Prolog - Łowcy i ofiary cz.4

4 1 2
                                    

Tony chwycił zapasowy kołczan i sprawnie wspiął się na drzewo. Siedzący na gałęzi Ted był teraz sparaliżowany strachem. Obserwował, jak Dul wydaje pospiesznie rozkazy, próbując w ostatniej chwili odeprzeć atak Monumm.

Zaledwie moment później przed jego oczami rozpoczęła się rzeź, którą widział jak przez mgłę, omdlewając co chwilę z natłoku emocji. Słyszał podniesione krzyki i wycia z bólu przerywane zwalnianiem cięciwy łuku stojącego obok Tony'ego.

Najbardziej przerażało go milczenie demona.

Zazwyczaj Monumm wydawały z siebie różnego rodzaju ryki, posykiwania lub nawet jęki, ale tym razem nie dało się usłyszeć nic oprócz huku jego ciężkich uderzeń o pancerze kolegów z oddziału.

Nagle zamroczonym oczom Teda ukazał się niespodziewany widok. Coś leciało z ogromną prędkością w jego stronę. Był to znajomy kształt z jaskrawą apaszką przewiązaną wokół szyi.

– Ted! – krzyknął Tony do siedzącego nieprzytomnie na gałęzi chłopaka.

Najnowszy rekrut nie zdążył nawet zareagować, gdy bezwładne ciało Gary'ego uderzyło go z impetem i strąciło z bezpiecznego miejsca na drzewie. Siła zderzenia ogłuszyła Teda, który bezsilnie próbował jakkolwiek zapobiec nieuniknionemu upadkowi. Widział do góry nogami dzierżącą włócznię Doris i walczące obok niej pozostałe Dzięcioły, które ostały się jeszcze przy życiu.

Jego myśli sięgnęły do kilku ostatnich wspomnień, które udało mu się stworzyć w tym oddziale. Zobaczył uśmiechającą się Megan, która z dumą chwaliła mu się udanym przykręceniem bloczków do wystającej gałęzi. Ucieszył się w duchu przez ogarniającą go kojącą beztroskę oraz satysfakcję, której nie potrafił uzasadnić.

Chwilę potem uderzył głową o ziemię, a prędkość upadku nienaturalnie wykrzywiła jego młody kręgosłup. W tym samym momencie tuż obok upadło ciężkie ciało Gary'ego, ujawniając całkowicie zmiażdżoną klatkę piersiową po kontakcie z monstrualnymi szczypcami Monumm.

Doris stała naprzeciwko demona, oddychając ciężko. Grot jej włóczni ociekał czarną cieczą z ciała potwora. Mimo kilku udanych prób ranienia bestii pchnięcia okazywały się zbyt płytkie, by chociaż spowolnić to monstrum.

Monumm trzymało w szczypcach szarpiącą się panicznie Brooke.

– Chris! Pomocy! Chris! – wołała zapłakanym głosem w stronę wspierającego się na mieczu wycieńczonego dwudziestosiedmiolatka.

– Zostaw mnie w spokoju! Mam dosyć narażania się dla Ciebie! – odkrzyknął łamiącym się głosem.

Zbuntowany ton był dla niego na tyle nienaturalny, że te słowa ledwo przeszły mu przez gardło. Ślepe oddanie dla swojej ukochanej przytłoczył wręcz namacalny lęk przed śmiercią, który otaczał jego myśli, gęstniejąc z każdą chwilą. Wizja Monumm wyciągającego oczy z jego martwego, sponiewieranego ciała przeraziła go tak bardzo, że wszystkie resztki sił opuściły jego ciało.

– Chris! Zabiję cię! Zabiję! – wrzeszczała przez łzy rozjuszona dziewczyna wściekła na postawę swojego partnera.

Demon uciszył jej furię, zaciskając mocniej szczypce.

Odcięte nogi Brooke opadły martwo na ziemię, a tułów osunął się na krabią rękę bestii. Monumm ponownie wyciągnęło dwa języki, by opleść je wokół brązowych oczu dziewczyny. Połowa ciała Dzięciołki ułożona na szczypcach jak na talerzu do złudzenia przypominała przekąskę demona w trakcie walki.

Doris otworzyła szeroko oczy.

Widok Monumm połykającego więcej niż jedną parę oczu był dla niej ogromnym wstrząsem. Ten fakt zaprzeczał wszystkiemu, co dotąd było wiadomo o tych potworach i niezwykle zwiększał ryzyko jakiegokolwiek polowania przez jakikolwiek zespół.

Dzięcioły Orglasii (krótsze fragmenty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz