299 lat po przebudzeniu
Buchająca pomarańczowym płomieniem tarcza popołudniowego słońca zwisała ospale nad rozległym morzem zielonych drzew rozlewającego się na zachód od miasta lasu. Zaciekawione promienie światła zaglądały gdzieniegdzie, przebijając się przez gęstwinę koron, by pod koniec dnia jeszcze na chwilę rozjaśnić leśne ścieżki wracającym do norek gryzoniom i ogrzać ostatnim tchnieniem spragnione liście kryjących się w ściółce kwiatów. Senny szum żegnającego dzień lasu zakłócały jedynie dobiegające od strony jednej z polan ludzkie krzyki dziewięciorga osób korzystających z ostatniej godziny jasności. Rozproszeni parami na całej powierzchni spowitej zieloną trawą łąki dyskutowali zajadle między sobą, płosząc pobliskie zwierzęta i zagłuszając wieczorne występy utalentowanych ptaków.
– Gary! Tak się nie przywiązuje lin! – Ted zganił starszego kolegę, kucając przy oplatającym drzewo sznurze pełnym chaotycznych supłów. – Coś ty tu narobił?!
– Oho! Świeżak się poczuwa – wysoki, grubszy mężczyzna zwrócił się donośnie do pozostałych członków oddziału.
Ted wzdrygnął się. Czasem miał wrażenie, że jego pasja do pułapek i obsesja, by zawsze były perfekcyjnie dopracowane, całkowicie przejmuje kontrolę nad jego ciałem i bywał przez to strasznie nieuprzejmy.
– P–przepraszam – wymamrotał speszony, drapiąc się w tył głowy. – Poniosło mnie.
Gary roześmiał się szczerze.
– Już nie bądź taki poważny. Zgrywam się – uspokoił go. – Pokaż mi lepiej, jak to dobrze zawiązać.
Twarz Teda rozpromieniła się, gdy starszy kolega klęknął obok liny gotowy posłuchać rady najnowszego rekruta Dzięciołów.
Na przeciwległym krańcu polany George i Kyle pogrążeni w zaciętej dyskusji próbowali wyrwać sobie nawzajem drugi koniec rozciągniętej między drzewami liny.
– Lepiej obwiązać ją z prawej strony – zapewniał George.
– Nie ma mowy. To oczywiste, że lepiej z lewej – syczał przez zęby Kyle, ciągnąc za trzymany przez brata sznur.
– Ted mówił, że z prawej – naciskał pierwszy.
– Ted się nie zna.
– To jest dosłownie jego pomysł! Wcześniej wiązaliśmy z lewej – denerwował się George.
– Ha! No właśnie! – krzyknął triumfalnie Kyle.
George żachnął się.
– Chodziło mi o prawą! Przez twoje ujadanie źle powiedziałem!
– Teraz już za późno! Wiążemy z lewej!
– Nie!
– Tak!
– Nie!
– Tak!
Kyle patrzył z wyzywającym uśmiechem prosto we wściekłe oczy starszego brata. George wiedział, że wcześniejsze przejęzyczenie oznaczało bezwzględną porażkę w starciu z tym rok młodszym, irytującym urwisem, który nie odstępował go na krok, odkąd tylko pojawił się na tym świecie.
– Mam za was rozwiązać ten problem?! – karcący krzyk dobiegający od strony znajdującego się w lesie wielkiego głazu wzbudził dreszcze na plecach kłócących się mężczyzn.
– Wszystko już jest w porządku, Doris! – odpowiedział potulnie Kyle. – Wiążemy z prawej!
– Wiedziałam, że sobie poradzicie – pochwaliła z rozbawieniem dowódczyni oddziału, ponownie pochylając się nad sporządzonym przez stojącego obok Tony'ego szkicem planu polany.
– Kontynuuj – zwróciła się do przyjaciela.
Mężczyzna uśmiechnął się i wrócił do omawianej wcześniej strategii.
– Ted przygotował kilka pułapek, które ułatwią nam polowanie. Tu, tu, tu i tu – mówił, wskazując poszczególne punkty na rysunku. – Lina, żeby wytrącić demona z równowagi. Podwieszony pień do powalenia go. Zamaskowany dół, idealny, jeśli Monumm okaże się małych rozmiarów. No i przede wszystkim jego przełomowy wynalazek, wielka kusza.
Doris kiwnęła głową.
– Nadal uważam, że nazwa "wielka kusza" jest dosyć marna.
Tony podrapał się po głowie.
– Pracujemy nad tym.
Doris spoglądała to na plan to na rozciągającą się przed nią polanę schowaną za kilkoma drzewami.
– Z Megan to samo, co ostatnio? – zapytała w końcu.
– Tak. Powinna właśnie kończyć mocować bloczki z Brooke i Chrisem.
– Chciałeś powiedzieć z samym Chrisem – poprawiła go dowódczyni.
– Taaa. – Tony westchnął.
Chris i Brooke nosili miano "oddziałowej parki", która prawie zawsze pozostawała nierozłączna. Egocentryczna długowłosa brunetka i gotowy spełnić jej każdą prośbę wysoki, rudowłosy młodzieniec dołączyli do oddziału około dwóch lat temu, chcąc szybko się dorobić i wyprowadzić z Orglasii do większego miasta. Brooke mimo swojego ciężkiego do zniesienia charakteru była wybitną szermierką, której rapier niejednokrotnie przecinał więzadła w różnorodnych kończynach Monumm. Tuż za nią, zawsze gotowy zasłonić ją tarczą, stał Chris wymachujący mieczem ze średnim wyczuciem i nikłą finezją. Doris nigdy nie zaakceptowała go w pełni jako członka zespołu, ale jego przywiązanie do Brooke i pełnienie funkcji jej ochroniarza wystarczyło, żeby przymknęła oko na jego obecność.
– Ted! Wszystko gotowe! Chodź sprawdzić! – krzyknęła dumnie Megan do chłopaka, który właśnie kończył weryfikować czy Kyle i George przywiązali drugi koniec liny wystarczająco porządnie.
– Idę! – odpowiedział radośnie i ruszył razem z pozostałą trójką kolegów w stronę czekającej dziewczyny i oddziałowej parki.
Kiedy wszystkie pułapki i instalacje zostały dogłębnie zweryfikowane przez ich młodego pomysłodawcę, cały oddział Dzięciołów zgromadził się na środku polany. Słońce powoli zachodziło, co oznaczało, że niedługo ma zacząć się polowanie.
Oczy wszystkich zwrócone były na Doris, która trzymała w rękach plan z zaznaczonymi lokacjami pułapek. Wskazała na wysokie drzewo o niezwykle szerokim pniu.
– Tony i Ted – zaczęła – tam. Ostrzał z dystansu i podwieszony pień na rozkaz.
– Tak jest! – odparli jednocześnie.
– George i Kyle. Wielka kusza na mój znak.
Bracia przytaknęli.
– Chris i Brooke. – Para wyprostowała się na dźwięk swoich imion. – Dół, jeśli demon będzie mały. Lina, jeśli będzie duży.
Zwięzłe komunikaty były charakterystyczną cechą dowódczyni. Choć na samym początku niektórym ciężko było się do nich przekonać, to z czasem każdy zaczynał dostrzegać jak wygodne i zaskakująco treściwe potrafi być porozumiewanie się krótkimi zdaniami podczas przydzielania zadań czy samej walki.
– Megan, przynęta. Gary i ja, drzewo z bloczkami. Plan działania jak zawsze. Pytania?
Wszyscy przecząco pokiwali głowami.
– Dobrze – oznajmiła. – Rozstawajcie się powoli. Megan, Gary zostajecie tu ze mną.
– Z przyjemnością – odparła radośnie dziewczyna.
Po przydzieleniu zadań Dzięcioły rozeszły się parami na swoje pozycje, oczekując dalszych rozkazów, gdy zapadnie zmrok.
CZYTASZ
Dzięcioły Orglasii (krótsze fragmenty)
Fantasy(Wersja opowiadania Dzięcioły Orglasii podzielona na krótsze fragmenty, szybsze i łatwiejsze w czytaniu) Siedmioro przyjaciół żyjących razem pod jednym dachem pewnego dnia staje się świadkami brutalnej śmierci swojej wspólnej znajomej, która ginie z...