Rozdział 3 - Przemieszane karty historii cz.4

1 1 0
                                    

Saturn i Kil stanęli przed okazałym pałacem znajdującym się na obrzeżach miasta. Z płaskiego dachu nad wejściem wyrastała wysoka wieża zwieńczona ogromną kopułą, górując nad miastem, i przewyższając nawet orglasyjskie mury znajdujące się tuż za siedzibą Dzięciołów. Białe ściany zdobiły umieszczone między dużymi oknami płaskorzeźby przedstawiające siedzące na drzewach dzięcioły.

Przez kilka szyb przebijało się światło zapalonych w środku lamp.

– Jaki jest plan? – zapytała oschle Saturn, gdy zaczęli wspinać się po gładkich, marmurowych schodach prowadzących do dwuskrzydłowych, drewnianych drzwi.

Wydawało się, że emanująca z niej wcześniej wściekłość uspokoiła się teraz, pozostawiając dziewczynę w pozbawionym emocji, bezdusznym stanie.

– Plan? – odpowiedział pytaniem lekko zaskoczony Kil. – Po prostu wchodzimy i pytamy, czy nas przyjmą do oddziału.

– Och – odparła całkowicie zbita z tropu. – Jakoś wydawało mi się, że to super tajna akcja, w której będziemy ryzykować życie i zabijać Monumm.

Chłopak zatrzymał się wpół kroku i spojrzał na koleżankę, unosząc brew.

– Sat, nie możemy tak po prostu iść i walczyć z demonami. Takie akcje to wyzwanie dla całej drużyny. Dzięcioły odnoszą sukcesy tylko dzięki współpracy.

– Niech będzie – odparła zawiedziona. – A co jak nam odmówią?

Kil zamyślił się.

– Nie myślałem nad tym. Z tego, co wiem, to każdy ma szansę spróbować swoich sił w próbnej rekrutacji.

– W czym?

– Taki test sprawności i wiedzy, który weryfikuje czy się nadajesz do oddziału.

– Cooo!? – skrzywiła się poirytowana Saturn. – Już skończyłam szkołę! Nie chcę więcej testów!

Głośne tupnięcie o schody podkreśliło stanowczość jej wypowiedzi.

Chłopak powstrzymał się przed uderzeniem się dłonią w czoło. Zamiast tego westchnął ciężko i podniósł wzrok na dziewczynę, stojącą kilka stopni wyżej.

– Nie przejmuj się. Wierzę, że sobie poradzisz – uspokajał Kil. – Poza tym pomyśl, jak zaskoczony będzie Tristan, jak się dowie, że jesteś w sławnych Dzięciołach Orglasii!

Oczy Saturn zaświeciły się nagle z podekscytowania. Stała chwilę rozmarzona w setkach wymyślonych w swojej głowie scenariuszy, aż wreszcie klepnęła się dłońmi w oba policzki, przywracając się do rzeczywistości i pokonała dwoma susami pozostałe schodki. Wspomnienie o Tristanie napełniło ją nową energią, którą Kil nie mógł się nadziwić. Szczególnie mając na uwadze, co dziś przeżyła i w jakim stanie była jeszcze przed chwilą.

– Tak po prostu mamy wejść? – zapytała, gdy chłopak stanął obok niej.

– Nie no – zaczął zmieszany. – Chyba wypada zapukać.

– Oj tam, przecież będziemy tu pracować! Nie ma co się hamować! – rzuciła entuzjastycznie Saturn i chwyciła za klamkę.

Kil rzucił się, żeby ją powstrzymać, ale nawet on nie był szybszy od tej przepełnionej werwą dziewczyny.

Drzwi otworzyły się zaskakująco płynnie, a ze środka wylała się smuga ciepłego, żółtego światła. Oczom sierot ukazało się okrągłe pomieszczenie wyłożone czerwonym dywanem. Przy ścianach z morza szkarłatnej wykładziny niczym drzewa wyrastały wspierające kopułę wysokie marmurowe kolumny zdobione rzeźbami obfitych w liście gałęzi. Po lewej i prawej stronie ciągnęły się długie korytarze z licznymi, zamkniętymi pokojami. Naprzeciwko drzwi wejściowych znajdowały się szerokie schody, które na półpiętrze rozchodziły się na boki, prowadząc na ograniczoną arkadami galerię. Wszystko okrywało urozmaicone malowidłami sklepienie kolebkowe z lunetami.

Dzięcioły Orglasii (krótsze fragmenty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz