Rozdział 6 - Pierwsze kroki przez próg cz.7

0 0 0
                                    

Od polany dzieliło go około stu metrów. Biegł, jak najszybciej potrafił, ale dystans wydawał się maleć niezwykle powoli. W pewnej chwili usłyszał za sobą przeraźliwy syk. Odruchowo odwrócił głowę. W miejscu, gdzie był jeszcze przed chwilą krople czarnej, lepiej cieczy zaczęły wzbijać się w powietrze, formując przerażający kształt. Spojrzał przed siebie. Na razie żaden demon nie pojawił się w pobliżu szamoczącej się dziewczyny.

Wytężył wszystkie siły i przyśpieszył jeszcze bardziej. Kiedy znalazł się prawie u celu, rzucił się w kierunku dziewczyny, dopadając do niej długim skokiem.

– Już jestem... Wszystko będzie dobrze... Jesteśmy bezpieczni – oznajmił, dysząc.

Saturn uspokoiła się wyraźnie, ale jej drżące ciało wciąż zdradzało przepełniającą ją panikę. Jej załzawione oczy wyglądały teraz bardziej jak te zagubionego dziecka niż upojonej wściekłością dzikiej bestii.

Kil podniósł wzrok. Lina była przywiązana zbyt wysoko, by mógł ją rozwiązać, a przez zmianę stroju nie miał przy sobie noża. Spojrzał za siebie. Demon stał w bezruchu, wpatrując się w parę sierot. Jego nagie, kobiece ciało oblepione ohydną mazią momentalnie wzbudziło w Kilu niepohamowaną wściekłość i odrazę. Lekko zgarbiony tułów Monumm wspierały nienaturalnie ugięte nogi, a przykurczone ręce nadawały mu bardzo pokracznego wyglądu. Z ludzkiej, pochylonej głowy o twarzy skrytej pod długimi, tłustymi od mazi włosami wystawały długie zajęcze uszy powyginane w wielu miejscach w przerażający sposób. Przez niewyprostowane kończyny demon wydawał się niewysoki, ale wyjątkowo obrzydliwy.

Richard uśmiechnął się, widząc pośród drzew okropne monstrum.

– Hej, mieszańcu! – krzyknął do zapatrzonego na Monumm Kila. – Dzisiaj przekonasz się, dlaczego naprawdę jesteś nieudanym eksperymentem! Ale to będzie twoja ostatnia lekcja!

Kil zacisnął zęby. Chciał się rzucić na siedzącego w pojeździe dowódcę, ale nie mógł zostawić Saturn samej.

– Wiesz, dlaczego udane mieszańce są tak wartościowe?! – kontynuował. – Bo w swojej zwierzęcej formie są zupełnie niewidzialnie dla Monumm! Rozumiesz?! Demony nie mogą ich zobaczyć!

Davir pobladł i spojrzał panicznie na zwisającą na linie Saturn.

Richard roześmiał się, widząc, jak chłopak zaczyna rozumieć, w jakiej sytuacji się znalazł.

– Tri i Sar wam nie odpuszczą, gdy tylko dowiedzą, co się stało! – Kil wrzasnął wściekle.

Tym razem wszyscy członkowie oddziału wybuchnęli śmiechem.

– I co nam zrobią?! – Dutio rzucił kpiąco. – Ich słowo przeciwko Dzięciołom?! Ha! Nie rozśmieszaj mnie, mieszańcu! Nimi też się zajmiemy!

Na dźwięk tych słów Saturn poruszyła się gwałtownie.

– Sar, uspokój się, on blefuje! – Kil próbował ratować sytuację.

Richard uśmiechnął się pod nosem.

– A szczególnie dorwiemy tego czarnowłosego bezczelnego chłystka! Dla niego będziemy wyjątkowo bezlitośni!

Dziewczyna ponownie zaczęła się wierzgać, próbując uwolnić się z liny. Jej wściekłe, wąskie źrenice wpatrywały się w śmiejącego się dowódcę oddziału, który właśnie dawał Markowi znak do umieszczenia kryształu aktywującego pojazd.

Kil nie patrzył już na odjeżdżający oddział. Monumm jednym skokiem skróciło dystans między nimi o połowę i właśnie szykowało się do następnego.

Zacisnął zęby, a jego skóra poczerwieniała.

***

– Mam nadzieję, że dziewczyna też z tego nie wyjdzie. – Mark wyprostował się na siedzeniu wyraźnie zadowolony z przeprowadzonej akcji.

Richard przytaknął.

– Prędzej czy później wróci do siebie, a wtedy będzie idealną przynętą na Monumm, jak chłopak już padnie – odparł, po czym roześmiał się głośno.

– Kto by pomyślał, że niezarejestrowany udany mieszaniec jak ona skrywał się w naszym mieście przez cały ten czas.

– Ta starucha Bundles miała więcej sekretów, niż myślałem. – Richard skrzywił się wyraźnie.

Mark uśmiechnął się w odpowiedzi.

– Muszę przyznać, że o wiele przyjemniej się ciebie słucha, jak nie udajesz ułożonego dyplomaty, Rich.

– Meggie zawsze się śmiała, że zostanę aktorem – przyznał z nutą smutku w głosie.

Dulium westchnął wyraźnie niezadowolony z nagłego zgęstnienia atmosfery, po czym poprawił złamaną rękę w chuście.

Kiedy wyjechali z lasu, światło zachodzącego Słońca skąpało ich twarze w pomarańczowej łunie.

– Może na wszelki wypadek wróćmy okrężną drogą? – zapytał z konia Jason, doganiając pojazd.

– Nie ma po co – zapewnił Dutio. – Powiedziałem Garfieldowi, że idziemy rozłożyć rzeczy na wschodniej polanie, a nie na południowej, więc jeśli wrócimy teraz tak, jak opuściliśmy miasto, to nikt nie powinien się zorientować.

– Myślisz, że w razie czego będzie trzymał naszą stronę? – Siedzący z tyłu Craig przyłączył się do rozmowy, pochylając się do przodu, tak by głową zrównać się z dowódcami.

Richard wzruszył ramionami.

– Cholera wie tego leniwego spryciarza. Poza tym, panowie – zwrócił się do wszystkich – nie zapomnijcie, że w dokumentach wpisujemy „Niefortunny atak dwóch Monumm, w którym ofiarą padła dwójka sierot. Nieroztropni rekruci rozdzielili się podczas ćwiczeń i nie dało się ich uratować." Jasne?

Pozostali przytaknęli.

– Świetnie. Teraz wreszcie do domu i oby już żadne smarkacze nie zaburzały nam spokoju. – Mark odetchnął głęboko.

– Co do spokoju – zagadnął przyciszonym głosem Richard, po czym rzucił drugiemu dowódcy porozumiewawcze spojrzenie i dotknął dwukrotnie palcem wskazującym ust.

Towarzysz pokręcił głową.

Dutio przytaknął w odpowiedzi i ostatni raz spojrzał z uśmiechem na coraz czerwieńszy horyzont.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 12, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Dzięcioły Orglasii (krótsze fragmenty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz