Rozdział 3 - Przemieszane karty historii cz.1

2 1 0
                                    

Połowa tarczy księżyca oświetlała nieśmiało pogrążone we śnie budynki mieszkalne odpoczywającego miasta. Ulice były całkowicie puste, a pogaszone światła w domostwach dawały skrytym w zakamarkach małym zwierzętom chwilę prywatności, zanurzając je w całkowitym mroku. Jasne smugi palących się lamp wydzierały się jedynie przez szyby pojedynczych, funkcjonujących całą dobę budynków, jakby chciały uciec w roztaczającą się po horyzont ciemność.

Sarah i Tristan zbliżali się powolnym krokiem do świetlnej łuny roztoczonej przez budynek biblioteki miejskiej, która jako jedna z nielicznych instytucji pozostawała otwarta także nocą. Ich ciemne, żałobne ubrania wtapiały się w noc, rozmywając bezkształtne, skryte pod płaszczami sylwetki młodych ludzi.

– Naprawdę myślisz, że coś tu znajdziemy? – zagadnął lekko zrezygnowany Tristan, gdy w końcu dotarli do ciężkich drzwi trzymającego tysiące tajemnic gmachu.

– Bridget mówiła mi kiedyś, że można tu znaleźć multum informacji o historii Orglasii i jej mieszkańcach. Myślę, że warto spróbować! – odparła z charakterystycznym dla siebie entuzjazmem.

Tristan westchnął.

– Mogę ci zadać pytanie?

– Jasne, zawsze! Co się dzieje?

– Nie mogę przestać myśleć nad tym, o co zapytał mnie ten facet.

– Masz na myśli męża Bridget?

– Tak... – chłopak zbierał przez chwilę myśli. – Czy masz go za mordercę?

Sarah przystanęła na moment zszokowana bezpośredniością i powagą pytania, ale po chwili znów ruszyła równym rytmicznym krokiem, zrównując się z przyjacielem.

– Nie mi to oceniać – zaczęła. – Na pewno był niewiernym mężem i to doprowadziło do całej tragedii. To... to Bridget wybiegła na środek placu pod wpływem emocji – głos jej się załamał.

Odchrząknęła i przetarła ukradkiem oczy.

– A–a ty jak uważasz?

Tristan ponownie westchnął.

– Widziałem jego przerażoną twarz. Patrzyłem w spanikowane oczy. Czułem na sobie maniakalny uścisk trzęsących się dłoni. Wiem, co zrobił i do czego doprowadził.

Milczał przez chwilę, wbijając wzrok w czubki swoich butów.

– Nie potrafię go nazwać mordercą. Przecież to tylko człowiek.

– Rozumiem – szepnęła w odpowiedzi. – Może to dobre podejście.

Po chwili stanęli przed wejściem do dużego, jednopiętrowego budynku. Sarah popchnęła stanowczo ociężałe wrota i przeszła przez próg orglasyjskiej biblioteki. Tristan poszedł w jej ślady.

Ich nozdrza od razu uderzył hipnotyzujący zapach tysiąca ksiąg rozstawionych na niekończącym się labiryncie wiekowych regałów. Drewniane półki uginające się pod grubymi tomami pojękiwały czasem, szepcząc do ucha przechodzącemu czytelnikowi, by wziął do ręki choć jeden wolumin i odciążył na chwilę sęki starych desek. Przy rozstawionych gdzieniegdzie biurkach siedziały pojedyncze osoby pogrążone w cichym skupieniu, tonąc w lekturze nowszych i starszych dzieł lepszych i gorszych autorów.

Tristan nie przychodził tu często. Odkąd skończył edukację, nie odwiedził biblioteki ani razu. Rozglądał się z sentymentem, dochodząc powoli do wniosku, że przez ostatnie kilka lat nic się tu nie zmieniło. Zupełnie jakby całe wnętrze zatrzymało się w czasie.

Sarah ponagliła go machnięciem ręki, nakazując, by szedł za nią.

Naukowczyni była tu stałą bywalczynią, a zagubiony Tristan z trudem dotrzymywał kroku meandrującej między regałami dziewczynie, która co chwile była w innym miejscu, trzymając inną książkę. Przebywanie w komfortowym dla siebie otoczeniu i konkretny cel poszukiwań bardzo jej pomogły w oderwaniu myśli od żałobnych zmartwień. Fioletowe oczy pasjonatki przelatywały z jednego grzbietu na drugi, analizując różnorodne tytuły z tak zawrotną prędkością, że chłopak zaczynał martwić się o zdrowie swojej długoletniej przyjaciółki.

– Jakim cudem ty się tak tu odnajdujesz? Nie zdążyłem przeczytać żadnego tytułu na jakimkolwiek regale, odkąd tu weszliśmy, bo cały czas prawie biegnę za tobą – narzekał, nie ukrywając lekkiej zadyszki.

– Ciii – uciszyła go szeptem dziewczyna. – Jesteśmy w bibliotece.

Tristan skrzywił się, ganiąc sam siebie za nieopatrznie głośny ton.

– Znalazłaś coś chociaż? – zapytał tym razem już przyciszonym głosem.

– Dużo ciekawych rzeczy, ale nie tego, czego szukamy. Chyba będziemy musieli zapytać o tę pozycję.

– Jaką pozycję?

– Spis ludności od początku istnienia miasta.

Tristan wytrzeszczył oczy.

– Istnieje coś takiego?!

– Taaak – powiedziała z nieukrywaną satysfakcją Sarah – ale wygląda na to, że nie jest dostępne dla każdego.

– To jak chcesz się do tego dostać?

Dziewczyna uśmiechnęła się i wyjęła z płaszcza zwiniętą opaskę na ramię. Obok wyhaftowanej na niej pszczoły widniały dodatkowo dwie pionowe, czerwone kreski.

– Awansowałaś?! – ledwo stłumił krzyk zaskoczenia Tristan.

– To miała być niespodzianka na wspólną kolację, ale uznałam, że pochwalę się wam innego dnia ze względu na dzisiejsze nieszczęśliwe wydarzenia – przyznała ze smutkiem.

– Sarah! To wspaniale! Strasznie się cieszę! – chłopak nie mógł powstrzymać ekscytacji.

– Dziękuję. – Zarumieniła się lekko.

Tristan wziął do ręki opaskę i przyjrzał się dokładniej nowemu odznaczeniu. Przesunął delikatnie palcem po niciach czerwonego paska.

– Teraz jako Peum mam dostęp do jeszcze większej ilości materiałów niż wcześniej – zaczęła z satysfakcją. – I jestem pewna, że dzięki temu dostaniemy to, czego szukamy.

Tristan szybko przypomniał sobie obowiązujący w całym kraju system tytułów oznaczających stopień doświadczenia w danej dziedzinie. Każdy pracujący obywatel musiał posiadać opaskę z wyhaftowanym symbolem grupy zawodowej, do której należał, a informacje o pełnionych przez mieszkańców zawodach były powszechnie dostępne. W celu odróżnienia kto jest, na jakiej pozycji w danej grupie zaczęto nadawać pracownikom tytuły, które można było zdobyć na różne sposoby zależnie od profesji. W momencie otrzymania opaski ze zwierzęcym symbolem mieszkaniec mógł pochwalić się mianem Inus, oznaczającym pierwszą rangę umiejętności. Po otrzymaniu pierwszego poziomego, czerwonego paska tytuł zmieniał się na Baum, czyli drugą rangę. Następnie Peum, Prex i Genex, z dwoma, trzema i czterema paskami. Piątą rangę i cztery kreski obok symbolu otrzymywali jedynie mieszkańcy stojący na czele danych instytucji w swoim mieście.

Tristanowi zawsze wydawało się lekko nielogiczne czemu jeden pasek to druga ranga, a nie pierwsza, skoro jeden intuicyjnie bardziej pasuje do pierwszej niż drugiej. W tym momencie jednak postanowił nie zastanawiać się nad tym zbyt długo uniesiony informacją o sukcesie przyjaciółki.

– Nawet nie wiesz, jaki jestem z ciebie dumny w tym momencie – wyznał z uśmiechem, podając jej opaskę.

Sarah potargała mu włosy w geście wdzięczności i ruszyła w stronę stojącej za biurkiem bibliotekarki.

Dzięcioły Orglasii (krótsze fragmenty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz