Różnice
🌷🌷🌷
Miałem sen.
Byłem skuty kajdanami, ciężkie, żelazne łańcuchy przybito do tronu. Znajdowałem się w ciemnej sali, której odór stęchlizny przyprawiał o wymioty.
Nagle z cienia wyłonił się demon o szkaradnym obliczu. Z jego pustych oczodołów sączyła się cuchnąca, czarna krew. W dłoniach o zakrzywionych szponach dzierżył koronę i włócznię. Z każdym krokiem, który zmniejszał odległość pomiędzy nami, jego bezzębny uśmiech poszerzał się, aż sięgnął szpiczastych uszu.
Ukłonił się teatralnie i wybuchnął śmiechem. Śmiechem, który rozbrzmiał świdrującym echem w mojej obolałej głowie. Odbijał się od kości czaszki, pogłębiając moje cierpienie.
Potwór nucąc pod nosem hymn Bregsburgu, włożył koronę na moje skronie. Na moje barki spadł ogromny ciężar, a żołądek wypełnił się kamieniami. Chciałem krzyknąć, by ulżyć sobie choć odrobinę, lecz wtedy oddech ugrzązł mi w gardle. Ciepło, które rozlało się pod moimi żebrami, nie mogło zwiastować niczego dobrego.
— Niech żyje k r ó l! — zakrzyknął chrapliwie. — To zaszczyt, Wasza Królewska Wysokość. Chylę przed tobą czoła, panie!
Zerknąłem na niego spod ociężałych powiek. Jego uśmiech nie zniknął, wzrok zaś ulokował na mojej piersi. Ścisnęło mnie w gardle.
Wokół mojego mostka lśniła szkarłatna plama, która z sekundy na sekundę była coraz bardziej rozległa. Z mojego serca sterczała włócznia, dokładnie ta sama, z którą przybył demon.
Zapatrzyłem się na czerwień szpecącą jasnozłotą pelerynę. Moja głowa opadła, a kilka łez zmieszało się z plamą krwi. Katusze trwały jeszcze przez moment, po czym wydałem ostatnie tchnienie.
Obudziłem się z krzykiem, cały zlany lodowatym potem.
🌷🌷🌷
Szczerze mówiąc, nie zrobiłem zbyt wiele w weekend.
W nocy z piątku na sobotę nie spałem. Przesiedziałem cały ten czas na parapecie, wpatrując się w okno. Niebo tej nocy było bezgwiezdne, zupełnie jak moje bezsensowne życie. Nawet księżyc — niepowtarzalny obiekt na ziemskim nieboskłonie, nie wyjrzał zza chmur, by dzielić ze mną samotność.
W sobotę miałem kilka lekcji — biologię, historię, matematykę i angielski. Nie miałem pojęcia, jak je przetrwałem, gdyż jedynym, na co miałem ochotę, było zaszycie się w komnacie.
Nie pojawiłem się na obiedzie, pod pretekstem dużej ilości zadania domowego, którego przecież nigdy nie dostaję. Gdy jestem przygnębiony, tracę apetyt. Tego dnia nie zjadłem nic.
W niedzielę było podobnie: spałem niespokojnie, walcząc wciąż z tym samym koszmarem. Zasymulowałem zatrucie pokarmowe, aby nikt mnie nie nachodził. Cały ten czas spędziłem w łóżku, gapiąc się to w ścianę, to w sufit. Był to kolejny dzień tylko o wodzie i podwójnym espresso.
W poniedziałkowy poranek postanowiłem wreszcie wziąć się w garść. Starałem się uciszyć uporczywe głosy w mojej głowie. Nie było to proste, gdyż w ostatnim czasie przybrały na sile. Rzeźbiły bolesne korytarze w moim wycieńczonym umyśle, oddziałując na całe moje ciało.
To miał być mój ostatni dzień w pałacu. Jutro „zginę” i odrodzę się na nowo. Miałem sporo obaw, jak to wszystko będzie wyglądało, ale przynajmniej próbowałem myśleć pozytywnie.
Dzisiaj wreszcie powinny być gotowe moje nowe dokumenty. Będę więc zmuszony odwiedzić Jasmine, aby ustalić ostatnie kwestie.
Chciałbym też zobaczyć się z Cassandrą, aby po raz ostatni spojrzeć w jej piękne oczy. Oczywiście, jeśli będzie miała ochotę mnie widzieć, ponieważ od piątkowego wieczoru jej unikałem. Przychodziła do mnie kilkanaście razy, ale nie otwierałem jej drzwi. Nie odpowiadałem na jej pełne rozdzierającej serce rozpaczy błagania, abym wpuścił ją do środka. Nie odpisywałem na wiadomości. Nie odbierałem telefonu. Martwiła się o mnie, a ja zachowałem się jak kompletny półgłówek. Postąpiłem samolubnie. Łudziłem się, że ignorowanie jej osoby pozwoli mi przygotować się na stratę, która siłą rzeczy niedługo nadejdzie. Jednak to tylko pogłębiło moje cierpienie. Zmarnowałem dwie doby, które mogłem choćby po części z nią spędzić. Został mi tylko jeden pełny dzień, który będę mógł z nią dzielić.
CZYTASZ
TULIPANY NAD URWISKIEM
Teen FictionPOPRAWIONA WERSJA ZOSTAŁA WYSŁANA DO WYDAWNICTW, ZAPRASZAM DO ZAPOZNANIA SIĘ Z POPRZEDNIĄ WERSJĄ Czasem jeden niepozorny moment potrafi odmienić życie... Książę koronny Simon Philip Christopher Lavdor wiedzie z pozoru idealne życie. Któż nie pragnął...