Rozdział 4 - Konsekwencje sekretów cz.2

1 1 0
                                    

Pomieszczenie, w którym się znalazł, sprawiało bardziej wrażenie pokoju gościnnego niż pracowni dowódcy oddziału. Po prawej stronie dwie szerokie kanapy ustawione po bokach eleganckiego stolika budowały nastrój otwartości i uprzejmości. Elegancka, porcelanowa zastawa w postaci dzbanka, filiżanek i talerzyków ozdobiona malunkami czerwonych kwiatów wydawała się aż zapraszać do skosztowania tradycyjnej, malinowej herbaty, z której słynęła Orglasia. Pod lewą ścianą ustawione było niewielkie biurko z licznymi szufladami zachowane w nienagannym porządku. Schludnie poukładane i posegregowane papiery wzbudzały podziw u gości odwiedzających ten pokój, ale nawet to bladło przy stojącym tuż obok majestatycznym, intarsjowanym barku wypełnionym po brzegi drogimi winami z różnych miast Tinnet.

Oczy Tristana przeniosły się na siedzących przy stoliku zwróconych do niego profilem. Na kanapie bliżej biurka z zaskakującą elegancją siedział Richard, trzymając z klasą pełną herbaty filiżankę. Emanował spokojem i jakąś przedziwną serdecznością, która wzbudziła w Tristanie trudne do opisania poczucie jednoczesnego spokoju, że jest to właściwy człowiek na właściwym miejscu i szoku, że taka osoba mogłaby zdecydować o niedopuszczaniu kobiet i davirów w szeregi oddziału. Dutio przytakiwał siedzącej naprzeciwko Sarah, która nie tknęła jeszcze swojej filiżanki ze stygnącym naparem. Ręce miała zajęte głaskaniem śpiącej na jej kolanach Saturn, która leżała z lekko podkurczonymi nogami na całej długości dwuosobowej kanapy, oddychając cicho.

– Przyznaję, że jest to niezwykle abstrakcyjna sytuacja i naprawdę bardzo mi wstyd, że do niej doszło podczas mojej nieobecności – zapewniał Richard. – Niestety, tak jak mówiłem, nie jestem w stanie wskazać, która ze stron rozpoczęła konflikt. Nikt z mojego oddziału nie chce się przyznać. Niestety nawet Mark odmówił zeznania. Prawdopodobnie przez ból spowodowany złamaniem ręki.

Wypowiadając ostatnie słowa, Dutio spojrzał wymownie na śpiącą dziewczynę. Sarah zaczerwieniła się ze wstydu. Czuła się odpowiedzialna za wszystko, co robili jej młodsi towarzysze z sierocińca, a Saturn wyjątkowo często wpadała w najróżniejsze tarapaty. Jej myśli szybko uciekły do sytuacji sprzed dwóch miesięcy, gdy podczas dnia próbnego w pracy w Domu Przesyłkowym zaczęło jej się nudzić i dla żartu pozmieniała niepostrzeżenie zawartości połowy paczek, wprowadzając największy pocztowy chaos w historii miasta, a gdy wszystko wyszło na jaw, popłakała się, twierdząc, że przekonał ją do tego gadający ptak.

Naukowczyni uśmiechnęła się mimowolnie, ale po chwili otrząsnęła się i spojrzała na mężczyznę.

– Przepraszam. Bardzo nam głupio.

– Proszę się nie przejmować. Jestem pewien, że gdy tylko chłopak się obudzi dowiemy się wszystkich szczegółów – przerwał, by pociągnąć łyk z filiżanki. – Poza tym, nieważne kto zaczął, taką niespotykaną bójkę na pewno musiało wywołać nieeleganckie zachowanie zarówno z jednej, jak i z drugiej strony.

– Z jednej i z drugiej strony?! – Tristan przerwał ze złością.

Sarah i Richard dopiero teraz zwrócili uwagę na stojących w drzwiach chłopaków.

– O proszę! – rozradowany Dutio odłożył filiżankę na stolik, po czym rozłożył szeroko ramiona na widok Kila. – Teraz się wszystkiego dowiemy.

Tristan zignorował entuzjazm dowódcy i spojrzał bezpośrednio na Sarah.

– Saturn i Kil chcieli się rekrutować do Dzięciołów, ale zostali wyśmiani, bo oddział nie przyjmuje davirów i kobiet.

Siedząca na kanapie dziewczyna poruszyła się gwałtownie na dźwięk wypowiedzianych przez przyjaciela słów. Przebudzona Saturn mruknęła przebudzona.

– Nooo – potwierdziła, mamrocząc przez sen. – I chcieli mnie udusić.

Sarah i Tristan pobledli z wściekłości i wbili wzrok w zmieszanego Dutio.

– Nie wiem, co powiedzieć – przyznał z lekką paniką w głosie.

Cała jego elegancka fasada zachwiała się po słowach Tristana. Wydawał się równie zszokowany tą wiadomością co sama naukowczyni.

– Przede wszystkim – zaczął niepewnie – nie ma w naszym oddziale zasady zabraniającej rekrutowania zarówno kobiet, jak i davirów. To jest jakieś ogromne nieporozumienie. Dlatego ja zajmuję się rekrutacją, a nie Mark. Niestety nie wszyscy zgadzamy się poglądami w naszym zespole, ale to jak się zachował było bardzo nieprofesjonalne i naprawdę z całego serca proszę o wybaczenie za zachowanie Dzięciołów podczas mojej nieobecności.

Wszyscy oprócz Saturn, która wróciła do spania, wpatrywali się w milczeniu w przepraszającego dowódcę najbardziej prestiżowego oddziału w mieście. Na poparcie szczerości swoich słów Richard ściskał prawą ręką zawiązaną na szyi apaszkę, pochylając jednocześnie głowę w uniżonym geście osoby, która przyznawała się do winy.

– Absolutnie rozumiem, jeśli poczuliście się urażeni taką odpowiedzią i nie zamierzam obwiniać was za rozpoczęcie bójki. Jako profesjonaliści powinniśmy byli do niej w ogóle nie dopuścić lub zatrzymać ją od razu, gdy się zaczęła. Jeszcze raz najmocniej przepraszam. Czy jest coś, co mogę zrobić, by odpłacić się za wyrządzone wam krzywdy?

Richard podniósł głowę na Sarah.

Dziewczyna uspokoiła się znacząco, słuchając, z jaką pasją mówił mężczyzna. Rozumiała go nawet w pewnym sensie. Wiedziała, jak to jest być odpowiedzialnym za innych i jak nieprzyjemne jest uczucie, gdy ktoś za kogo ręczysz, dopuszcza się czegoś nieprzyzwoitego. Nie mogła mu jednak do końca wybaczyć. Chociaż sama miała z tyłu głowy całą listę uszkodzeń, jakich doznały Dzięcioły z winy Saturn i Kila, to część jej była gotowa całkowicie usprawiedliwić zachowanie swoich przyjaciół.

– Myślę, że to nie jest pytanie do mnie – odparła, wskazując głową w stronę stojącego przy drzwiach chłopaka.

Dutio przeniósł na niego wzrok.

Davir zrobił dwa kroki do przodu.

– Nie będę decydować za nią – skinął na Saturn – ale jeśli o mnie chodzi, to chcę poddać się procesowi rekrutacyjnemu do tego oddziału.

Richard zmarszczył brwi.

– Jestem w stanie spełnić tę prośbę, ale chcę, żebyś wiedział, że pozostali członkowie mogą nie być szczególnie zadowoleni, biorąc pod uwagę, co się dziś wydarzyło. Poza tym to bardzo ryzykowne stanowisko.

– Akurat tutaj muszę się zgodzić – wtrąciła się Sarah. – Wspieram twoje decyzje, ale bycie Dzięciołem to niezwykle ryzykowna praca. Warto przemyśleć takie przedsięwzięcie kilkukrotnie.

– Myślę o tym zdecydowanie za długo – odparł oschle Kil, nawet nie spoglądając na przyjaciółkę. – Nie nadaję się na żadną inną posadę w tym mieście, a nic nie kwalifikuje lepiej do polowania na demony niż szczera nienawiść do nich.

Sarah posmutniała wyraźnie.

– Po prostu nie chciałabym, żeby coś ci się stało.

– Sar, doceniam, że opiekujesz się nami, odkąd trafiliśmy do pani Bundles, ale może już czas dać nam trochę swobody, zamiast ciągłego przypominania o sobie i swojej pozycji przyszywanej matki.

– Hej, hej, spokojnie. Chyba trochę cię jeszcze ponosi po tym kiju od miotły, co? – wciął się Tristan, kładąc mu rękę na ramieniu.

Dzięcioły Orglasii (krótsze fragmenty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz