***
Chociaż temperatura na zewnątrz nie sięgała jeszcze tak nisko, jak zimą, to chłodny wiatr stopniowo wzbudzał w Tristanie coraz silniejsze dreszcze. Wiszące w przedpokoju peleryny były prawie na wyciągnięcie ręki, ale zapatrzony pełnym nadziei wzrokiem w ulice miasta chłopak nie chciał odstępować od okna nawet na ułamek sekundy.
Nagle z zakrętu wyłoniło się dwóch mężczyzn odzianych w białe zbroje z charakterystycznymi, zielonymi wzorami. Twarz Tristana rozpromienił uśmiech.
– Straż! – krzyknął w ich stronę, intensywnie machając ręką.
Dwóch Żółwi przerwało rozmowę, by spojrzeć w kierunku źródła głosu. Tristan wychylał się niebezpiecznie z okna, klęcząc na wewnętrznym parapecie. Przerażeni wizją wypadnięcia młodego człowieka na ulicę, co momentalnie prowadziłoby do pojawienia się Monumm, pośpieszyli w jego kierunku z wściekłymi wyrazami twarzy.
– Zwariowałeś, szczeniaku?! – krzyknął jeden z nich, gdy dobiegali do domu sierot. Szary wąs i liczne zmarszczki sugerowały, że jest strażnikiem z wieloletnim doświadczeniem, a jego starczy, karcący głos wzdrygnął Tristanem, który dopiero w tym momencie uświadomił sobie, jak mało dzieliło go od upadku na bruk.
Poruszył się gwałtownie, żeby wsunąć się z powrotem do środka, ale zmrożone lodowatym wiatrem kończyny na moment odmówiły mu posłuszeństwa. Poczuł, jak stopniowo przechyla się w stronę ulicy. Machnął panicznie rękami, próbując złapać równowagę. Czuł, jak bezwładne ciało zaczęło opadać, jakby w zwolnionym tempie. Zamknął oczy i instynktownie wyciągnął przed siebie ręce, żeby nie uszkodzić twarzy.
Nagle poczuł, jak czyjeś silne ramiona podpierają go w ostatnim momencie. Drugi ze strażników, znacznie młodszy, o szerokich barkach i muskulaturze widocznej nawet w Żółwim uzbrojeniu pociągnął go do siebie, pozwalając, by stanął nogami bezpiecznie na ziemi.
– Dzięki – bąknął Tristan. – I przepraszam.
Starszy mężczyzna pokręcił zrezygnowany głową. Dopiero teraz chłopak rozpoznał znajomą twarz.
– Pan był pierwszym mentorem Bena! – powiedział zaskoczony.
Żółw zdziwiony nagłą wzmianką imienia swojego byłego ucznia spojrzał najpierw na Tristana, potem na dom sierot.
– Owszem – przyznał po chwili już dużo spokojniejszy. – Z kim mam przyjemność?
– Tristan. – Chłopak ukłonił się grzecznie. – Jestem przyjacielem Bena, mieszkamy razem.
– No proszę. – Mężczyzna uśmiechnął się serdecznie. – Miło cię poznać. Ben pewnie w pracy? Odkąd dostał awans do straży ratusza, już się zupełnie nie widujemy.
– Tak – potwierdził. – Wszyscy w pracy, a ja zostałem sam. Muszę pilnie udać się do miejsca, gdzie polują Dzięcioły!
Żółwie spojrzały na chłopaka ze zdziwieniem.
– Dzięcioły? – zapytał młodszy. – Czemu?
Tristan zmieszał się. Miał przeczucie, że jeśli opowie historię o tajemniczej wiadomości od bezdomnego samotnika, to strażnicy wezmą go za wariata i odmówią mu pomocy. Nie mógł też oskarżyć Dzięciołów o żadne niecne zamiary.
– Moi przyjaciele pojechali z nimi na wstępną rekrutację, a ja mam im do przekazania niezwykle ważną i pilną wiadomości – oznajmił i pogratulował sobie w duchu za jednoczesne podanie wiarygodnego powodu i nieokłamanie pracowników miasta.
– Rekrutację? – zdziwił się starszy z Żółwi. – Nigdy nie słyszałem, żeby Dzięcioły robiły jakiś egzamin wstępny w terenie za dnia.
Tristana przeszedł dreszcz.
– W takim razie tym bardziej muszę się tam udać! Czy mógłbym prosić o eskortę?
– Tam, czyli gdzie? – zapytał mężczyzna.
Chłopak otworzył usta, po czym od razu je zamknął. Nie miał pojęcia, gdzie pojechali.
– Nie wiesz, co? – wtrącił się młodszy strażnik z lekkim rozbawieniem.
– Patrick! – zganił go starzec. – Widzisz, że chłopak jest roztrzęsiony. Daj mu spokój.
– Przepraszam, Prex.
Tristan zignorował ich wymianę. W jego głowie panował chaos. Próbował znaleźć jakiekolwiek rozwiązanie. Potrzebował kogoś, kto może mieć taką wiedzę albo chociaż osobę, która pomoże mu szukać.
– Słuchaj, synu. – Stary Żółw wyrwał Tristana z przemyśleń. – Nawet jeśli byś wiedział, gdzie są Dzięcioły, to nie możemy zaprowadzić cię dalej niż pod same mury miasta. Takie są zasady. Bardzo mi przykro. Możemy pójść do Centrum Posłańców i wysłać w twoim imieniu parę Ważek do tych twoich przyjaciół gdziekolwiek są. Pasuje?
Chłopak myślał przez chwilę.
– Poczekajcie, zamknę dom.
– Ubierz się w coś! – rzucił za nim strażnik, gdy Tristan wbiegł do mieszkania. – I zamknij okno!
Po chwili odziany w pelerynę stanął przed dwojgiem Żółwi z determinacją w oczach.
– I jak? Dokąd? – zapytał kąśliwie Patrick.
– Sklep pana Sparrowa.
Strażnicy spojrzeli na siebie zaskoczeni, ale zdecydowany ton Tristana nie pozostawiał miejsca na dyskusję. Przytaknęli posłusznie, po czym ruszyli energicznym krokiem do wyznaczonego celu.
CZYTASZ
Dzięcioły Orglasii (krótsze fragmenty)
Fantasía(Wersja opowiadania Dzięcioły Orglasii podzielona na krótsze fragmenty, szybsze i łatwiejsze w czytaniu) Siedmioro przyjaciół żyjących razem pod jednym dachem pewnego dnia staje się świadkami brutalnej śmierci swojej wspólnej znajomej, która ginie z...