Kolejny raz nie dam rady
🌷🌷🌷
Kilka godzin po pogrzebie media rozpisywały się na temat nieobecności Roberta. W Internecie aż wrzało od oburzenia dotyczącego jego lekceważącego stosunku do śmierci własnego dziecka. Idioci. Skończeni idioci. Zapragnąłem odnaleźć ich wszystkich i każdego z osobna stłuc na kwaśne jabłko.
Dzwoniłem do taty ponad trzydzieści razy, Jacob drugie tyle. Nie odebrał. Poziom mojego niepokoju sięgnął zenitu. Chłopak taty starał się zachowywać spokój, aby dodatkowo mnie nie stresować. Nie wychodziło mu to zbyt dobrze, gdyż cały czas się trząsł.
— Dzwonię do Sebastiana — stwierdziłem w pewnym momencie, zrywając się na równe nogi. — Z wypowiedzi Jasmine wynika, że on jako ostatni widział tatę.
Mógłbym przysiąc, że na ułamek sekundy twarz Jacoba pochłonął jeszcze ciemniejszy mrok. Szybko się jednak opanował.
— Pamiętasz numer telefonu?
— Nie. Zadzwonię na Messengerze.
— Dowie się, pod jakim imieniem się ukrywasz.
Miał rację. To niebezpieczne.
Ale nie wiedziałem co z tatą…
Zniknięcie Roberta było warte tego ryzyka, postanowiłem.
Wyszukałem profil brata na Facebooku.
— Cholera, zapomniałem. Jako członek rodziny królewskiej ma zablokowaną możliwość zapraszania go do znajomych.
Byliśmy w punkcie wyjścia. Zacisnąłem zęby.
— Może byłbyś w stanie przypomnieć sobie jego numer?
— Eh, spróbuję — westchnąłem nieprzekonany.
Wpatrywałem się w ścianę, usiłując wymyślić te jedenaście pieprzonych cyfr. Miałem przecież stosunkowo dobrą pamięć, na pewno były gdzieś ukryte w mojej głowie. Nawet jeśli liczba połączeń, które odbyliśmy możnaby zliczyć na palcach jednej ręki, ten numer musiał widnieć gdzieś w moim umyśle.
Tykający zegar raz po raz na nowo wyprowadzał mnie z równowagi. Zapragnąłem wyrwać mu to parszywe wahadło.
Minęło kilka minut. Zatopiony w ciszy Jacob siedział skulony na kanapie. Starał się na mnie nie patrzeć ani chociażby drgnąć, abym mógł w spokoju zmobilizować do pracy otępiałe szare komórki.
— Wiem! — Pełen rozpaczliwego entuzjazmu wyciągnąłem telefon i wpisałem numer.
— Byłem pewien, że dasz radę! — zapewnił mnie, uśmiechając się sztucznie.
Braciszek odebrał po trzech sygnałach. Włączyłem tryb głośnomówiący.
— „Halo?”
— To ja, Simon. Chciałem cię o coś zapytać…
— „Simon nie żyje, głąbie. Jesteś teraz niszowym człowiekiem i jako Jego Wysokość książę koronny nie mam obowiązku z tobą rozmawiać” — wtrącił.
Odniosłem jednak wrażenie, że głos mu dygotał — jak nigdy. Był zestresowany.
— Błagam, chociaż na chwilę odpuść te swoje gierki.
— „Czego chcesz?” — syknął. Gdybyśmy znajdowali się w jednym pomieszczeniu, najpewniej bym oberwał.
— Wiesz może, co stało się z tatą?
— „Z kim? Nie mam takiej osoby."
Zapragnąłem wrzucić go do znajdującego się przede mną kominka wraz z wiązanką tlących się zapałek.
CZYTASZ
TULIPANY NAD URWISKIEM
TienerfictiePOPRAWIONA WERSJA ZOSTAŁA WYSŁANA DO WYDAWNICTW, ZAPRASZAM DO ZAPOZNANIA SIĘ Z POPRZEDNIĄ WERSJĄ Czasem jeden niepozorny moment potrafi odmienić życie... Książę koronny Simon Philip Christopher Lavdor wiedzie z pozoru idealne życie. Któż nie pragnął...