ROZDZIAŁ DWUDZIESTY ÓSMY

32 8 15
                                    

Wiadukt

🌷🌷🌷

Następnego dnia około godziny szóstej po południu Edward zaprowadził mnie do klubu PartyUp. Było to najpopularniejsze miejsce imprezowe w Cargass. Nigdy wcześniej nie byłem w lokalizacji tego typu. Szczerze mówiąc, nigdy nie byłem na zabawie. Co więcej, miałem dziś poznać kilku znajomych Eda. Byłem paskudnie zestresowany, nie zmrużyłem oka poprzedniej nocy.

Budynek był wielki i przystrojony neonami. Kolejka do wejścia tworzyła długi, zawiły sznur. Umiejscowiliśmy się na końcu tłumu ludzi.

— Wiesz, że dziś mija żałoba po księciu Simonie? — spytała swego towarzysza stojąca obok mnie młoda kobieta.

— Tak, słyszałem! Jak ten czas pędzi! Czytałem na stronie PartyUp'u, że koncert zostanie opóźniony z powodu transmisji przemówienia księcia Sebastiana — skwitował szatyn.

Kompletnie o tym zapomniałem! Od czasu śmierci Simona trwała żałoba narodowa. W Bregsburgu tradycja przekazuje, aby zanim okrzyknięty zostanie nowy następca tronu, przez dziewięćdziesiąt dni wspominać jego poprzednika. Okres ten kończyło przemówienie przyszłego władcy, w którym po raz ostatni oficjalnie przywoływało się zmarłego jako księcia koronnego. Następnego dnia przyjmował on tytuł Wielmożnego Księcia Świętej Pamięci.

Nawiedził mnie dreszcz przerażenia. Od pogrzebu Simona mój brat nie występował publicznie. Był to czas, kiedy w telewizji królowały reportaże na mój temat. Obejrzałem kilka z nich i bez cienia ironii, mogłem stwierdzić, iż były całkiem dobrze przygotowane, pomijając fakt, że przedstawiano w nich moje życie jako niezwykle kolorowe. Chociaż skąd dziennikarze mieliby zdawać sobie sprawę, z czym może zmagać się następca tronu?

Obawiałem się przemówienia Sebastiana. Tak naprawdę nie miałem pojęcia, dlaczego wywoływało ono we mnie tak wielki niepokój. Przecież nie mogła ponieść go nienawiść do mnie, gdyż ta mowa będzie analizowana przez media tysiące razy, a przez najbliższe tygodnie będzie głównym tematem wiadomości politycznych.

Edward również zwrócił uwagę na rozmowę stojącej obok nas pary. Mrugnął do mnie, aby dodać mi otuchy.

— Hej, Ed! Chodźcie do nas! — Usłyszałem damski, piskliwy głos.

Nogi się pode mną ugięły, gdy rozpoznałem dziewczynę ze zdjęcia z Facebooka Cassandry. Stała z trójką znajomych w połowie kolejki i ochoczo machała do mego towarzysza, dając mu znak, abyśmy do nich podeszli. Moje serce zatraciło rytm, ponieważ za chwilę stanę przed dawną przyjaciółką Cass — Julianą Parker.

— Gotowy poznać uczniów Stonewill? — rzucił Ed z uśmiechem.

Nieśmiało kiwnąłem głową i podążyłem za nim.

— Cześć. To Patrick, od września będzie w naszej klasie. — Przywitawszy się ze znajomymi, wskazał na mnie.

Oprócz chłopaka po prawicy Juliany wyglądali na całkiem sympatycznych.

— To Inez, Roger, Juliana i Matt.

Zlustrowałem ich wzrokiem. Ten, który sprawiał wrażenie niemiłego, nazywał się Matt. Miał na sobie czarny, elegancki dres ze złotymi zdobieniami. Jego przenikliwe spojrzenie podkreślał mocny makijaż oczu. Im dłużej mu się przyglądałem, stwierdziłem, że chyba zbyt pochopnie go oceniłem. Po prostu nie miał w zwyczaju się uśmiechać.

— Skąd pochodzisz? — spytała głosem skowronka Inez.

Krew zawrzała w mych żyłach. W głowie miałem pustkę. Co miałem wpisane w fałszywych dokumentach? Tym razem nie mogłem skłamać, gdyż ci ludzie będą mi towarzyszyć przez następne miesiące. Wciśnięcie kitu matce Eda, to było coś innego.

TULIPANY NAD URWISKIEMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz