Rozdział 5 - Zatarte tragedie, przebudzone nieszczęścia cz.7

0 0 0
                                    

***

Vivian opadła ciężko na krzesło.

Mały pokoik, w którym teraz się znajdowała, był jedynym miejscem w całej Orglasii, w którym mogła w spokoju odsapnąć z dala od innych ludzi, a dzisiaj potrzebowała wytchnienia o wiele bardziej niż zwykle. Rozmowa, a w zasadzie zażarta kłótnia, z głównym kapłanem doprowadziła ją na skraj załamania.

– To niemożliwe, że on naprawdę zobaczył dzisiaj Tiaera – powiedziała do siebie łamiącym się głosem. Łzy spłynęły jej po policzkach. – Wszystkie oblicza można źle zrozumieć, ale nie Virebela. To jest jakieś nieporozumienie!

Schowała twarz w dłoniach. Strach przed faktem, że już za kilka godzin będzie musiała ponownie sprawdzić, które oblicze Limomu jest przebudzone, przerodził się w uporczywy ból głowy.

– Będzie jeszcze gorzej niż dzisiaj – jęknęła. – Będzie wściekły. Nie da mi spokoju. Wszystko się jeszcze bardziej pogrąży. Jutro stanie się coś potwornego.

Nieśmiały płacz przerodził się w rzewną rozpacz, gdy tylko położyła się na łóżku. Pościel wchłaniała wilgoć łez dziewczyny, która skulona przewracała się gwałtownie na boki, próbując znaleźć bezpieczną dla siebie pozycję, w której udałoby się jej przetrwać gnębiące ją myśli i przytłaczającą rzeczywistość.

***

Po godzinie przebudziła się gwałtownie.

– Jakim cudem zasnęłam?! – zganiła samą siebie, po czym poderwała się, by podejść do szafy.

Energicznie zaczęła zdejmować złotą biżuterię i rozbierać się z kapłańskich szat, mamrocząc pod nosem:

– Nie ma czasu na płakanie, Vivian. Jest dużo ważnych rzeczy do zrobienia i tylko ty możesz się nimi zająć. Dzisiaj sobie poradziłaś z Virebel'em, więc jutro też. W końcu to wina tego starego dziada, a nie twoja.

Gdy pozbyła się całego ubioru, przestawiła nieznacznie krzesło i zwinnie wspięła się na nie. Sięgnęła ponad głowę, szukając po omacku czegoś w szparze między szafą a sufitem.

– Mam cię – powiedziała triumfalnie, gdy jej dłoń napotkała niewielki klucz. Zeskoczyła z krzesła i kucnęła, by otworzyć dolną szufladę.

Pod wpływem pociągnięcia schowane w środku rzeczy zabrzęczały chicho. Vivian przeleciała zawartość wzrokiem, zatrzymując się na chwilę na czerwieniach, które ponownie udało jej się dzisiaj zaoszczędzić, płacąc Tristanowi tylko dwie monety, po stwierdzeniu, że w jej małej garści mieści się tylko jedna moneta.

– Chociaż jedno zwycięstwo dzisiejszego dnia. – Uśmiechnęła się do siebie.

Po chwili namysłu wyciągnęła z szuflady materiałowe zawiniątko, a następnie zamknęła ją starannie i odłożyła kluczyk do skrytki.

Gdy krzesło znalazło się z powrotem na swoim miejscu, sutanna zawisła w szafie, a biżuteria spoczęła starannie w pudełku na szafce nocnej, Vivian stanęła przed wysokim, wąskim lustrem. Zazwyczaj takie zwierciadła nie były standardowym elementem wyposażenia pokojów dla mieszkańców świątyni, jednak dzięki swojej umiejętności perswazji dziewczynie udało się zamontować je tutaj w sekrecie przed głównym kapłanem.

– Szkoda, że Sarah mnie teraz nie widzi – powiedziała, przyglądając się z satysfakcją własnemu odbiciu. – Wyglądam dziś tak dobrze, że nie ma opcji, że coś pójdzie nie tak.

Obróciła się i rzuciła jeszcze jedno spojrzenie na swoją sylwetkę, po czym z uśmiechem na ustach podeszła do łóżka.

Dzięcioły Orglasii (krótsze fragmenty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz