?- upewniłam się.
CZYTASZ
Beautiful love
RomanceOd zawsze nienawidzili siebie, jednak jeden wieczór zmienił wszystko. ❗️Korekta będzie po zakończeniu❗️