Maskarada
🌷🌷🌷
Jakaś siła pociągnęła mnie na ulicę za mną.
— Kurwa mać! Jak dobrze, że zdążyłem! — ryknął desperacko Edward.
Znalazłem się w jego silnych objęciach.
— Dlaczego?! Dlaczego mi przeszkodziłeś?! — załkałem w jego ramię.
Ogarnęła mnie wściekłość. Już byłoby po wszystkim. Już nic bym nie czuł. Nie skrzywdziłbym więcej nikogo…
Nie odpowiedział na moje pytanie. Z jego każdym kolejnym, urywanym wdechem, ściskał mnie coraz mocniej. Trząsł się, szeptał coś niezrozumiale cicho. Odniosłem nawet wrażenie, że płakał.
Pogładził mnie po włosach. Wtedy poczułem na szyi wilgoć jego łez. Z jakiego powodu się pojawiły? Przecież nie warto było się nade mną rozczulać. Nie byłem godzien niczyjego płaczu.
Uwolnił mnie z uścisku. Spojrzał mi głęboko w oczy. Jego postawa wyrażała niebywałe cierpienie.
— Kurwa! Kurwa! Kurwa! — Wreszcie dotarły do mnie jego słowa. — Coś podpowiadało mi, że muszę za tobą pobiec. Twoje zachowanie... Gdy do nas podszedłeś, byłeś... Cholera! Widziałem, że coś się w tobie zmieniło! — Odwrócił wzrok, zdania nie chciały opuszczać jego gardła. — Twoje oczy wtedy... Wyglądałeś... Boże, nie wybaczyłbym sobie, gdybym znalazł cię za późno!
Potarł twarz. Oparł czoło na pięściach i westchnął ciężko. Wciąż nie unormował oddechu. Dyszał, jakby właśnie przebiegł maraton.
— Ale po co się fatygowałeś? — rzuciłem zszokowany.
— Jak to po co, głuptasie? Jesteś jeszcze potrzebny na tym świecie. — Na jego twarz wstąpił rozpaczliwy, lecz szczery uśmiech. — Póki wiem, jak się, kurwa, nazywam, nie pozwolę ci, kurwa, upaść!
Zawiesiłem wzrok w miejscu, z którego planowałem skoczyć. Gdzieś z tyłu głowy czułem żal do Edwarda, że mnie powstrzymał. Jednak powracający zdrowy rozsądek podpowiadał mi, że to nie byłoby wyjście z sytuacji.
Co pomyślałby tata, gdyby okazało się, że żyje?
A ciocia Bridget? A Jacob?
Jak wytłumaczyłbym to małemu Simonowi? Czy gdybym go spotkał, potrafiłbym powiedzieć mu, że się poddał, że nie dał sobie rady?
Nie miałem pojęcia, skąd pochodziła ta myśl, ale nagle poczułem, że muszę zawalczyć.
Zawalczyć o siebie. Zawalczyć o Cass. Zawalczyć o Bregsburg.
Zawalczyć o szczęście. Raz jeszcze.
Gdy przypomniałem sobie, czego się dopuściłem kilka minut temu, zemdliło mnie.
— Masz tu telefon? Muszę zadzwonić do mojej dziewczyny! Jak mogłem zadzwonić do niej przed planowanym samobójstwem?
Kiwnął głową i podał mi smartfon. Po wzięciu trzech głębokich wdechów, by pospiesznie zebrać myśli, wybrałem jej numer.
— Cass! Tak strasznie cię przepraszam! — wydukałem z bólem.
Głośno odetchnęła.
— „Simon?! Dzięki Bogu! Co się stało?!”
— Przepraszam. Zachowałem się jak skończony dupek.
— „Jeśli jeszcze raz mnie przeprosisz, to przysięgam, wyrwę ci te twoje parszywe nogi!” — Usłyszałem ulgę w jej głosie.
CZYTASZ
TULIPANY NAD URWISKIEM
Novela JuvenilPOPRAWIONA WERSJA ZOSTAŁA WYSŁANA DO WYDAWNICTW, ZAPRASZAM DO ZAPOZNANIA SIĘ Z POPRZEDNIĄ WERSJĄ Czasem jeden niepozorny moment potrafi odmienić życie... Książę koronny Simon Philip Christopher Lavdor wiedzie z pozoru idealne życie. Któż nie pragnął...