Rozdział 2 - Pogrzebane tajemnice cz.3

1 1 0
                                    

Kiedy chłopak otworzył drzwi, jego oczom ukazała się znajoma para twarzy Amy i Jamesa. Ubrani identycznie, w ściśle przylegające do ciał fioletowe kombinezony z licznymi zapinanymi na guziki kieszeniami. Wyhaftowane symbole ważek na ich lewych ramionach symbolizowały zawód posłańców. Trzy lata starsza od Briana Amy była wieloletnią towarzyszką zabaw sierot i jednocześnie jego pierwszą miłością. Pewnie do tej pory wzdychałby na jej widok, gdyby nie fakt, że dwa lata temu do Orglasii przeprowadziła się rodzina jej aktualnego chłopaka. Od tamtej pory Brian nie może przestać wzdychać do Jamesa. Chociaż stara się to bardzo ukrywać, zachwyt chłopakiem z innego miasta czasem przebija się w tonie jego głosu i widocznej zmianie zachowania. Do tej pory zdradził ten sekret tylko Sarah, która sama go zapytała przy jednej z okazji, widząc, że coś jest na rzeczy.

Spojrzał teraz na parę posłańców, którzy uśmiechali się na powitanie, chociaż prawdopodobnie byli świadomi, że przynoszą ponure wieści. Ciemne włosy Amy kontrastowały z jej jasnymi oczami, które mrużyła teraz w serdecznym uśmiechu, a przylegający do jej ciała strój podkreślał atletyczną budowę dziewczyny, która na co dzień biegała długie dystanse, nosząc różnorodne wiadomości dla mieszkańców miasta. James stał tuż obok niej, trzymając w ręku małą, fioletową kopertę wielkości jednej z kieszeni jego kombinezonu. Brian zawiesił wzrok na jego wyraźnie zarysowanej szczęce pokrytej dwudniowym, czarnym zarostem. Długie włosy spięte w kucyk opadały swobodnie na plecy chłopaka. Nie uśmiechał się tak szeroko, jak Amy, ale jego twarz emanowała serdecznością, a ciemnobrązowe oczy aż wciągały Briana w swoją głębię. Podobnie jak Amy, James był niezwykle wysportowany, a oderwanie oczu od jego zarysowanych przez strój mięśni graniczyło z niemożliwością. Siedemnastolatek nie wiedział, na czym woli zawiesić wzrok. Nieważne czy wybrałby piorunująco przystojną twarz, czy niezwykle wytrenowane ciało, czuł, że i jedno i drugie tylko wzmocni przyciągające go uczucia do partnera koleżanki.

– Cz–cześć! – przywitał ich entuzjastycznie, odrzucając tłoczące się w jego głowie zauroczenie.

– Brian! – krzyknęła dziewczyna i rzuciła się młodszemu koledze na szyję.

Lekko zdezorientowany chłopak objął ją czule, uzmysławiając sobie, jak dawno już się nie widzieli. Przez swoje uczucia do Jamesa starał się unikać interakcji z parą Ważek, kiedy akurat dostarczali coś do jednego z domowników, ale teraz dotarło do niego, jak strasznie tęsknił za koleżanką, z którą niegdyś przecież spędzali prawie każdy dzień.

– Wejdziecie na chwilę? Sarah robi właśnie herbatę – zaproponował w przypływie dobrego humoru.

– Obawiam się, że niestety musimy odmówić – oznajmił wyraźnie zawiedziony James. – Musimy powiadomić jeszcze wiele osób o ostatnim pożegnaniu Bridget.

– James ma rację – przytaknęła Amy, uwalniając Briana z uścisku. – Chociaż bardzo chciałam się zobaczyć z Saturn – dodała smutno.

– Obawiam się, że Saturn raczej nie wyjdzie już dzisiaj ze swojego pokoju – odparł ponuro Brian. – Bardzo ciężko przeżywa to, co się wydarzyło.

Amy westchnęła.

– Tego się obawiałam. Jak tylko opowiedziano nam, co się stało, od razu zaczęłam się o nią martwić.

James objął ją ciepło ramieniem.

Brian nie wiedział do końca dlaczego, ale nawet przez tak mały gest z jego strony poczuł nieprzyjemne ukłucie zazdrości. Myśl o byciu przytulonym przez tego chłopaka wydawała mu się niezwykle przyjemna.

– Na pewno z czasem jej przejdzie – wymamrotał, próbując pocieszyć wtuloną w Jamesa Amy. – Nie chcę was już dłużej zatrzymywać.

Posłaniec pokiwał głową i wręczył kopertę Brianowi.

– Do zobaczenia – rzucił, podnosząc rękę w geście pożegnania.

Amy poszła w jego ślady.

Brian odmachał im, pozostając jeszcze przez chwilę w progu drzwi. Gdy para oddaliła się truchtem prawie poza zasięg jego wzroku, westchnął i zamknął za sobą drzwi o wiele mocniej niż miał w zwyczaju.

***

Pogrzeby w Orglasii nigdy nie były wydarzeniami przyciągającymi wielu mieszkańców. Uczestnictwo w ostatnim pożegnaniu zmarłych było zarezerwowane dla niewielkiej liczby osób zapisanych w ich dokumentach jako najbliższe oraz pojedynczych przedstawicieli wybranych oddziałów.

Według listu dostarczonego przez Ważki na liście najbliższych osób Bridget oprócz jej rodziców i męża znajdowała się jeszcze pani Bundles i Sarah jako jedyna z sierot.

– Tristan, Brian – zwróciła się do popijających herbatę chłopaków. – Z tego, co wiem, mogę wziąć ze sobą jednego z was jako osobę towarzyszącą. Podejmijcie między sobą decyzję, jeśli w ogóle któryś z was chce oczywiście.

– Ja... – zająknął się Brian – ja chyba nie dam rady.

Sarah przytaknęła ze zrozumieniem.

– Jasne. Tristan?

Chłopak podniósł się bez słowa krzesła.

– Mhm – mruknął ponuro i skierował się do swojego pokoju, żeby się przebrać.

Dziewczyna odprowadziła go wzrokiem, po czym spojrzała na zamyślonego Briana.

– Mógłbyś podrzucić to Benowi? – zapytała, kładąc przed nim kopertę z wiadomością od Vivian.

– Mam iść sam do jaskini wściekłego żółwia? – zdobył się na żart, wstając od stołu.

– Wydaje mi się, że mieszkasz z nim w tej jaskini od dłuższego czasu. Tylko ty możesz wykonać to przerażające zadanie – odrzekła Sarah udawanym poważnym tonem przywódcy wysyłającego swojego wojownika na pewną śmierć.

Mimo natłoku myśli o Bridget, Amy i Jamesie, Brian uśmiechnął się szeroko, po czym złapał się prawą ręką za lewe ramię, gdzie zazwyczaj nosiło się opaskę z symbolem oddziału i odkrzyknął przyciszonym głosem:

– Tak jest, Wasza Wysokość!

Dziewczyna odprawiła go machnięciem ręki, a gdy zniknął za drzwiami, jej delikatny uśmiech od razu wykrzywiła przygniatająca rozpacz. Zdążyła jedynie wbiec do swojego pokoju na piętrze i wybuchła płaczem.

Dzięcioły Orglasii (krótsze fragmenty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz